Tematy energetyczne zeszły pod strzechy. To z jednej strony efekt rozwoju energetyki prosumenckiej, czyli głównie zapału Polaków do montowania na dachach paneli słonecznych, a z drugiej wzrostu ich zainteresowania kryzysem klimatycznym. Swoje dołożyła też wojna w Ukrainie, która uzmysłowiła konsekwencje uzależnienia od paliw kopalnych, ponadto pochodzących od jednego tylko — rosyjskiego — dostawcy.
W ostatnich dekadach tematy energetyczne nie odgrywały w polskiej polityce wielkiej roli, a strategie kolejnych rządów były podobne — oparte na utrzymywaniu uprzywilejowanej pozycji górnictwa węglowego, na ignorowaniu zielonych trendów i odkładaniu ważnych decyzji.
Dziś jednak każda partia ma postulaty energetyczne. Jednocześnie rząd Zjednoczonej Prawicy, nie mogąc już dłużej ignorować europejskich trendów, uruchomił w ostatnich latach dwa potężne procesy: przygotowanie do budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej i przygotowanie kraju do odejścia od węgla do 2049 r.
Czy po wyborach ten kurs powinien zostać utrzymany, przyśpieszony, a może opóźniony? Zapytaliśmy ekspertów.
Łapmy szansę, skoro przyszła
W ostatnim tygodniu września w ferworze kampanii i asyście premiera Morawieckiego państwowa spółka Polskie Elektrownie Jądrowe podpisała z amerykańskim konsorcjum umowę na zaprojektowanie pierwszej elektrowni na Pomorzu. Do budowy wciąż daleko, a przykład nieukończonej elektrowni w Żarnowcu w czasach PRL pokazuje, że do zatrzymania inwestycji może dojść nawet na etapie zaawansowanych prac budowlanych.
Koszt pierwszej elektrowni to ponad 100 mld zł. Pierwszy blok ruszy najwcześniej w 2033 r., a większość takich inwestycji na świecie notuje wieloletnie opóźnienia i znaczące przekroczenie budżetu.
Czy należy zatem kontynuować prace związane z atomem?
— A jaką mamy alternatywę? — odpowiada Henryk Kaliś z Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu.
Według niego w Polsce funkcjonują dziś 44 bloki na węgiel kamienny o mocy około 200 MW. Państwowa strategia zakłada, że to właśnie one mają gwarantować bezpieczeństwo systemu do czasu transformacji energetyki, ale ich stan techniczny jest zły. Wymagają rewitalizacji, której na razie nikt nie prowadzi, ponieważ powinna się tym zająć Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego, która jakoś nie może powstać.
— Dlatego głównym elementem transformacji powinny być właśnie źródła jądrowe. Gwarantują nie tylko zmniejszenie emisyjności energetyki, ale również utrzymanie bezpieczeństwa energetycznego oraz parametrów pracy całego systemu — uważa Henryk Kaliś.
O potrzebie zbudowania w Polsce systemowych elektrowni atomowych mówi się już od co najmniej 20 lat.
— Jeżeli teraz jest na to szansa, to trzeba z niej skorzystać i jak najszybciej przystąpić do budowy — uważa Henryk Kaliś.
Otoczenie ma znaczenie
— Wiele krajów Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej ma elektrownie jądrowe, więc dlaczego Polska ma ich nie mieć? — tak odpowiada Grzegorz Należyty, prezes Siemens Energy w Polsce.
Podkreśla jednak, że inwestowanie w energetyką jądrową ma sens wtedy, gdy wokół tego projektu powstają nowe sektory gospodarki — związane z edukacją, technologią, fizyką czy medycyną. W naszym regionie natomiast są kraje, które mają elektrownie atomowe, ale nie wykorzystały ich potencjału do budowy innych przedsięwzięć, co wynikało z ich ówczesnej słabości gospodarczej.
