Biedronka inwestuje w nowe formaty

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-02-28 00:00

Lider rynku handlowego będzie otwierać mniejsze sklepy w dużych miastach i franczyzowe na wsiach.

Zwykły dyskont to za mało. Biedronka, która ma w Polsce 2400 sklepów, a w tym roku otworzy jeszcze 300, coraz śmielej testuje nowe formaty sklepów — w lutym uruchomiła m.in. sklep na nowym dworcu PKP w Krakowie, z asortymentem i układem dopasowanym do potrzeb podróżnych. Skrzydła rozwija też franczyzowy projekt sieci.

— Mamy już 36 sklepów franczyzowych w miejscowościach liczących 2-2,5 tys. mieszkańców i będziemy rozwijać ten format, bo w małych, lokalnych społecznościach codzienna obecność właściciela pozwala na lepsze dopasowanie asortymentu. Będziemy też otwierać mniejsze sklepy — mające około 200 mkw. — w największych miastach, gdzie na większe placówki nie ma już miejsca, a wciąż brakuje powierzchni handlowej na głowę mieszkańca — mówi Tomasz Suchański, dyrektor generalny Biedronki. Należąca do portugalskiego Jeronimo Martins sieć, która 2013 r. zamknęła 32 mld zł przychodów i wzrostem sprzedaży LFL (na tej samej powierzchni co rok wcześniej) na poziomie 4,2 proc., podtrzymuje zapowiedzi 50 mld zł obrotów w 2016 r.

— W ubiegłym roku dużym rozczarowaniem było wyraźne zahamowanie wzrostu sprzedaży detalicznej. Mimo to na tle branży pod względem dynamiki sprzedaży wypadliśmy bardzo dobrze — mówi Tomasz Suchański.

Spółka chwali się też dużym wzrostem sprzedaży produktów pod marką własną, czyli dostarczanych na wyłączne zamówienie sieci i dostępnych tylko na jej półkach.

— Nasze pieluszki stały się liderem rynku w swojej kategorii, z ponad 50-procentowym udziałem w sprzedaży. W swoich segmentach przekraczający 30 proc. udział mają też m.in. nasze chipsy, mleko czy papier toaletowy. Biedronka jest już głównym sklepem dla 49 proc. Polaków — mówi dyrektor generalny sieci.

Największy polski detalista powoli przestaje być też ostatnim bastionem płatności gotówkowych. Od 2013 r. w Biedronkach można płacić mobilnie, a niewykluczone, że w 2014 r. sieć w końcu zacznie akceptować płatności kartą, których długo nie wprowadzała z powodu zbyt wysokiego — jej zdaniem — poziomu opłat interchange.

— Przez pierwsze trzy miesiące mieliśmy 150 tys. transakcji mobilnych — dla nas to tylko kropla w całości, bo w tym czasie klienci płacili u nas 300 mln razy, ale to już wystarczyło do tytułu lidera polskich płatności smartfonami. Z płatnościami kartą nie chcemy składać żadnych twardych deklaracji, ale poziom opłat spada, od lipca pewnie będzie jeszcze niższy, więc rynek się na pewno zmieni — mówi Tomasz Suchański.