Zaledwie 3 na 20 wierzycieli w Polsce dostaje opłatę za towar bez żadnych opóźnień — wynika z danych Creditreform za 2011 r. Brak zapłaty nigdy nie wpływa dobrze na funkcjonowanie firmy. Jednak wielu przedsiębiorców samodzielnie przyczynia się do takiego stanu rzeczy, nie walcząc o swoje należności.
— Przedsiębiorcy w Polsce niezwykle rzadko wykorzystują łatwo dostępne narzędzia egzekwowania należności, od miękkiej windykacji przez rejestry dłużników, nie wspominając już o windykacji twardej — mówi Marcin Ledworowski, wiceprezes BIG InfoMonitor.
Jego zdaniem, pasywna postawa sprawia, że dłużnicy nabierają przekonania o powszechnej tolerancji dla swojej nierzetelności. A często do odzyskania pieniędzy wystarczy tylko poinformowanie dłużnika o oczekiwanym terminie zapłaty, ponieważ część opóźnień może wynikać ze złego obiegu faktur w firmie, zagubienia dokumentu albo niedopilnowania terminu płatności. Jeśli to nie przyniesie skutku, warto skorzystać z miękkiej windykacji.
— To negocjacje z dłużnikiem zmierzające do uzgodnienia warunków dobrowolnej spłaty długu — terminów płatności i wysokości rat dostosowanych do realnych możliwości dłużnika — mówi Joanna Nowicka-Kempny, prezes Centrum Finansowego Banku BPS.
Obejmują więc telefony, esemesy, spotkania. Jednak głównymi narzędziami są tutaj formularze wezwania do zapłaty oraz ostrzeżenia o wpisie do ewidencji dłużników.
— Tylko po wysłaniu wezwania do zapłaty 35 proc. dłużników spłaca swoje należności. Kolejne 20 proc. reguluje zobowiązania po umieszczeniu danych w rejestrze — mówi Marcin Ledworowski.
— Przedsiębiorcy często nie robią nic w celu odzyskania zaległych płatności, ponieważ obawiają się utraty dobrych relacji z kontrahentami — tłumaczy Krzysztof Kuniewicz, dyrektor generalny Bibby Financial Services. Jednak w rzeczywistości okazuje się, że upomnienie się o pieniądze nie wywołuje takich konsekwencji.