Jest pięć po dwunastej, a my dopiero szykujemy się do zainwestowania funduszy unijnych, bojąc się o wkład własny i kumulację projektów, które nakręcą spiralę inflacji — takie wnioski płyną z panelu EKG dotyczącego funduszy europejskich. Rządowi urzędnicy próbują tchnąć nieco optymizmu, ale ryzyko niewykorzystania dotacji unijnych jest coraz bardziej realne. Jeśli w ogóle napłyną.
— Jesteśmy liderem w uzyskiwaniu i wykorzystaniu funduszy Unii Europejskiej, ale ich waga jest zupełnie inna niż kilka lat temu. Dotacje unijne wciąż są dla nas bardzo ważne, ale Polska się rozwija i ma coraz więcej pieniędzy na inwestycje także z budżetu państwa — mówi Grzegorz Puda, minister funduszy i polityki regionalnej.
Unijne wsparcie dla regionów
Podkreśla, że wskaźnik wykorzystania dotacji europejskich z mijającej perspektywy sięga 96 proc., i ma nadzieję, że równie sprawnie uda się zainwestować dotacje z programów, które właśnie ruszają. Polska jest największym beneficjentem funduszy europejskich — ma szansę uzyskać aż 76 mld EUR, a znaczącym ich beneficjentem będą podmioty regionalne.
— Samorządowcy są najbliżej obywateli, czyli końcowych beneficjentów, i najlepiej wiedzą, jakie są potrzeby inwestycyjne — mówi Grzegorz Puda, podkreślając, że instytucje lokalne mogą liczyć aż na 44 proc. unijnej puli, a najwięcej, nawet ponad 5 mld EUR, dostanie Śląsk.
Jan Olbrycht, poseł do Parlamentu Europejskiego, zapewnia, że polskie plany inwestycyjne są zgodne z unijnymi priorytetami, problemem jest jednak krótki czas i wkład własny. Ma obawy, czy samorządy będą w stanie sobie z tym poradzić.
Nie kryje ich także Anna Jedynak, wicemarszałek województwa śląskiego.
— Możemy skorzystać z finansowania z trzech źródeł: Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego oraz Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, który jest nowym instrumentem finansującym transformację energetyczną, np. przemiany w sektorze górniczym — mówi Anna Jedynak.
70 proc. finansowania musi być rozliczone do 2026 r., a dopiero 7 kwietnia tego roku ruszyła pierwsza runda konkursów.
— Niepokoi nas to, że jest tak mało czasu na wykonanie inwestycji. Ponadto trudno będzie zapewnić wkład własny, bo dochody samorządów spadają — podkreśla Anna Jedynak.

Majowy termin konkursu na innowacje
Bardziej optymistyczny jest Dariusz Budrowski, prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), który podkreśla, że ma ona do rozdysponowania 6 mld EUR. Podmioty chcące wdrażać projekty innowacyjne zachęca do wzięcia udziału w konkursie dotyczącym Ścieżki SMART.
— Termin aplikacji upływa 9 maja, a do rozdysponowania mamy 1 mld EUR — mówi prezes PARP.
O 1,4 mld EUR mogą ubiegać się także stat-upy z Polski wschodniej.
Joanna Makowiecka-Gaca, przewodnicząca rady Pracodawców RP i prezes firmy Karmar, podkreśla, że Polska była dotychczas liderem wykorzystania funduszu unijnych, ale liczne spory opóźniają przygotowanie inwestycji, co w konsekwencji negatywnie odbija się na jakości realizowanych zadań i prowadzi nawet do upadłości wykonawców.
Wsparcie dla beneficjentów
Artur Rudnicki z inicjatywy Jaspers, wspierającej projekty unijne oraz inwestycje współfinansowane przez Europejski Bank Inwestycyjny, podkreśla, że instytucja prowadzi działalność doradczą i jest gotowa wspomóc potencjalnych beneficjentów w przygotowaniu dokumentów czy opracowaniu biznesplanów umożliwiających ubieganie się o dotacje czy kredyty.
