Banki kuszą klientów płaceniem rachunków...

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2012-04-06 00:00

Rachunek za rachunek to nowy sposób banków na łowienie klientów. Opłacają telefon, internet, a nawet paliwo.

Koniec z płaceniem klientowi za otwarcie rachunku osobistego. Przynajmniej nie bezpośrednio do ręki, jak to bywało w przeszłości, kiedy np. Gerard Depardieu sypał pieniędzmi w reklamie BZ WBK, ostrzegając, że zapłaci nam, naszym żonom, a potem znajdzie nasze matki i im też zapłaci. Inne banki gotowe były dopłacić nawet 500 zł za otwarcie rachunku — czasem bez żadnych warunków. Napędzało im to rzesze studentów i amatorów tanich napojów wyskokowych.

...za telefon

Od niedawna model sprzedaży rachunków jest inny. Zaczął BZ WBK, wprowadzając do oferty konto avocado powiązane z abonamentem w Plusie. Kto otworzy rachunek, przez pół roku dostaje od banku dopłatę do rachunku telefonicznego w wysokości 60 zł, jeśli na ROR co miesiąc wpłynie co najmniej 1 tys. zł. Tym samym tropem poszedł mBank — przez trzy miesiące opłaca posiadaczowi eKonta internet mobilny w sieciPlay. Żeby korzystać z subsydiów po zakończeniu tego okresu klient musi przelewać na rachunek 1 tys. zł i uregulować kartą płatność na minimum 100 zł. Nowa moda powoli staje się trendem. Z naszych informacji wynika, że na rynku mamy kolejny alians banku z operatorem. Chodzi o Bank Ochrony Środowiska i Orange. Zasady są podobne jak u konkurentów. Bank przez pół roku opłaca klientowi abonament do 60 zł lub przez dwa lata dopłaca do rachunku 15 zł. Orange aktywnie wspiera bank w sprzedaży kont. Call center, proponując klientom nowe warunki umowy, zachęca też do otwarcia ROR w partnerskim banku.

...za paliwo

Inny koncept niż konkurenci, ale też związany z opłacaniem rachunków, ma Getin Noble.

— Przeglądaliśmy serwisy informacyjne, żeby dowiedzieć się, o czym najwięcej się mówi, na co ludzie narzekają i czego potrzebują — mówi Krzysztof Rosiński, prezes banku.

Tematem przewijającym się w mediach i internecie są od kilku miesięcy ceny paliw. Getin ma pomysł, jak zrobić na tym biznes. Wprowadza do oferty „kartę paliwową”, która gwarantuje posiadaczowi, że za litr paliwa nie zapłaci więcej niż 4,99 zł. Nadwyżkę bierze na siebie bank. Szczodrość Getinu ma jednak granicę — wyznacza ją pojemność niewielkiego baku mieszczącego 30 litrów miesięcznie. Subsydia dostanie tylko klient, który otworzy rachunek i zapewni stałe wpływy w wysokości 1,5 tys. zł. Żeby używać karty za darmo, musi dość często płacić nią za inne zakupy. Dolny limit zwalniający z opłaty, do którego nie wlicza się kosztu tankowania, wynosi 500 zł. Podobne rozwiązanie od dawna ma Meritum, które jednak nieco inaczej sformułowałoofertę. Bank zwraca klientowi do 4 proc. wartości rachunków za paliwo, ale nie więcej niż 30 zł miesięcznie. To prawie tyle samo, ile zapłaci za kierowców Getin. Dla banku nie jest to wielki wydatek (maksymalnie 360 zł rocznie), a efekt marketingowy jest znaczny. Podobnie jest w przypadku innych bankowych ofert pokrywania naszych rachunków. Roczna wartość subsydiów wynosi kilkaset złotych. W zamian klient dostarcza bankom stałe wpływy na rachunek i przychody z interchange, bo musi płacić kartą.