W lutym po raz trzeci z rzędu klienci zaciągnęli mniej kredytów
konsumpcyjnych niż spłacili. Na przestrzeni ostatniego roku saldo zadłużenia z
tytułu pożyczek konsumpcyjnych pozostało praktycznie niezmienione. To efekt
spowolnienia gospodarczego, które dotknęło również rynek pracy i kredytobiorców.
Tym samym od września 2008 roku rośnie odsetek niespłacanych kredytów, który na
początku br. osiągnął rekordowy poziom ponad 18 proc. dla kredytów
konsumpcyjnych. Wzrost odsetka złych kredytów jest odwrotnie proporcjonalny do
ogólnego trendu jaki panuje w sferze sprzedaży pożyczek gotówkowych,
samochodowych, debetów oraz zadłużenia na kartach.
Zmęczenie stagnacją jaka panuje na rynku kredytów konsumpcyjnych widać po
bankach, które właśnie rozpoczęły wiosenną ofensywę reklamową. Coraz więcej
instytucji, obok kredytów hipotecznych, decyduje się na reklamy kredytów
gotówkowych. Wśród nich można znaleźć między innymi: Bank BPH, BZ WBK, Citi
Handlowy, Euro Bank, Getin Bank, Invest Bank, Pekao oraz Polbank. Dodatkowo,
żeby zwrócić uwagę klientów, nowe reklamy naszpikowane są gwiazdami, na przykład
Bank Zachodni WBK sięgnął po Antonio Banderasa. Tego rodzaju działania wyraźnie
zwiększają wydatki na marketing, tym samym banki wyraźnie dają do zrozumienia,
że oczekują ożywienia na rynku szybkich pożyczek. Ale z jego ogłoszeniem należy
być nad wyraz ostrożnym, ponieważ ostatnie spadki zadłużenia z tytułu kredytów
konsumpcyjnych są najwyższe od ponad sześciu lat. A gdyby kampanie reklamowe
wystarczyły, żeby przyspieszyć sprzedaż kredytów, to ożywienie obserwowalibyśmy
już pod koniec ubiegłego roku przy okazji promowania świątecznych pożyczek.
Obok wzmocnienia działań marketingowych za rozkwitem sprzedaży kredytów
konsumpcyjnych przemawia również nadpłynność sektora bankowego. Ta jednak do tej
pory w większości przeznaczana była na kredyty mieszkaniowe, a instytucje
finansowe potrzebują zrównoważonego rozwoju, który będzie oparty o więcej niż
jedną nogę kredytową. Co więcej, w wyniku rosnącej konkurencji w segmencie
kredytów hipotecznych, coraz mocniej spada ich cena. A to, w połączeniu z
prognozą Open Finance, dotyczącą spadku sprzedaży kredytów mieszkaniowych w 2011
roku o ok. 10 proc. r/r, może nie pozostać bez wpływu na wyniki banków. Tym
samym instytucje finansowe mogą potrzebować renesansu już nie tylko w
hipotekach, ale też w kredytach konsumpcyjnych oraz dla przedsiębiorstw. A to
właśnie w firmach udział złych kredytów podlega w ostatnim czasie najmniejszym
fluktuacjom, co może być zwiastunem poprawy. Jednak banki uniwersalne są
zainteresowane segmentem przedsiębiorstw w zróżniocowanym stopniu. Dlatego
trudno oczekiwać szybkiego wzrostu sprzedaży pożyczek dla firm, ponieważ byłoby
to niespójne z łożeniem środków na kampanie kredytów gotówkowych.
Jednak przed ogłoszeniem nowej ofensywy kredytowej, należy wspomnieć o
płynących z rynku sprzecznych sygnałach. Podczas wciąż rosnącego odsetka złych
kredytów konsumpcyjnych banki zaczynają zmniejszać odpisy na rezerwy, a ich
punkt kulimnacyjny prawdopodobnie mamy za sobą. W dodatku, według danych Komisji
Nadzoru Finansowego, na koniec trzeciego kwartału 2010 roku 40 proc. rezerw było
skupione w małych i średnich bankach, których łączny udział w aktywach sektora
bankowego nie przekraczał 10 proc. rynku. Nie można w tym miejscu pominąć
również zmieniającej się struktury należności przeterminowanych, ponieważ rośnie
odsetek kredytów niespłacanych przez więcej niż 30 dni.
Czy banki wybrały odpowiedni moment na próbę zwiększenia sprzedaży kredytów
gotówkowych? Analiza historycznych danych dostarcza odpowiedzi, że wiosna często
była dobrym okresem dla banków na polu pożyczek. Kalendarzowo więc wybór jest
należyty. Ale o tym, że kredytodawcy też miewają nietrafione prognozy, niech
świadczą cokwartalne ankiety sporządzane przez Narodowy Bank Polski wśród
komitetów kredytowych w bankach. Instytucje finansowe nieprzerwanie od trzeciego
kwartału 2009 roku spodziewają się wzrostu popytu na kredyty. Niemal za każdym
razem rzeczywistość okazywała się inna od przewidywań, dlatego mają one
wyłącznie formę koncertu życzeń. Wzrost popytu na kredyty spodziewany jest
również w pierwszym kwartale br. Na podstawie dwóch pierwszych miesięcy obecnego
kwartału bez skrępowania można mówić, że na pewno nie nadszedł i marzec nie
powinien istotnie zmienić tego obrazu.
Odpowiedź na pytanie o powodzenie podjętej przez banki próby wzmocnienia
akcji kredytowej, mogłaby dać informacja o tym co rzeczywiście decyduje o
popycie ze strony klientów. A to dla banków nie lada wyzwanie, ponieważ
najbardziej oczywiste rzeczy, jak sprzedaż detaliczna, czy stopy procentowe
zawodzą przy zestawieniu ze zmianą salda kredytów konsumpcyjnych.
Kosztowne kampanie reklamowe, nadpłynność sektora bankowego i konieczność
rozszerzenia akcji kredytowej na pozostałe (obok hipotek) segmenty sugerują, że
możemy mieć przed sobą powolne odradzanie się rynku kredytów konsumpcyjnych. Ale
nie wystarczy wyłącznie wiosenny wzrost popytu na kredyty oraz delikatny spadek
cen pożyczek, który trwał przez ostatni rok. Do zwiększenia sprzedaży niezbędna
jest również autentyczna chęć banków, nie tylko na ekranie telewizora, ale i w
rzeczywistości. Dlatego konieczne może się okazać nawet lekkie poluzowanie
wymagań wobec kredytobiorców, bo te rosną nieprzerwanie od upadku banku Lehman
Brothers we wrześniu 2008 roku. Instytucje, które zdecydują się na taki krok, w
ramach rozsądku i rekomendacji T, mają szansę wyjść zwycięsko z pojedynku o
konsumentów, a przynajmniej zwiększyć sprzedaż kredytów wśród obecnych
klientów.