Parlament przyjął nowelizację ustawy, dotyczącą udziału społeczeństwa w procesie oceny wpływu na środowisko np. inwestycji w obiekty infrastruktury publicznej. Obecnie większość z nich jest, albo ma być, wykonana na podstawie specustaw. Tak od wielu lat buduje się wiele odcinków dróg, modernizuje linie kolejowe czy energetyczne i gazowe sieci przesyłowe. Jedna ze specustaw jest podstawą budowy połączenia Zatoki Gdańskiej z Zalewem Wiślanym, inna służyła budowie terminala LNG, a przyszłości podobne akty prawne mają ułatwić wykonanie kolejnych ważnych projektów publicznych.
Zapisy wielu polskich specustaw kilka lat temu zakwestionowała Komisja Europejska (KE), grożąc skierowaniem sprawy do unijnego trybunału. To zaś mogłoby skutkować zatrzymaniem strumienia miliardów euro na drogi, koleje czy inne publiczne inwestycje infrastrukturalne. Po wielomiesięcznych konsultacjach parlament przyjął właśnie ustawę. Dzięki niej przepisy zostaną dostosowane do zaleceń KE. Organizacje społeczne i ekologiczne zyskają większy realny wpływ na proces przygotowania decyzji niezbędnych do rozpoczęcia budowy czy modernizacji. Obecnie gros decyzji środowiskowych miało np. rygor natychmiastowej wykonalności, co ułatwiało szybkie wejście na budowę, nawet w razie protestów. Po zmianie przepisów uprawomocnienie decyzji, zdobycie pozwoleń na budowę i rozpoczęcie realizacji będzie musiało poczekać na rozpatrzenie postulatów społecznych, ekologicznych itp.
Za duże ryzyko
Wpływ zmiany przepisów na inwestycje w tory omawiali niedawno na spotkaniu przedstawiciele resortu infrastruktury oraz branż kolejowej i budowlanej.
— Nowe przepisy mogą opóźnić proces przygotowania i uruchomienia niektórych inwestycji o pół roku, ale w skrajnych przypadkach może to potrwać nawet dwa lata. Dowiedzieliśmy się też, że z przetargów wartych 2 mld zł, które miały być ogłoszone jeszcze w tym półroczu, i 15 mld zł w przyszłym może wystartować tylko połowa — mówi jeden z uczestników spotkania.
Dla firm budowlanych, które od miesięcy cierpią na głód zamówień, to fatalna wiadomość. Kolejarze dotychczas deklarowali, że są gotowi do ogłoszenia wielu postępowań. Problem w tym, że nawet jeśli je uruchomią, to po zmianie przepisów wykonawcy nie będą w stanie podjąć się realizacji wielu z nich właśnie ze względu na większe ryzyko protestów społecznych. Mogą one bowiem wstrzymać start budowy do czasu ich rozstrzygnięcia.
— Nie możemy składać ofert, nie mając pewności, kiedy realnie wejdziemy na plac budowy — mówi przedstawiciel jednej z firm budowlanych.
Rozpatrywane są różne możliwości rozwiązania problemu inwestycji mogących budzić opór społeczny. Takie ryzyko istnieje np. na linii Warszawa Wschodnia—Otwock. W branży budowlanej pojawiają się sugestie, by podzielić administracyjne decyzje lokalizacyjne i środowiskowe osobno dla odcinka ze Wschodniej do Wawra, który nie budzi zastrzeżeń, i osobno z Wawra do Otwocka, gdzie jest ryzyko protestów. W przeciwnym razie realizacja obu odcinków może trafić na rafy. Podobnie jest na linii Białystok—Ełk. Tu pojawiają się pomysły wyłączenia stacji Ełk do czasu rozstrzygnięcia ewentualnych protestów, by nie blokowały wykonania całej inwestycji.
— To nie rozwiązuje problemu. Wprawdzie sprawniej wykonamy inwestycje na linii kolejowej i wykorzystamy przyznane na nią fundusze, ale zostawimy na sieci wąskie gardła. Modernizacja nie będzie więc efektywna — mówi Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej.

Koło historii
Menedżerowie nie po raz pierwszy spotykają się z problemem dostosowania procesu i harmonogramu inwestycji do unijnych i krajowych przepisów środowiskowych.
— W latach 2005-09 mieliśmy podobną sytuację w związku z wdrażanymi wówczas nowymi regulacjami środowiskowymi, dotyczącymi głównie obszaru Natura 2000. Skutkowało to niestety opóźnieniem w przygotowaniu inwestycji — mówi Andrzej Wach, prokurent i doradca zarządu grupy PORR.
Branżowe organizacje przygotowują apel do środowisk ekologicznych, by nie wykorzystywały nowego prawa do niezasadnego zaskarżania i blokowania inwestycji, które ułatwiają mieszkańcom życie, a przedsiębiorcom funkcjonowanie.
Mimo że modernizacja linii kolejowych jest realizowana w dotychczasowym śladzie, często budzą one więcej zastrzeżeń i protestów niż np. budowa nowych dróg. Być może wynika to z tego, że wiele linii kolejowych i stacji przebiega przez miasta, gdzie nieruchomości mają dużą wartość, więc ewentualna rozbudowa infrastruktury kolejowej może budzić kontrowersje. Ponadto na kolei nie zawsze dobrze przygotowana jest dokumentacja. W przypadku modernizacji sieci kolejowej projektowanie zajmuje mniej czasu niż przy budowie nowej drogi, co może skutkować presją na szybsze pozyskiwanie decyzji administracyjnych, np. środowiskowych. W świetle nowych przepisów nie da się jednak iść na skróty.