Dłużników trzeba krótko trzymać

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2012-08-09 00:00

Przedsiębiorcy problemy z zatorami płatniczymi często mają na własne życzenie. Nie walczą o swoje pieniądze.

Zaledwie 3 na 20 wierzycieli w Polsce dostaje opłatę za towar bez żadnych opóźnień — wynika z danych Creditreform za 2011 r. Brak zapłaty nigdy nie wpływa dobrze na funkcjonowanie firmy. Jednak wielu przedsiębiorców samodzielnie przyczynia się do takiego stanu rzeczy, nie walcząc o swoje należności.

— Przedsiębiorcy w Polsce niezwykle rzadko wykorzystują łatwo dostępne narzędzia egzekwowania należności, od miękkiej windykacji przez rejestry dłużników, nie wspominając już o windykacji twardej — mówi Marcin Ledworowski, wiceprezes BIG InfoMonitor.

Jego zdaniem, pasywna postawa sprawia, że dłużnicy nabierają przekonania o powszechnej tolerancji dla swojej nierzetelności. A często do odzyskania pieniędzy wystarczy tylko poinformowanie dłużnika o oczekiwanym terminie zapłaty, ponieważ część opóźnień może wynikać ze złego obiegu faktur w firmie, zagubienia dokumentu albo niedopilnowania terminu płatności. Jeśli to nie przyniesie skutku, warto skorzystać z miękkiej windykacji.

— To negocjacje z dłużnikiem zmierzające do uzgodnienia warunków dobrowolnej spłaty długu — terminów płatności i wysokości rat dostosowanych do realnych możliwości dłużnika — mówi Joanna Nowicka-Kempny, prezes Centrum Finansowego Banku BPS.

Obejmują więc telefony, esemesy, spotkania. Jednak głównymi narzędziami są tutaj formularze wezwania do zapłaty oraz ostrzeżenia o wpisie do ewidencji dłużników.

— Takie upomnienia mają uświadomić dłużnikowi, że opóźnienie płatności może przysporzyć mu problemów — mówi Marcin Ledworowski.

W tym celu warto nawiązać współpracę np. z biurem informacji gospodarczej (BIG), które swoim logo opatrzy wezwania. Wpis do rejestru dłużników BIG może utrudnić negocjowanie kredytu w banku lub uniemożliwić transakcje z kontrahentami.

Jest więc dla dłużników niewygodny. Dokonuje się go po 30 dniach od wysłania wezwania do zapłaty. Jednak aby można było przekazać informacje o zadłużeniu, powinno ono spełniać określone kryteria. Dług musi być przeterminowany co najmniej 60 dni i wynosić minimum 500 zł. W wielu przypadkach nie ma jednak potrzeby zamieszczania informacji o długu w rejestrze.

— Tylko po wysłaniu wezwania do zapłaty 35 proc. dłużników spłaca swoje należności. Kolejne 20 proc. reguluje zobowiązania po umieszczeniu danych w rejestrze — mówi Marcin Ledworowski.

Miękka windykacja sprawdza się najlepiej, kiedy przyczyną powstania zaległości jest brak dyscypliny płatniczej, brak efektywnych metod egzekwowania zadłużenia lub poczucie bezkarności. Jeśli nie daje efektów, trzeba sięgnąć po bardziej zdecydowane środki, czyli tzw. twardą windykację.

Można skierować sprawę na drogę postępowania sądowego lub egzekucyjnego albo skorzystać z usług profesjonalnej firmy windykacyjnej. Na pewno nie warto siedzieć z założonymi rękami i liczyć na to, że pieniądze same do nas wrócą. Niestety, tak właśnie postępuje wielu przedsiębiorców.

— Przedsiębiorcy często nie robią nic w celu odzyskania zaległych płatności, ponieważ obawiają się utraty dobrych relacji z kontrahentami — tłumaczy Krzysztof Kuniewicz, dyrektor generalny Bibby Financial Services. Jednak w rzeczywistości okazuje się, że upomnienie się o pieniądze nie wywołuje takich konsekwencji.

— Odzyskiwanie należności w większości przypadków nie wygląda tak drastycznie, jak odmalowują to firmy. Siedmiu na dziesięciu dłużników spłaca swoje zobowiązania na drodze miękkiej windykacji, czyli bez udziału sądu lub komornika — twierdzi Marcin Ledworowski.

Jego zdaniem, dążenie do odzyskania należności jest prawem wierzyciela, z którego powinien korzystać. Wcześniejsze odzyskanie pieniędzy wiąże się z dużo mniejszym nakładem czasowym i finansowym niż w przypadku twardej windykacji.

22-333-97-28