Po publikacji raportu i doskonałych prognoz okazało się, że akcje Nvidii zyskały kilkanaście procent i ustanowiły nowy rekord wszech czasów. To pociągnęło za sobą cały rynek dużych spółek. Można powiedzieć, że był to szaleństwa ciąg dalszy. Jedna spółka (Nvidia) pociągnęła wzrosty cen na rynku tylko dużych spółek. Pisałem wtedy, że to jest tak bezsensowne, że korekta będzie bolesna. Ale tylko korekta, bo hossa AI będzie trwała.
Interesujące było to, że doskonale zachowywał się też niemiecki indeks XETRA DAX. W lutym zyskał niewiele mniej niż NASDAQ (ponad pięć procent). Luty nie potwierdził więc statystki (trzeci najgorszy miesiąc roku) i nie potwierdził miejskiej legendy (mój urlop to spadki indeksów). Wszystkiemu "winna" jest właśnie Nvidia. Bez niej sytuacja byłaby inna. Można jednak odwoływać się do tej miejskiej legendy, bo na WIG20 korekta rozpoczęła się na pięć dni przed końcem mojego urlopu 😉.
W USA, jak pisze Bloomberg, rynek atakował przede wszystkim "casino crowd" (tłum działający na giełdach jak w kasynie). Analitycy Citigroup twierdzą, że stawiających na wzrost indeksów jest najwięcej od trzech lat. Indeks CNN (od skrajnej chciwości do skrajnego strachu) ciągle jest na polu „skrajna chciwość” albo blisko tego pola.
Dziwnie to wszystko wyglądało i widać było, że rynek gotów jest do korekty. Problem w tym, że jak pisze się w głównych agencjach informacyjnych, obóz niedźwiedzi, grających na spadki indeksów, jest wystraszony hossą i boi się mocno angażować po spadkowej stronie rynków.
Na tle rynków akcji błyszczał bitcoin, gdzie gołym okiem widać było manipulacje mające na celu wyciągnięcia ceny tego czegoś w niebiosa. Wspominam o tym z obowiązku, bo jak zapewne większość Czytelników wie, ja uważam, że bitcoin jest wart realnie okrągłe zero. Co nie zmienia tego, że jego cena może rosnąć do nieskończoności. To takie cebulki tulipanowe XXI wieku (https://pl.wikipedia.org/wiki/Tulipomania).
Pozazdrościło bitcoinowi złoto, które powoli drożało, ale pokonało opór na poziomie 2.070 dolarów przebijając się ponad poziom 2.100 dolarów. Jeśli zapomnieć o dziwnym i chwilowym wyskoku ceny z 4. grudnia 2023 roku to można powiedzieć, że cena złota biła rekordy. Mówiono, że to jest wynik czekania na obniżki stóp procentowych, ale według mnie to tylko takiej wygodne, aczkolwiek błędne uzasadnienie.
Na rynku walutowym niewiele się w lutym zmieniło. Po początkowym umocnieniu dolara (i osłabieniu złotego) druga połowa lutego przyniosła zwrot i cały miesiąc zakończył się praktycznie neutralnie. Nie było widać wielkiego efektu tego, ze Komisja Europejska odblokowała KPO i środki spójności (w sumie blisko 140 mld euro). To już dawno rynki zdyskontowały. Nie ulega jednak wątpliwości, że silny zloty z nami pozostanie na dłużej.
Piszę tekst po dniu, kiedy to indeksy na Wall Street mocno spadły, a WIG20 dał wstępny sygnał sprzedaży. Pretekstem do korekty w USA było czekanie na wystąpienie szefa Fed przed komisjami Kongresu (6 i 7. marca) - półroczny raport o sytuacji gospodarczej i polityce monetarnej . To było tylko pretekstem, bo wiadomo, że Jerome Powell, szef Fed, zdania nie zmienił - w marcu obniżki nie będzie, a potem się zobaczy i wszystko będzie zależeć od danych makro.
Pozostaje sprawdzić (pewnie 8. marca po publikacji raportu z rynku pracy w USA), czy spadek z 5. marca to dłuższa korekta (zapowiadana przez Xelion na pierwszy kwartał), czy jak zwykle chwilowy odpoczynek od zwyżek. Na szalonym rynku stawianie prognoz jest niezwykle ryzykowne, więc powiem jedynie, że korekta powinna nastąpić, ale to wcale nie znaczy, że „casino crowd” na to pozwoli.
Jeśli mowa o danych makro to warto odnotować pogarszające się wskaźniki z amerykańskiej gospodarki. Słabiej jest ze sprzedażą detaliczną, produkcją, nastrojami konsumentów, sprzedażą dóbr trwałego użytku, a inflacja co prawda spada, ale nie tak mocno jak tego oczekiwano (zamiast 2,9% zobaczyliśmy 3,1%). Jaki jest wniosek? Że istnieje coraz większe ryzyko pojawienia się stagflacji – dość wysokiej inflacji i słabego wzrostu gospodarczego.
