DROBNE FIRMY BOJĄ SIĘ KOLEI

Bołtryk Marcin
opublikowano: 1999-02-12 00:00

DROBNE FIRMY BOJĄ SIĘ KOLEI

Rząd nie wspiera rozwoju transportu kombinowanego

NIECHCIANE DZIECKO: Transport kombinowany jest traktowany w Polsce trochę jak niechciane dziecko. Wszyscy widzą potrzebę jego rozwoju, jednak niewiele robi się aby to ułatwić — mówi Grzegorz Kaczanowski, prezes Towarzystwa Transportu Kombinowanego Polkombi. fot. Borys Skrzyński

Firmy skarżą się na wysokie ceny przewozów kolejowych. Przedstawiciele PKP twierdzą, że taryfy są niższe niż w Europie Zachodniej i do tego bardziej stabilne. Małe firmy transportowe boją się wysłać swoje przesyłki koleją.

Ideą przewozów kombinowanych jest odciążenie ruchu drogowego. Jednak rozwój tej gałęzi transportu napotyka liczne przeszkody.

— Wiele się mówi o przeładowaniu dróg, koleinach i korkach na granicach. Jednak, gdy ma dojść do konkretnych działań, brakuje chętnych, którzy by dali przykład — mówi Grzegorz Kaczanowski, prezes Towarzystwa Transportu Kombinowanego Pol-kombi.

Strach firm

Zdaniem Ewy Jachimskiej-Bieniek, naczelnika Zespołu Eksploatacji PKP, w rozwoju przewozów kombinowanych przeszkadza rozmiar polskich firm transportowych.

Jak twierdzi, na polskim rynku dominują mali przedsiębiorcy, którzy boją się oddać swój kontener czy naczepę i skorzystać z przewozów kombinowanych. Zdaniem Ewy Jachimskiej-Bieniek, nie ma się czemu dziwić, gdyż często jest to dorobek ich życia. Ostatnio jednak powstają coraz większe firmy spedycyjne i transportowe, które bez obaw będą korzystać z usług kolei i stworzą konkurencję dla firm zachodnich.

Poważnym utrudnieniem jest również słabo rozwinięta infrastruktura.

— Polskie terminale bardzo odstają od europejskich. Jedynie terminal Spedkontu w Łodzi i Bałtycki Terminal Kolejowy Gdynia Port zasługują na miano średnich, patrząc w skali Europy — zauważa prezes Kaczanowski.

Jednak zdaniem Ewy Jachimskiej-Bieniek, liczba terminali i ich wyposażenie są wystarczające.

Lecz, jak podkreśla, nie znaczy to, że nie należy nic robić.

Relatywnie tańszy

Według Ewy Jachimskiej-Bieniek, transport kombinowany jest relatywnie tańszy od samochodowego. Zauważa ona, że choć z punktu widzenia właściciela towaru koszty przewozu ciężarówkami są niższe, to jednak generalnie transport pociągiem okazuje się tańszy. Wystarczy uwzględnić mniejszą liczbę wypadków i znacznie większe bezpieczeństwo przewozu ludzi i towarów.

Zdaniem Grzegorza Kaczanowskiego, jednym z czynników hamujących rozwój transportu kombinowanego jest nieodpowiednia polityka cenowa polskich kolei.

— Gdyby okazało się, że PKP stosuje dla takich przewozów równie niską stopę zysku, jak koleje w Europie Zachodniej, konkurencyjność tego transportu znacznie by wzrosła — podkreśla Grzegorz Kaczanowski.

Można zarobić

Ewa Jachimska-Bieniek przypomina, że na cenę ma wpływ wiele czynników: od kosztów przeładunku aż po wydatki na zapewnienie większego bezpieczeństwa. Zauważa, że i tak ceny PKP są niższe niż na zachodzie Europy.

Zwraca uwagę, że polityka taryfowa jest w Polsce stosunkowo stabilna, a podwyżki mają na celu jedynie uwzględnienie inflacji. Przewozy kombinowane korzystają z dofinansowania rządowego praktycznie na całym świecie.

— Jeśli w kraju są złe drogi i słabo funkcjonują przejścia graniczne, transport koleją może okazać się opłacalny — stwierdza Grzegorz Kaczanowski.

Polkombi od trzech lat zwiększa ilość przewożonych towarów. W 1996 r. firma przewiozła około 10 tys. jednostek ładunkowych (kontenerów, nadwozi wymiennych i naczep), w 1997 r. już 16,9 tys., a w 1998 r. — 34,2 tys. W tej chwili dominują przewozy międzynarodowe, jednak zdaniem prezesa Kaczanowskiego, dobrze zorganizowana sieć terminali oraz odpowiednia strategia mogą zapewnić opłacalność transportu kombinowanego nawet na niewielkich odległościach.

Ewa Jachimska-Bieniek twierdzi, że PKP zarabia również na przewozach intermodalnych wewnątrz kraju, wożąc towary z polskich portów. Jej zdaniem, taka działalność również przynosi zyski. Transport kombinowany jest najbardziej opłacalny przy odległościach powyżej 500 km. Dlatego, zdaniem naczelnik Jachimskiej-Bieniek, kolej powinna zarabiać przede wszystkim na tranzycie.

W tej chwili połowa wszystkich przewozów kombinowanych to tranzyt, głównie ze wschodu na zachód. PKP realizuje niewiele przewozów z południa Europy na zachód i na północ. Według Ewy Jachimskiej-Bieniek jest to wynikiem obecności potężnego konkurenta w postaci portu w Rostoku. Jednak podkreśla ona, że polska kolej zamierza uruchomić przewozy przez Świnoujście.

Tiry na tory

W 1997 r. przez nasze wschodnie granice przejechało ponad 1 milion ciężarówek. Oznacza to, że każdego dnia kilka tysięcy dużych samochodów rozjeżdżało polskie drogi.

— Aż prosi się o uruchomienie pomostu kolejowego pomiędzy wschodem a zachodem Polski. Realizacja tego zamierzenia będzie możliwa tylko przy pomocy rządu i współpracy firm spedycyjnych oraz transportowych. Nie ma w tym kierunku żadnych skutecznych działań — twierdzi Grzegorz Kaczanowski.

Zdaniem Ewy Jachimskiej-Bieniek przewozy całych samochodów są najbardziej deficytowe i wymagają olbrzymiego dofinansowania. Liczba towarów przewożonych samochodami jest tak duża, że nawet gdyby udział transportu kombinowanego w przewozach kolei zwiększył się do 10 proc., to liczba ciężarówek na polskich drogach zmniejszyłaby się jedynie o 1 proc.

Marcin Bołtryk