— Polska nie miała udziału w pracach nad sztuczną inteligencją, nie ma osiągnięć w przemyśle danych, nie odgrywa też znaczącej roli w przemyśle kosmicznym. Może atom mógłby stymulować rozwój polskich technologii — zastanawia się prezes Siemens Energy.
Jednocześnie zwraca uwagę, że na tle fotowoltaiki, wiatru na lądzie, gazu czy wiatru na morzu atom jest najdroższym źródłem energii.
— Wojna w Ukrainie pokazała jednak, że bezpieczeństwo energetyczne ma swój koszt. Że nie warto uzależniać się od tylko jednej technologii. Nie trzeba więc dążyć do całkowitego zastąpienia węgla atomem. Mamy też potencjał w morskich i lądowych farmach wiatrowych, fotowoltaice, geotermii, biomasie, biogazie, wodorze czy w spalarniach śmieci — dodaje Grzegorz Należyty.
Data dobra, bo konkretna
A co z węglem? Umowa społeczna zawarta przez rząd z górnikami zakłada stopniowe wygaszanie kopalni węgla kamiennego do 2049 r.
— W rzeczywistości data odejścia od wydobycia będzie wcześniejsza. Energetyka odnawialna rośnie w siłę, moce konwencjonalne będą coraz mniej potrzebne, a uprawnień do emisji będzie coraz mniej — mówi Aleksandra Gawlikowska-Fyk, dyrektorka programu elektroenergetyka w Forum Energii.
Jej zdaniem transformacja energetyki, która jest najłatwiejszym sektorem do dekarbonizacji, będzie się dokonywać już w latach 30., natomiast kolejna dekada powinna zostać przeznaczona na dekarbonizację innych sektorów.
— W 2050 r. mamy przecież osiągnąć neutralność klimatyczną — przypomina Aleksandra Gawlikowska-Fyk.
Należy jednak docenić samo określenie konkretnej daty odejścia od wydobycia węgla.
— Wyznacza horyzont transformacji i powoduje konieczność uruchomienia przygotowań. Ma to szczególne znaczenie dla regionów, które mogą zacząć planować nie tylko zamykanie kopalni, ale też wspieranie nowych przedsięwzięć — tłumaczy ekspertka Forum Energii.
Górniczy spokój to sukces
Grzegorz Należyty uważa wynegocjowanie górniczej umowy społecznej za ogromne osiągnięcie — z jednej strony wyznacza datę zamknięcia kopalni, a z drugiej zapewnia spokój społeczny.
— Historyczne przykłady z innych krajów pokazują, że ma to znaczenie. Mając spokój społeczny, państwo będzie mogło podejmować decyzje dotyczące kopalni oparte na rachunku ekonomicznym, czyli np. kosztach emisji czy paliwa — tłumaczy szef Siemens Energy.
Opóźnienie zamknięcia kopalni — co sugeruje Dominik Kolorz, szef śląskiej Solidarności, mówiąc, że może potrwać nawet do 2060 r. — nie wydaje mu się realne.
— Transformacja jest konieczna z przyczyn gospodarczych i finansowych, ponadto w sektorze energetycznym dokonuje się naturalna wymiana pokoleń, a nowi ludzie chętniej dołączają do takich sektorów jak OZE czy nowe technologie. Do zamknięcia kopalni w Polsce może dojść nawet przed 2049 r., ale wyniknie to z naturalnych i racjonalnych procesów decyzyjnych — uważa Grzegorz Należyty.
Węgiel polski i drogi
Henryk Kaliś podkreśla natomiast fakt, że cena węgla z polskich kopalni jest dziś prawie o połowę wyższa niż cena w portach ARA.
— Polscy odbiorcy nie powinni przepłacać, a oderwanie mechanizmów wyceny naszego węgla od realiów światowego rynku i kryteriów ekonomicznych może skończyć się katastrofalnie dla całej polskiej gospodarki — tłumaczy Henryk Kaliś, dodając, że m.in. dlatego polscy odbiorcy przemysłowi są zmuszeni do budowy własnych źródeł energii, dlatego też tak ważna jest przemysłowa energetyka odnawialna.