Deutsche Telekom sądzi się z Lesznem
Deutsche Telekom, niemiecki gigant telekomunikacyjny, domaga się, przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, od władz Leszna uregulowania zapłaty wysokości 112 tys. DEM (około 200 tys. zł) za wybudowanie miejskiej telewizji kablowej. Miasto nie jest jednak pewne, czy pieniądze należą się tej firmie.
Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces firmy Deutsche Telekom, niemieckiego giganta telekomunikacyjnego, przeciwko leszczyńskim władzom miejskim. Deutsche Telekom domaga się od Leszna kwoty 112 DEM (około 200 tys. zł) wraz z odsetkami za wybudowanie w 1993 r. miejskiej telewizji kablowej. Inwestycja kosztowała ponad 530 tys. DEM (około 1 mln zł).
Wstrzymana wypłata
Już pod koniec 2000 r. w wyniku skargi DT złożonej w Sądzie Okręgowym w Poznaniu nakazano władzom Leszna zapłacenie firmie 112 tys. DEM wraz z odsetkami. Kwota ta wynika z udokumentowanych przez DT prac i dostarczonych urządzeń dla Leszna. Mimo nakazu sądowego, miasto nie wypłaciło pieniędzy DT.
— Dotychczas miasto zapłaciło Niemcom ratę wysokości 24 tys. DEM (około 40 tys. zł). Później pojawiły się wątpliwości, czy pieniądze rzeczywiście należą się Deutsche Telekom. Dlatego poprzednie władze Leszna wstrzymały dalszą spłatę — wyjaśnia Eugeniusz Karpiński z Urzędu Miasta w Lesznie.
Wątpliwe następstwo
W 1993 r. Leszno podpisało z firmą Deutsche Bundespost Telekom umowę dotyczącą wybudowania w mieście sieci telewizji kablowej. Umowa przewidywała, że spłatę należności wysokości 530 tys. DEM miasto ureguluje w ratach w ciągu pięciu lat, począwszy od 1996 r.
W 1996 r., jeszcze przed zapłaceniem pierwszej raty, Deutsche Bundespost Telekom, która wybudowała kablówkę w Lesznie, przekształciła się w trzy spółki akcyjne: Deutsche Telekom, Deutsche Post i Deutsche Post Bank. Spółki te stały się prawnymi spadkobiercami DBT. W 1996 r. Leszno przekazało DT pierwszą ratę. Ponieważ jednak w przedstawionych przez Niemców dokumentach pojawiły się nieścisłości, ówczesne władze Leszna zaproponowały przedstawicielom DT ich wyjaśnienie. DT nie dostarczył jednak wystarczających dowodów, które potwierdziłyby słuszność jej żądań. Leszno nie zapłaciło więc kolejnych pieniędzy.
— Niemcy nie udokumentowali m.in. niektórych z dostarczonych urządzeń. Przestaliśmy więc płacić, tym bardziej że zachodziła obawa, że pozostałe dwie firmy mogą zgłosić się z podobnymi roszczeniami — twierdzi Maciej Dziamski z UM w Lesznie.