Zebraliśmy informacje dotyczące zwolnień grupowych z prawie 60 różnej wielkości powiatowych urzędów pracy (PUP) z całej Polski. Dane nie są krzepiące. Pracodawcy coraz częściej zgłaszają plany zwolnień grupowych (dotyczą one tylko firm zatrudniających co najmniej 20 osób). O ile w okresie luty-kwiecień 2019 r. do urzędów, z którymi się skontaktowaliśmy spłynęły zgłoszenia dotyczące zwolnień grupowych obejmujących niespełna 2,1 tys. pracowników, to w lutym, marcu i pierwszych dniach kwietnia tego roku było to już prawie 7,4 tys. osób. To zjawisko typowe przede wszystkim dla dużych miast, bo w mniejszych, powiatowych takie deklaracje są sporadyczne albo nie ma ich wcale. Jest też grupa miast, w których pracodawcy planowali zwolnienia grupowe wiosną zeszłego roku, a teraz nie zgłaszają takich zamiarów.



Nie tylko wirus
W lutym do wielu powiatowych urzędów pracy dotarły zgłoszenia grupowych zwolnień pracowników banków — PKO BP planował rozwiązać umowy o pracę z około 550 osobami, Santander Consumer Bank z 430. Podobne plany miał też Credite Agricole, który chciał zwolnić 78 pracowników, ale później wycofał zgłoszenie.
Redukcje w PKO BP mają dotyczyć całej Polski, ale jak duże będą w poszczególnych miastach, na razie nie wiadomo. Te zwolnienia — jak zauważają przedstawiciele urzędów pracy — nie są jednak związane z panującą pandemią COVID-19. Mniejsi, często lokalni pracodawcy mówią jednak wprost, że będą zmniejszać załogi właśnie z powodu koronawiursa.
— Jedna z firm, która w marcu tego roku złożyła zawiadomienie, a ma zakład produkcyjny w Lublinie, jako powód redukcji podała wprost trudną sytuację ekonomiczną wynikającą z trwającej pandemii. W zeszłym miesiącu pracę straciło siedmiu jej pracowników — informuje nas Joanna Pawlikowska z lubelskiego PUP.
W tym roku w ciągu ostatnich 70 dni plan grupowych redukcji zatrudnienia zgłosiło w PUP w Warszawie już ponad 20 podmiotów, które zamierzają się rozstać aż z 2,4 tys. pracowników.
Zakażone metropolie…
Podobnych przypadków jest znacznie więcej. Handlująca biletami lotniczymi firma eSky planuje zwolnić 94 osoby, z których większość zatrudniona jest w Katowicach. Stolica województwa śląskiego jest zresztą przykładem skokowego wzrostu planowanych zwolnień grupowych. W lutym w tutejszym PUP taki zamiar zgłosiła jedna firma (chce zwolnić siedem osób), w marcu — cztery (redukcja ponad 150 pracowników), a na początku kwietnia jeszcze jeden pracodawca (rozstanie się ze 115 osobami). Wiosną 2019 r. nie było tu żadnych zgłoszeń o zwolnieniach grupowych.
Ich falę widać właśnie w dużych miastach. We Wrocławiu przed rokiem w lutym, marcu i kwietniu 2019 r. cztery firmy zgłosiły plan grupowego zmniejszenia zatrudnienia łącznie o 160 osób. W tegorocznym lutym i marcu oraz pierwszych dniach kwietnia wpłynęło sześć podobnych zgłoszeń dotyczących jednak aż 950 pracowników.
W Poznaniu zeszłoroczne statystyki podbiły dwa kwietniowe zgłoszenia dotyczącerozwiązania umów z 563 osobami. Mimo to początek tego roku był gorszy. Do PUP wpłynęło aż 13 deklaracji o zwolnieniach grupowych obejmujących w sumie 670 osób. W Bydgoszczy tylko w tym miesiącu zgłoszono plan zmniejszenia zatrudnienia o 133 osób, podczas gdy przez pierwsze cztery miesiące 2019 r. w ramach zwolnień grupowych deklarowano tam redukcję zaledwie trzech etatów.
