Do 2013 r., kiedy zdecydowano o zmianach w otwartych funduszach emerytalnych, wszyscy przyjmowaliśmy, że giełda jest mile widziana. Od tego czasu zaczęła się jednak kampania nienawiści wobec giełdy. Nastąpiła zmiana, której nigdy się nie spodziewałem. GPW stała się niechcianym dzieckiem transformacji — mówił kilka dni temu Wiesław Rozłucki, na konferencji Wall Street, zorganizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Rezultaty widać gołym okiem.



W wyniku decyzji politycznych obroty na GPW dołują, brakuje nowych emitentów i zysków dla inwestorów. W konsekwencji GPW stacza się po równi pochyłej i coraz bardziej upodabnia się do pogrążanej w stagnacji Wiener Börse, z którą niedawno chciała się łączyć, a wcześniej rywalizowała o pozycję lidera w Europie Środkowej. Na drugim biegunie jest parkiet turecki, który rozwija się pod każdym względem. Wyróżnia go struktura inwestorów zbliżona do GPW w czasach świetności — gros obrotów generują inwestorzy indywidualni.
„Skłaniać to powinno do refleksji, czy warszawska giełda, rynek wschodzący, powinna dążyć do struktury obrotów rynków dojrzałych, z pomijalnym udziałem inwestorów indywidualnych, czy też zadbać o przyciągnięcie większego kapitałuod inwestorów indywidualnych. Dane wskazują, że siłą rynku tureckiego są właśnie inwestorzy indywidualni” — czytamy w raporcie „GPW — nowe otwarcie albo marginalizacja”, przygotowanego przez firmę Martis Consulting.
W raporcie porównano giełdy w Warszawie, Wiedniu i Istambule. Opracowanie wskazuje, że choć udział akcji w strukturze oszczędności gospodarstw domowych jest w Turcji niewielki, to jednak dwa razy większy niż w Polsce i Austrii. Różnica w udziale obligacji jest zaś tak duża, że nie ma jej nawet co porównywać.
W Turcji wprowadzono w życie niemal wszystkie postulaty, jakie w kontekście rozwoju giełdy pojawiały się w Polsce w ostatnich latach.
Nie gadają, a zrobili
Analiza Martis Consulting wskazuje, że w Turcji wprowadzono w życie niemal wszystkie postulaty, jakie w kontekście rozwoju giełdy pojawiały się w Polsce w ostatnich latach. Nierzadko w partykularnym interesie środowisk, które je zgłaszały, ale widać, że razem po prostu działają. Inwestorzy indywidualni płacą podatek od zysków kapitałowych według skali podatku od osób fizycznych, który w zależności od dochodów wynosi w Turcji od 15 do 35 proc. Nie podlegają jednak opodatkowaniu zyski kapitałowe, jeżeli inwestor był właścicielem akcji dłużej niż 2 lata.
— Polacy są wrażliwi na takie zachęty, ale wydaje się, że obecnie problem jest już bardziej złożony. Aby mówić o realnym odwróceniu obserwowanych tendencji, przydałoby się więcej przewidywalności politycznej. Inwestor nie może słyszeć, że dla spółki publicznej są ważniejsze cele niż budowanie wartości dla akcjonariusza— zaznacza Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
W Turcji funkcjonuje stosunkowo prosty mechanizm zachęcający do indywidualnego budowania zabezpieczenia emerytalnego, oparty na systemie ulg podatkowych i zwolnień z podatku od zysków. Pomysł na IKE, pamiętający lepsze czasy giełdy, nie stał się jednak powszechny.
— Ta propozycja nie została właściwie skalibrowana. Korzyść podatkowa jest zbyt daleko odsunięta w czasie. A po tym, co stało się z OFE, można się zastanawiać, czy w ogóle będzie — ocenia Jarosław Dominiak.
Turcja nie ma restrykcji w zakresie inwestycji zagranicznych ani repatriacji zysków. Obywatele innych państw i zagraniczne firmy mogą swobodnie kupować i sprzedawać instrumenty finansowe. Są jednak zobowiązani do korzystania z usług lokalnego biura maklerskiego. Brokerzy mają zaś niższe opłaty niż na GPW. W przypadku firm, ich giełdowe zyski są opodatkowane tak samo jak inne dochody, a obowiązująca dla korporacji stawka podatku to 20 proc. Podstawę opodatkowania można jednak zmniejszyć aż o 75 proc., spełniając kilka warunków, z których kluczowy jest wymóg wcześniejszego posiadania danych akcji przez co najmniej dwa lata — czyli tak samo jak w przypadku inwestorów indywidualnych. Dywidendy — zarówno wypłacane firmom, jak i akcjonariuszom — podlegają 15-procentowemu podatkowi u źródła.
Skąd brać emitentów
Oprócz strony popytowej, czyli inwestorów, zasadniczą kwestią dla warszawskiej giełdy jest przyciągnięcie większej liczby wysokiej jakości spółek, które będą mogły stać się obiektem zainteresowania inwestorów. Martis Consulting przygotował nawet subiektywną liczbę 30 nienotowanych spółek, które mogłyby stanowić zaplecze indeksu WIG30 albo nawet odmienić jego oblicze (dziś dominuje sektor finansowy, w tym banki i energetyka, brakuje natomiast szybkorosnących spółek z tzw. nowej gospodarki), gdyby znalazły się na GPW. By je do tego zachęcić, Martis Consulting proponuje okresową obniżkę podatku CIT dla debiutantów giełdowych i szersze uznawanie za koszty uzyskania przychodów wydatków związanych z debiutem. Sęk w tym, że przynajmniej dla części spółek z listy może to być za mało.
— Nigdy nie zastanawialiśmy się nad wejściem na giełdę. Nie jesteśmy tym w ogóle zainteresowani, bo nie potrzebujemy finansowania — mówi Larysza Żuchowska, rzeczniczka farmaceutycznego Adamedu. Produkujący autobusy Solaris Bus & Coach wskazywał już wcześniej, że do debiutu zniechęca go m.in. brak obecności na giełdzie zagranicznych konkurentów i wahania nastrojów inwestorów. Spółka zastrzegała przy tym, że nawet obniżka CIT nie byłaby w stanie tego zrekompensować. Coraz częściej pojawia się też ryzyko związane z nacjonalizacją OFE. Przedstawiciele prywatnych spółek kręcą nosem na giełdę, bo nie chcą nagle mieć w akcjonariacie państwa.