Bankowe spółki podgryzają banki

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2012-11-30 00:00

100 tys. kredytów odpływa miesięcznie do nieregulowanych firm pożyczkowych. KNF krzywo patrzy na dodatkową działalność banków

Sprzedaż kredytów konsumpcyjnych w bankach spada od kilku kwartałów, tymczasem sprzedaż detaliczna, jak podał w tym tygodniu GUS, cały czas idzie w górę. Na sprzęt AGD, RTV i mebli wydaliśmy w październiku o 16 proc. więcej niż przed rokiem. Jednak sprzedaż kredytów ratalnych, bo to jest podstawowe źródło finansowania zakupów „na kreskę”, spadła bardzo mocno. Według danych Biura Informacji Kredytowej (BIK), od początku roku do lipca banki udzieliły około 1,85 mln takich kredytów. Dla porównania — przed rokiem towar na raty kupiło w tym okresie ponad 2,61 mln kredytobiorców.

— Klienci migrują do firm pożyczkowych — wyjaśnia przyczyny spadku dr Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK.

Zazwyczaj pod tym pojęciem rozumie się pożyczkodawców takich jak Provident i jego liczne mniejsze polskie klony oraz serwisy internetowe pożyczające pieniądze „na SMS”. To prawda, że branża szybko się rozwija, ale cały portfel pożyczkodawców zrzeszonych w Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych (którzy reprezentują 90 proc. branży) ma wartość około 2,5-2,8 mld zł. Tymczasem miesięczna bankowa produkcja kredytów i pożyczek trafiających na rynek consumer finance wynosi 5 mld zł, czyli niemal dwa razy więcej.

Głównym dostawcą finansowania przy zakupie dóbr konsumpcyjnych stały się firmy pożyczkowe powiązane z bankami lub innymi instytucjami finansowymi (Lukas, Santander Consumer Finance, Sygma Bank oraz SKOK).

— Kilka miesięcy temu szacowaliśmy, że miesięcznie do firm pożyczkowych przechodzi 80 tys. kredytów. Teraz uważamy, że może to być około 100 tys. — mówi Andrzej Topiński. Zdecydowana większość to kredyty ratalne.

Szybciej i bliżej

Dlaczego klienci je wybierają? Bo do banków im nie po drodze. Dosłownie. Przewaga firm pożyczkowych polega na dobrej lokalizacji — w sieciach handlowych, dużych marketach, czyli blisko klienta. Pożyczkodawcy mają też nad bankami tę przewagę, że nie podlegają nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), a co za tym idzie rekomendacjom kredytowym. Oficjalnie wszyscy odżegnują się od wykorzystywania przewagi konkurencyjnej, jaką daje większa swoboda działania (tzw. arbitrażu regulacyjnego). Jednak KNF, zapowiadając zmiany w rekomendacji T (dotyczącej kredytów konsumpcyjnych), wyraźnie zasygnalizowała, że oczekuje od grup bankowych zaprzestania działalności pożyczkowej w tej formie.

— Nie otrzymaliśmy żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie — usłyszeliśmy w Credit Agricole.

Banki tracą też klientów wskutek stosowania długotrwałych procedur kredytowych. Rynek podbierają im małe firmy oferujące tzw. chwilówki, czyli szybkie pożyczki udzielane w ciągu kilkunastu minut. Loukas Notopoulos, prezes Vivus Finance, mówi, że znaczna część jego klientów (ze wstępnych danych wynika, że około 40 proc.) mogłaby bez problemu ubiegać się o kredyt w banku, bo ma wysoką ocenę w BIK.

W końcu na plusie

Przed rokiem banki wysyłały kwartalnie po około 4,5 mln zapytań do BIK, żeby zweryfikować wnioskujących o kredyt. W tym roku do biura trafia ich o około 10 proc. mniej. Przekłada się to na liczbę udzielonych kredytów. W ciągu trzech kwartałów tego roku banki dały je 4,5 mln osób, rok wcześniej — 5,5 mln. Jednak wartość nowej sprzedaży rośnie. W ciągu trzech kwartałów banki udzieliły kredytów za 44,8 mld zł. To o 800 mln zł więcej niż przed rokiem.

— Gdyby do tej sumy dodać wartość sprzedaży poza sektorem bankowym, spadek na rynku consumer finance wcale nie byłby tak duży — ocenia dr Topiński. Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ, zwraca uwagę, że choć wartość sprzedaży ostatnio rośnie, to jednak wolniej niż spłaty starych kredytów, co powoduje spadek wartości portfela kredytowego.

— W przyszłym roku ten trend się odwróci. Rynek znajdzie się na lekkim plusie. Szacuję, że portfel kredytów konsumpcyjnych urośnie o 2 proc. Oczywiście dużo zależy od tego, kiedy nadzór wprowadzi zapowiadane zmiany w polityce regulacyjnej. Dopiero wtedy obecna przewaga sektora pozabankowego nad bankami będzie mniejsza — mówi Łukasz Tarnawa.