Droga ropa bije w polski biznes

Bartosz Krzyżaniak
opublikowano: 2005-08-09 00:00

Paliwa już są rekordowo drogie, a wkrótce ich ceny mogą jeszcze pójść w górę. Jeśli tak się stanie — dzisiejsza opozycja zapowiada cięcie akcyzy.

Kolejne rekordy cen ropy na światowych rynkach — wczoraj cena baryłki zatrzymała się tuż przed barierą 63 USD — powodują ból głowy u niejednego przedsiębiorcy. I to nie tylko przedstawicieli branż bezpośrednio związanych z produktami ropopochodnymi, jak farmacja, chemia czy transport. Po kieszeni dostają także inne firmy, bo koszty transportu to znaczna część kosztów produkcji.

To nie koniec

Analitycy nie mają dobrych wiadomości — ropa może jeszcze zdrożeć.

— Jeśli ropa podrożeje powyżej 70 USD za baryłkę, za litr benzyny 95-oktanowej będziemy płacić około 5 zł. Podobnie zresztą zapłacimy za litr oleju napędowego — szacuje Aurelia Kuran-Puszkarska, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych (PIPP).

Jej zdaniem, na przełomie października i listopada dojdzie do wyrównania cen detalicznych benzyny 95 i ON. Podobna sytuacja, tyle że w hurcie, pojawiła się w Polsce w grudniu 2004 r. i trwała tydzień.

Ciężkie czasy dla uczciwych

Przedsiębiorcy nie mają możliwości uczciwej walki z drożejącymi paliwami — muszą tankować. By zbilansować straty, często decydują się ciąć inne koszty. Tymczasem po fali restrukturyzacji, która miała miejsce w ostatnich latach w polskich przedsiębiorstwach, nie za bardzo jest co ciąć. Trudno też sobie wyobrazić, by firma w kiepskiej kondycji inwestowała w pojazdy zużywające mniej paliwa.

— Tacy przedsiębiorcy będą rozglądać się za tańszym paliwem w szarej strefie lub przyjeżdżać do Polski z bakami napełnionymi za granicą. A to może oznaczać upadek wielu polskich stacji benzynowych — zauważa prezes PIPP.

Jak tłumaczy, już dziś niektóre stacje sprzedają paliwa z zaledwie kilkugroszową marżą.

— To nie wystarczy nawet na opłacenie pracowników. Jak długo można żyć ze sprzedawania napojów czy pompowania kół? — pyta.

Jak nie teraz, to później

Zdaniem prezes PIPP, drogie paliwa są wynikiem obciążeń podatkowych, z których największy stanowi podatek akcyzowy. Liczne apele o jego obniżenie kierowane do resortu finansów pozostają bezskuteczne.

— Liczę jednak na to, że minister w końcu obniży akcyzę. Głównie pod presją przedsiębiorców. Tym bardziej że już w drugiej połowie września zaczną oni dotkliwiej odczuwać skutki drogiego paliwa. Podobnie jak rolnicy. Dziś najczęściej narzekają turyści — mówi Aurelia Kuran-Puszkarska.

Jak zapowiada, już w tym tygodniu do walki o niższą akcyzę włączy się PSL.

— My apelowaliśmy o to już miesiąc temu — twierdzi Kazimierz Marcinkiewicz z PiS.

Zapowiada też, że jeśli nie uda się obniżyć akcyzy za tej kadencji, a ceny paliw będą tak wysokie jak dziś lub jeszcze wzrosną — akcyza zostanie obniżona przez nowy rząd.

Adam Szejnfeld, przewodniczący sejmowej komisji gospodarki z PO, zwraca uwagę, że kontynuacja wzrostu cen paliw może się okazać niebezpieczna dla inflacji.

— Jeśli tak będzie, obniżka akcyzy — po uprzednich symulacjach — byłaby do rozważenia — twierdzi poseł PO.