Potwierdziły się wstępne wyliczenia GUS. Deflacja we wrześniu pogłębiła się rok do roku do 0,8 proc. z 0,6 proc. miesiąc wcześniej. Główny napęd spadków to wciąż dołujące ceny paliw, które w porównaniu z sierpniem obniżyły się o blisko 5 proc. Swoje dołożyło wprowadzenie niższych taryf na gaz ziemny, dzięki którym rachunki Kowalskiego zmniejszyły się o 3 proc., i darmowe podręczniki szkolne.



— Nie ma też zaskoczenia w przypadku cen żywności i napojów bezalkoholowych, które wzrosły w ujęciu miesięcznymo 0,6 proc. — komentuje Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego, i podkreśla, że był to większy wzrost niż w analogicznych miesiącach ubiegłych lat.
— Widać efekt suszy, choć trzeba podkreślić, że byłby on prawdopodobnie jeszcze większy, gdyby nie nałożone przez Rosję w ubiegłym roku embargo na towary rolno-spożywcze — mówi ekonomistka Banku Pocztowego
. Eksperci są zgodni — mimo że ceny spadły mocniej, to z deflacją nad Wisłą będziemy się żegnali, choć bardzo powoli.
— Patrząc w przyszłość, widzimy stopniowy powrót cen nad kreskę pod koniec czwartego kwartału — prognozuje Jakub Rybacki, ekonomista ING BSK. Dzisiaj ekonomiści stawiają, że dopiero grudzień przyniesie wyczekiwaną od wielu miesięcy inflację, a jeszcze jakiś czas temu była nadzieja, że ceny wzrosną najpóźniej w listopadzie.
— Skala wzrostu cen będzie dość symboliczna — ok. 0,3 proc. Nie można jednak wykluczyć, że wyjście inflacji ponad kreskę przesunie się na styczeń — uważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Dlaczego? Ponieważ hamują gospodarki wschodzące, co odbija się najmocniej na cenach surowców, które na niskim poziomie najbardziej trzymają problemy w Chinach.
— To natomiast będzie sprzyjało utrzymywaniu w Polsce niskiej inflacji — ocenia Wiktor Wojciechowski.
Nie jesteśmy osamotnieni w walce ze spadającymi cenami.Deflacja we wrześniu prawdopodobnie wróciła także do strefy euro, a prognozy wskazują, że presja inflacyjna to pieśń dalekiej przyszłości. Europejski Bank Centralny (EBC) uważa, że w całym bieżącym roku ceny będą tylko nieznacznie nad kreską, a w przyszłym urosną średnio o 1,1 proc.
— Trzeba powiedzieć, że jesteśmy wyraźnie poniżej celu. Główną winę ponosi za to drastyczny spadek cen ropy naftowej i surowców. To są elementy, na które bank centralny nie może wpłynąć — mówił na konferencji o przyszłości gospodarki europejskiej organizowanej przez NBP Ewald Nowotny, członek Rady Prezesów EBC.
Rynki finansowe odczytały to jednak jako możliwość większej stymulacji gospodarki strefy euro przez bank centralny, aby rozkręcić wzrost PKB, a tym samym inflację. To znak, że drukarki EBC mogą wypuścić na rynki więcej niż 60 mld EUR miesięcznie. Nasze władze monetarne nie będą się kwapiły do cięcia kosztu pieniądza w nadchodzących miesiącach. Tym bardziej że niemal cały skład Rady Polityki Pieniężnej zostanie wymieniony na początku przyszłego roku i od nowego będzie zależało, co dalej ze stopami. Wielu ekspertów widzi w tym możliwość, że ostatnie słowo na temat obniżki nie zostało jeszcze powiedziane.
— Nowi członkowie RPP — gdy wskaże ich prezydent Andrzej Duda i lider sondaży wyborczych PiS — mogą być bardziej zorientowani na wzrost gospodarczy i chętniejsi do łagodzenia polityki pieniężnej — ocenia Jakub Rybacki.