Sprzedaż ciężarówek uznaje się za jeden z barometrów wzrostu gospodarczego. Jeśli rzeczywiście analizować przyszłość ekonomii na podstawie liczby rejestracji pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 16 ton, to można być spokojnym o polską i europejską gospodarkę.
Firmy wymieniają
Rejestracje nowych aut ciężarowych poszybowały w górę. Polski rynek od stycznia do sierpnia w 2015 r. wzrósł o 29,5 proc. Sprzedaż przekroczyła 12 tys. pojazdów — wynika z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM).
— Duża sprzedaż jest przede wszystkim efektem zapotrzebowania na transport. Na europejskim rynku obserwujemy to już od jakiegoś czasu, a Polska jest jednym z jego liderów. Ani kryzys na Ukrainie, ani niepewna sytuacja w Grecji nie wpłynęły na decyzje przewoźników. Poza stabilną sytuacją gospodarczą wpływ na decyzje firm o zakupach ma tez to, że nowe ciężarówki z silnikami spełniającymi normę Euro 6 są tańsze w eksploatacji. Zachęcające są też ceny benzyny, które zwiększają rentowność transportu — wskazuje Zbigniew Kołodziejek, dyrektor marketingu w DAF Trucks Polska. Wszyscy producenci odnotowali dwucyfrowy wzrost sprzedaży. Od początku 2015 r. najwięcej zarejestrowanych pojazdów o dmc powyżej 16 ton wyjechało z fabryki DAF (2366 ciężarówek). To wzrost o 35,2 proc. w porównaniu z 2014 r. MAN sprzedał 2131 tej wielkości aut (wzrost aż o ponad 50 proc.), a trzecia Scania niewiele mniej — 2095 aut (wzrost o 32 proc.). Paweł Paluch, dyrektor ds. marketingu w Scania Polska, zaznacza, że większość ciągników siodłowych przewoźnicy kupują z przeznaczeniem do transportu międzynarodowego.
— Zakupy nowych pojazdów wiążą się raczej z wymianą floty na młodszą niż z jej powiększaniem. Firmy przekonały się już do pojazdów spełniających unijną normę Euro 6, które są znacznie bardziej ekonomiczne. Przewoźnicy chętnie korzystają też z dodatkowych usług, np. szkolenia kierowców czy systemów pozwalających zbierać i analizować informacje o eksploatacji pojazdu, wymagają także przyjmowania w rozliczeniu starych ciężarówek — mówi Paweł Paluch.
Brak kierowców
W innych krajach UE sprzedaż najcięższych pojazdów również wypada bardzo dobrze. Od stycznia do czerwca 2015 r. zarejestrowano tam ponad 126 tys., takich aut o 20,3 proc. więcej niż przed rokiem — wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów. Polska jest czwartym rynkiem w Unii pod względem liczby nowych rejestracji ciężarówek. Najwięcej takich pojazdów sprzedano w Niemczech (32 tys.), ale wzrost rok do roku wyniósł tylko 2,2 proc. We Francji było to 9,4 proc. (18,3 tys. aut), a w Wielkiej Brytanii aż 57,7 proc. (15,4 tys. ciężarówek). Na uwagę zasługuje też sprzedaż w Hiszpanii — 8,3 tys. pojazdów, wzrost o 47,4 proc. — Polska jest czwartym największym rynkiem także dla naszej firmy, ale powoli goni ją Hiszpania, gdzie przez długi czas sprzedaż aut ciężarowych była w stagnacji. Spodziewamy się, że w Polsce ten rok zakończymy z jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi wynikami od 2007 roku — mówi Paweł Paluch. Czy na sprzedaż wpłynie wciąż nie rozwiązana sprawa minimalnych stawek dla kierowców, którą obcym przewoźnikom chcą narzucić Niemcy, Norwegia, Włochy i Francja?
— Popytowi na nowe auta ciężarowe nie zagroziły różne mniejsze kryzysy w branży, np. spór dotyczący noclegów dla kierowców czy sytuacja w Grecji. W wyniku konfliktu na Ukrainie przewoźnicy, którzy skupiali się na wschodnich przewozach, szukają teraz klientów na zachodzie Europy. Dlatego sprawa minimalnych stawek nie powinna się odbić negatywnie na wynikach sprzedaży ciężarówek, zwłaszcza, że czwarty kwartał prawie zawsze jest pod tym względem dobry — ocenia Paweł Paluch. Także zdaniem Zbigniewa Kołodziejka niepewność co do ostatecznych decyzji dotyczących płacy minimalnej może wcale nie mieć dużego znaczenia dla sprzedaży aut. Pojawia się jednak inny problem.
— Płace dobrych kierowców obecnie i tak rosną. Zakupy aut przez przewoźników ogranicza brak wykwalifikowanych kierowców. Wiele firm transportowych deklaruje, że mogłyby zwiększyć floty, ale nie będą w stanie znaleźć odpowiednich ludzi do przewozu. Duża część dobrych kierowców wyjechała za granicę, gdzie otrzymują wyższe pensje, a tej luki nie udaje się zapełnić pracownikami spoza Polski — tłumaczy Zbigniew Kołodziejek. & © Ⓟ