Grzegorz Puda zapowiada wsparcie rządu w zapewnieniu wkładu własnego, podkreślając, że samorządy chętniej korzystają z tych programów, w których nie ma wkładu własnego albo jest on niewielki. Rząd natomiast ma wdrożyć mechanizmy, które ułatwią korzystanie z różnych funduszy, by zapewnić ich równomierne wykorzystanie.
Spór o spory z Brukselą
Politycy, samorządowcy i przedsiębiorcy głowią się, jak najlepiej zainwestować unijne pieniądze, ale nie kryją, że start jest opóźniony, a pośpiech w ich wydawaniu może utrudnić efektywne zagospodarowanie. Winą za opóźnienie Jan Olbrycht obarcza rząd, którego działania blokują uruchomienie nie tylko KPO, ale także innych programów. To skutek sporu z unijnymi instytucjami dotyczącego przestrzegania w Polsce zasad praworządności. Bruksela stawia warunki, których spełnienie warunkuje wypłatę dotacji i pożyczek. Jan Olbrycht przypomina też, że rząd niedawno wysłał pismo do UE, w którym zgłosił chęć otrzymania całej pożyczki z KPO (dotychczas planował uzyskać 11,5 mld zł, czyli jedną trzecią puli). Żeby skorzystać z KPO, Polska musi — oprócz spełnienia warunków dotyczących praworządności — wdrożyć także prawie 50 różnych reform, a na wykorzystanie funduszy ma zaledwie trzy lata.
— Brukselscy urzędnicy stają na głowie, by dać nam pieniądze, bo przecież Unia Europejska wzięła kredyty na programy inwestycyjne, więc chce je wykorzystać. Trzeba przestać się kłócić i ratować pieniądze z KPO — podkreśla Jan Olbrycht.
Wizytuje kraje, które przygotowują się do wykorzystania KPO — Chorwacja np. ma co do miesiąca rozpisany plan przeprowadzenia 73 reform.
Grzegorz Puda twierdzi natomiast, że rząd zmienił przepisy warunkujące otrzymanie pieniędzy z KPO, a mimo to Komisja Europejska ich nie przelała. Warto jednak przypomnieć, że w Trybunale Konstytucyjnym czeka na rozstrzygnięcie skierowana przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o Sądzie Najwyższym, która miała wprowadzić wymagane przez UE zmiany w polskim sądownictwie. Trwa tam jednak konflikt dotyczący kadencji prezes Julii Przyłębskiej — część sędziów uważa, że nie jest już prezesem, co paraliżuje podjęcie decyzji.
Zdaniem Grzegorza Pudy nieprzelanie Polsce funduszy to decyzja polityczna.
— Są w Unii Europejskiej kraje i osoby, które źle nam życzą. Rozmowy są trochę nieuczciwe. Jesteśmy inaczej traktowani niż inne kraje — twierdzi Grzegorz Puda, podkreślając, że gdyby Komisja Europejska zachowywała się fair, fundusze do Polski już by wpłynęły.

Wysokie koszty i słaba jakość projektów
Anna Jedynak obawia się przede wszystkim kumulacji inwestycji z różnych programów. Joanna Makowiecka-Gaca przyznaje, że z tego powodu jeszcze przez wiele lat w Polsce może utrzymać się inflacja, co wygeneruje wiele problemów, zamiast stabilizować gospodarkę.
— Podzielam obawy pracodawców dotyczące ryzyka wysokich kosztów czy słabej jakości realizowanych projektów. Przez 15 lat Polska bardzo poprawiła przygotowanie dokumentacji, ale niestety możemy mieć do czynienia z dobrze przygotowanymi papierami na słabe projekty — twierdzi Artur Rudnicki.
Jego zdaniem możemy popełnić błędy, jakie przed laty popełniła Hiszpania i za unijne fundusze wykonamy wiele przeskalowanych inwestycji, które nie poprawią efektywności gospodarki.
— Na koniec moja prywatna sugestia. Z doświadczeń, które zdobyłem w Brukseli czy w Luksemburgu, wynika, że kraje dobrze zorganizowane toczą spory wewnątrz, a nie na zewnątrz — konkluduje Artur Rudnicki.