Nowa Lewica chce, by w przyszłym współtworzonym przez nią rządzie powstało Ministerstwo Mieszkalnictwa. To jeden z ważniejszych punktów programu gospodarczego partii, który w niedzielę zaprezentowali jej liderzy.
Ministerstwo Mieszkalnictwa
– Dziś w Polsce nikt nie odpowiada za ten strategiczny dla gospodarki sektor, a nowy resort będzie odpowiadał nie tylko za programy mieszkaniowe, ale także za planowanie przestrzenne i za wyznaczanie standardów architektonicznych dla całej branży – mówi Magdalena Biejat, posłanka Nowej Lewicy i współprzewodnicząca partii Razem.

Ministerstwo Mieszkalnictwa ma, począwszy od 2024 r., realizować największy w historii III RP program budownictwa społecznego. Tylko w pierwszym roku działalności przeznaczy na ten cel co najmniej 10 mld zł, czyli kilka razy więcej niż obecnie, bo teraz – jak wyjaśnia Magdalena Biejat – państwo przeznacza na budowę mieszkań na wynajem niewiele ponad 1,5 mld zł rocznie. Później ta kwota ma się zwiększać.
– Chcemy realizować nasz program w ścisłej współpracy z samorządami, na zasadzie: państwo płaci, samorządy budują mieszkania na wynajem – deklaruje posłanka Nowej Lewicy.
W efekcie w ciągu pierwszej kadencji miałoby powstać w Polsce około 300 tys. nowych mieszkań przeznaczonych nie tylko dla najmniej zarabiających, ale także dla przedstawicieli klasy średniej.
Elementem programu jest też wykorzystanie państwowych i samorządowych zasobów mieszkaniowych, które już istnieją, ale nie są wykorzystywane, bo nie nadają się do zamieszkania.
– Samorządy otrzymają bezzwrotną 100-procentową dotację od agencji, która będzie bezpośrednio podlegała Ministerstwu Mieszkalnictwa, z której sfinansują remont tych lokali. Dziś remontuje się ich zaledwie 900 rocznie, a przeznaczenie na ten cel choćby 1 mld zł więcej pozwoliłoby na dziesięciokrotne zwiększenie tej liczby – mówi Magdalena Biejat.
„Żłobkowe” zamiast „babciowego“
Nowa Lewica ma też swoją odpowiedź na „babciowe”, czyli przedstawioną kilka dni temu propozycję Platformy Obywatelskiej. To „żłobkowe”.
– W Danii trzy czwarte dzieci chodzi do żłobków, a Polsce tylko jedna szósta, a dwie trzecie gmin w ogóle nie ma żłobków. Dlatego pieniądze, które przeznaczylibyśmy na przykład na „babciowe”, czyli 7-8 mld zł rocznie, powinniśmy inwestować w żłobki – mówi Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy, europoseł.
Przekonuje, że w efekcie każdego roku powstałoby około tysiąc nowych żłobków i w ciągu dwóch lat problem dostępu dzieci do takich placówek zostałby rozwiązany.
– Na pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy czekamy już ponad 700 dni – podkreśla Robert Biedroń.
– Ze względu na osłabienie złotego nasze KPO to już równowartość 270 mld zł – zauważa Dariusz Standerski, główny ekonomista i prawnik Nowej Lewicy.
Grube miliardy dla przedsiębiorców
Ugrupowanie ma konkretny pomysł na zagospodarowanie części tych pieniędzy. Chodzi o 22 mld zł, które partia chce przeznaczyć bezpośrednio na potrzeby przedsiębiorców.
– Postulujemy przeznaczyć 6 mld zł na inwestycje, szkolenia i remonty potrzebne branżom, które ucierpiały z powodu pandemii koronawirusa i kryzysu ekonomicznego. Kolejne 2 mld zł miałyby wesprzeć kształcenie zawodowe - wylicza europoseł Nowej Lewicy.
W ofercie jego partii dla biznesu jest też uproszenie prawa podatkowego. Każda zmiana w tych przepisach będzie wymagać co najmniej vacatio legis, w tym czasie przegłosowane zmiany mają zostać wyjaśnione zainteresowanym i w odpowiedni sposób wprowadzone do systemu prawa.
– Ponadto wprowadzimy obowiązek konsultowania takich zmian ze związkami zawodowymi oraz związkami przedsiębiorców – zapowiada Dariusz Standerski.
Główny ekonomista ugrupowania ma też pomysł na zmianę redystrybucji pieniędzy z podatku dochodowego.
– Większość inwestycji, które napędzają gospodarkę, to inwestycje realizowane w gminach, dlatego większość podatków tam też powinna zostawać. Tymczasem dziś ponad połowę zabiera państwo. My chcemy doprowadzić, by w samorządach zostawało 70 proc. podatków dochodowych – mówi Dariusz Standerski.
Kolejne 10 mld zł z KPO Nowa Lewica zamierza przeznaczyć na szpitale, przede wszystkim powiatowe. Postulatem partii jest również 20-procentowa podwyżka wynagrodzeń w sferze budżetowej.
Inwestycje w sieci i OZE
Aż 40 mld zł z KPO Nowa Lewica chce przeznaczyć na rozbudowę sieci elektroenergetycznej. Jak deklaruje Włodzimierz Czarzasty, wicemarszałek sejmu i współprzewodniczący ugrupowania, taka kwota pozwoliłaby na zbudowania w ciągu najbliższej dekady 4 tys. km. linii przesyłowych w całym kraju. Taka inwestycje jest konieczna, bo zdaniem polityka Polska musi odejść od prowadzonej od ośmiu lat przez obecne władze polityki centralizacji energetyki i opierania jej na węglu.
Jak zapowiada Dariusz Wieczorek, poseł i wiceprzewodniczący Nowej Lewicy, jego partia po dojściu do władzy doprowadzi do decentralizacji utworzonych za czasów PiS wielkich upolitycznionych molochów, jakimi są obecnie spółki skarbu państwa.
– To koncerny, w których można nic nie robić i dobrze zarabiać – uważa poseł.
To bowiem polityka tych upolitycznionych podmiotów jest, w jego ocenie, powodem najwyższej od 30 lat inflacji.
– Marzymy, aby energia w Polsce była z OZE. Chcemy też, by elementy wiatraków czy elektrowni solarnych powstawały u nas w kraju. By nie trzeba było ich sprowadzać, tak jak dzieje się dzisiaj, gdy zaledwie 5 proc. montowanych w Polsce pomp ciepła jest produkowana u nas – wyjaśnia Włodzimierz Czarzasty.
Na umożliwienie w kraju tego typu produkcji jego partia chce przeznaczyć 5,5 mld zł, również z KPO. Z tego źródła mają też pochodzić pieniądze – konkretnie 5 mld zł – na modernizację i doprowadzenie do zeroemisyjności 2 tys. jeżdżących już po polskich drogach autobusów.
Jedna lista wyborcza
– Musimy co najmniej 2 proc. PKB przeznaczać na badania i rozwój, inaczej cały czas technologię będziemy musieli kupować za granicą. Jeśli osiągniemy ten poziom, to już w 2028 r. skala inwestycji będzie równa 25 proc. PKB. Bez tego Polska nie wyjdzie z dołka, w jaki została przez ostatnie lata wprowadzona – podkreśla wicemarszałek sejmu.
– Kładziemy dzisiaj nasze postulaty na stole, apelując jednocześnie do całej opozycji, abyśmy znów usiedli do stołu i zaczęli rozmawiać o współpracy, żebyśmy stworzyli minimum programowe i poszli razem do wyborów – podsumował Robert Biedroń.