Element kariery

Jerzy Turbasa
opublikowano: 2012-02-24 00:00

Bartosz Arłukowicz potrafi ocieplić swój wizerunek, gdy pojawiają się kłopoty. Ostatnio pokazuje się w twarzowych ciepłych tonacjach: jasnogranatowym garniturze, niebieskiej koszuli, niebieskim krawacie. A granat to przecież kolor zaufania.

Jeden z pierwszych programów typu reality show — „Agent” — wyemitowano 12 lat temu. Każdy z tuzina uczestników prócz sprytu, umiejętności maskowania się i oszukiwania innych oraz dostosowania do każdych warunków, wykazać się musiał zdolnością kojarzenia faktów, a także umiejętnością pokonywania własnych słabości. Mistrzem tych cech w II edycji okazał się lekarz pediatra, który zgarnął za to 125 tys. zł. Termin przydatności do spożycia telewizyjnych programów typu reality show już dawno minął w przeciwieństwie do sprawcy najgorętszej społecznej dyskusji o lekach refundowanych — Bartosza Arłukowicza, który dokonał rzeczy dotychczas niebywałej: z laureata telewizyjnego programu rozrywkowego awansował na ministra zdrowia.

Biały kołnierzyk

Jego życiorys i wygląd zdają się być wymownymi ilustracjami charakteru i dążeń. Zawsze stawia na dynamikę działań. Parcie na szkło, zmiana partii, przejmowanie nawet beznadziejnych zadań to tylko narzędzia do pokonania kolejnego szczebla drabiny. Kierunek — zawsze do góry. Wydaje się być nowym typem polityka niezwiązanego z poglądami i zasadami. Bowiem zasady i gust, jak twierdzi osoba wiarygodna, bo zasiadająca od 60 lat na tronie królowa Elżbieta II, „jedynie przeszkadzają”. Najważniejszą cechą jego wizerunku jest pragmatyzm. Pragmatyczna fryzura z krótkich włosów, odsłonięte czoło gotowe na wszelkie wyzwania. Jest podręcznikowym przykładem kasty „białych kołnierzyków”. To jego ulubiony kolor koszul ze zwykłymi kołnierzykami, do których kroju nie przykłada wagi. Ogranicza się zazwyczaj do rozwiązań neutralnych i do niezbędników. Poza srebrnym prostokątnym zegarkiem na przegubie dłoni nie wkłada niczego, nawet obrączki, choć jest przecież żonaty i ma córkę i syna.

Pokłady fantazji

Bartosz Arłukowicz jest przystojnym szatynem o skupionym spojrzeniu stalowych oczu, zawsze racjonalnie, bez emocji szacujących sytuację. Zaciśnięte, wygięte w podkówkę usta zdradzają twardość i determinację, która pozwoliła pokonać nawet lęk wysokości, by wygrać „Agenta”. Papieros w dłoni zdradza, że spokój na twarzy to tylko maska raptusa, skrywająca cięty język. Przy tym lubiany, wrażliwy, organizator koncertów charytatywnych, bezpośredni, grający na gitarze, zdolny nawet do farbowania włosów na niebiesko. Niewątpliwie tkwią w nim również spore pokłady fantazji, nieujawniane, bo zapewne niemieszczące się w pojmowaniu wizerunku porządnego urzędnika państwowego.

Solidnie i porządnie

Ubiór to dla niego element kariery, a nie elegancji. Ma być jedynie narzędziem pracy, sygnalizującym profesjonalizm, konkret, neutralność, racjonalność myślenia. Na dobrą sprawę zdjęcia nowego ministra zdrowia mogłyby być w technice czarno-białej. Kolory garniturów i krawatów optują zwykle wokół szarości, czerni czy granatu. Nie tylko zbytnia długość rękawów marynarek, ale i absolutnie niezauważalny krój garniturów świadczą, że raczej nie są szyte na miarę. Oczywiście jednorzędowych, bo to zapięcie niezwykle praktyczne. Wszystko zgodne z zasadami, zgodne z regułami, sztywnymi przepisami i nic ponad to. Solidnie i porządnie. Minister Bartosz Arłukowicz doskonale opanował zasady socjotechniki. Potrafi znakomicie ocieplić swój wizerunek, gdy pojawiają się kłopoty. Ostatnio pojawia się w bardzo twarzowych ciepłych tonacjach — jasnogranatowym garniturze, niebieskiej koszuli, niebieskim krawacie. Bo granat to przecież kolor zaufania.

Post scriptum

Liczba anegdot świadczy o niepospolitej osobowości ich bohatera. Pozwolę sobie przytoczyć dwie krótkie „krawieckie” dykteryjki o Postaci, która nas opuściła. Jakież było moje zaskoczenie i satysfakcja, gdy o książce „Abc męskiej elegancji” ukazała się recenzja napisana przez samą Wisławę Szymborską, która poświęciła wiele miłych słów zarówno naszej firmie, jak i samej elegancji. Noblistka nie byłaby sobą, gdyby na zakończenie rozmowy o elegancji i ubiorach, jaką jakiś czas potem mi poświęciła, nie stwierdziła przekornie: „Ale wie pan, najbardziej lubię mężczyzn zaniedbanych…”. Tylko ona, tej miary osobowość, mogła przewrotnie ustanowić zwykłe krawieckie guziki ze swej krawieckiej szufladki jako najwyższe wyróżnienie dla osób, które prywatnie ceniła. Zapewne dlatego, że te małe przedmioty były „guzik warte”.

Bartosz Arłukowicz

Polityk, lekarz pediatra, nauczyciel akademicki Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Kawaler Orderu Uśmiechu (2006), sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w 2011 r. Poseł na Sejm VI i VII kadencji. Minister zdrowia w drugim rządzie Donalda Tuska.