Na razie głosy na ten temat są bardzo ciche i chodzą gdzieś po obrzeżach rynków. Inwestorzy to jednak takie stado, które bardzo łatwo jest pchnąć w jednym kierunku. Pogodzono się już z tym, że Komitet Otwartego Rynku obniży stopy w tym roku nie sześć, jak oczekiwali optymiści, a jedynie trzy razy. Na razie jednak nie boją się stagflacji. Gdyby tak się stało to na rynkach zapanuje prawdziwa korekta.
KOMENTARZE (29)
Jest nowy wpis. Zapraszam
R. zdają sobie sprawę, że nie mają szans w wojnie konwencjonalnej w starciu z NATO. Dlatego, gdy do niej dojdzie, użyją broni jądrowej.
Zełenski wie, że jego szanse na zwycięstwo nad R w pojedynkę są żdne, lecz umożliwi je wciągnięcie do wojny NATO.
Zobowiązania artykułu 5 dotyczą wojny konwencjonalnej. W wojnie jądrowej nie obowiazują, bo wojna jądrowa z udziałem Ameryki nie może wyłonić zwycięzcy.
Amerykanie wiedzą , że nie sa w stanie wygrać wojny jądrowej z R, dlatego bardzo pilnują, aby do niej nie doszło.
Wojna jądrowa w Europie bez udziału Ameryki zakończy sie zwyciestwem Rosji.
Krajem na terenie którego bedzie sie rozgrywać bedzie Polska.
@ABC
"Zobowiązania artykułu 5 dotyczą wojny konwencjonalnej. W wojnie jądrowej nie obowiazują, ..."
A mógłbyć zacytować ów art. 5, na który się powołujesz? Czy może "kopiuj/wklej", to dla ciebie za trudne?
Na dniach ma wpłynąć wniosek o TS dla prezesa NBP .
Można usłyszeć głosy że taki wniosek nie ma sensu ponieważ obecnego prezesa zastąpi ktoś inny z jego bliskiego kręgu lub że ta zmiana nie spowoduje zmiany polityki NBP lub że kroki jakie podejmował prezes były kolegialne lub że jego działania były co do zasady słuszne tyle że obleczone w nieudolny anturaż medialnego przekazu . Tak mówią jego umiarkowani krytycy .
Zastanówmy się .
Podstawowym celem NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen . To cel podstawowy i główny .
Czy przez minione lata ten cel został spełniony . Wiemy że nie . Pytanie dlaczego . Umiarkowani krytycy mówią że okoliczności wymusiły działania niestandardowe (skup obligacji , zapewnienie płynności ) . Czy jednak należało przy tym złożyć do grobu cel główny?. Oczywiście nie . Inflacja bo o niej mówimy dopieszczała w tamtym czasie jedynie rządzących pozwala liczyć na nadzwyczajne budżetowe dochody, efektowne zyski dla ówczesnego budżetu przyniosło też osłabienia złotego . Skala inflacji osiągała przy tym poziomy znane z okresu transformacji . Skutki tego będziemy przerabiać latami . Obecny rząd oddalił nieco widmo całkowitej pauperyzacji zawodu nauczyciela . Jednak w kolejce stoją inni . To urzędnicy wszelkich urzędów średniego szczebla którym inflacja dokonała w płacach egalitarnej rewolucji równając je z pracownikami zarabiającymi najniższą krajową . To żołnierze którym niezwłocznie trzeba zasypać inflacyjną wyrwę ponieważ kontestują swoje zarobki nogami w czasach kiedy stają się niezbędnie potrzebni . To też pracownicy poczty dla których masywne podwyżki płacy minimalnej mające swoje korzenie w blisko 20 % inflacji nie do udźwignięcia dla firmy w obecny stanie stają się przyczyną utraty pracy (oby nie) . To w końcu oszczędzający którym skumulowana inflacja przepaliła blisko połowę kapitału. Czy po tym wszystkim można być umiarkowanym krytykiem ?.
Putin postanowił z agresora stać się ofiarą . Mimo ostrzeżeń o zagrożeniu atakiem terrorystycznym poczekał na jego materializację by osobiście wybrać i wskazać wroga przeciwko któremu skieruje gniew Rosjan . To wygodniejsze być choć trochę ofiarą i działa na Rosjan którzy obecnym stanem umysłów przypominają społeczeństwa dotknięte jak pisał Kapuściński przez agresywną, wszechwładną, totalną irracjonalność . Dzisiejsze naloty na centrum Kijowa zdają się świadczyć że tego wyboru Putin dokonał a w zasadzie umocnił swój wybór z przed dwóch lat . Choć może lista nie jest zamknięta ponieważ ogranicza go tylko wyobraźnia .
Na NYSE o 19:00 w koncu weszla zagranica...