Podobnie jest w sąsiednim Toruniu, gdzie największe zgłoszenie pochodzi z ostatnich dni. W sumie w lutym, marcu i kwietniu tego roku zadeklarowano grupowe zwolnienia 79 pracowników (wobec zaledwie 18 rok wcześniej). W Opolu ten miesiąc przyniósł zgłoszenie dotyczące 62 osób (w marcu zadeklarowano tam zwolnienia grupowe 39 pracowników), a ubiegłym roku nikt nie zgłosił takiego zamiaru.
Częstochowski PUP w lutym otrzymał zgłoszenia dotyczące zwolnienia 131 osób, w marcu — 467, a w pierwszych dniach kwietnia już 269 osób. W trybie zwolnieńgrupowych załogę chce redukować dziewięciu pracodawców. Rok wcześniej żadnych tego typu zgłoszeń tam nie było. W Gliwicach w lutym zapowiedź zwolnienia stu osób zgłosił Opel Manufacturing, rok wcześniej ta sama firma planowała zwolnić dwie osoby, a PKO BP — jedną.
Największe wrażenie robią jednak dane ze stołecznego PUP. Zwolnienia grupowe, jakie w okresie luty — kwiecień 2019 r. tu zgłoszono, dotyczyły pięciu pracodawców i obejmowały prawie 890 pracowników. W tym roku w ciągu ostatnich 70 dni plan grupowych redukcji zatrudnienia zgłosiło tu już ponad 20 podmiotów, które zamierzają się rozstać aż z 2,4 tys. pracowników.
…ale nie tylko
Przykładem mniejszego miasta, przez które też przetacza się fala, jest Legnica.
W tamtejszym PUP przed rokiem nie zgłaszano żadnych zwolnień, a w marcu i w kwietniu 2020 r. dwóch pracodawców zgłosiło zamiar rozstania się ze 150 pracownikami. Również w powiecie konińskim rok temu żadnych zwolnień grupowych nie planowano, a zgłoszone obecnie mogą objąć ponad 150 osób. Niewesoło jest też w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie do PUP zgłoszenia dotyczące redukcji załogi nadesłały w tym roku Bać-Pol, lokalny oddział Nest Banku, Famur i Piotrkowskie Zakłady Przemysłu Sklejek, które deklarują zwolnienie łącznie setki osób (rok wcześniej zwolnienie grupowe miały dotyczyć siedmiu pracowników zatrudnianych w tym powiecie). W mniejszych powiatach zwolnienia grupowe są czasami pokłosiem redukcji na poziomie ogólnopolskim.
Np. w zeszłym miesiącu plan zwolnienia ponad 140 pracowników w całym kraju zgłosiła firma Camaieu Polska. Kilka urzędów pracy otrzymało już informacje dotyczące skali redukcji w podległych im powiatach (np. w Piasecznie ma być zlikwidowany jeden sklep zatrudniający pięciu pracowników, w Zabrzu pracę stracą cztery osoby, a w Elblągu — trzy).
Na pandemii ucierpią też pracownicy branży rozrywkowej.
— W kwietniu otrzymaliśmy informacje od zarządu spółki Casino, która zamierza przeprowadzić zwolnienia grupowe m.in. w naszym oddziale, zatrudniającym 26 osób — informuje Jarosław Król z PUP w Koszalinie.
Ten sam pracodawca chce także zwolnić osoby zatrudnione w Kaliszu. W przyszłym miesiącu stanowisko może stracić także 28 pracowników elbląskiego kasyna należącego do Zjednoczonego Przedsiębiorstwa Rozrywkowego.
Daleko od pandemii
Jest jednak wciąż wiele powiatów, w których żadnych grupowych redukcji się nie planuje. Zgłoszeń nie ma np. w Mysłowicach, podobnie zresztą jak rok temu. Identycznie jest m.in. w Jaworznie, Żorach, Piekarach Śląskich, a także Augustowie, Łożmy, Hrubieszowie, Tarnobrzegu i Tarnowie. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja może się szybko zmienić.
— W Krośnie na razie żaden większy zakład nie zgłaszał zamiaru zwolnień grupowych. Przedsiębiorcy czekają na rozwój wypadków. Niektórzy sygnalizowali jednak, że jeżeli nie będzie sprzedaży, być może nie będą przedłużać umów czasowych — informuje Regina Chrzanowska, dyrektor tamtejszego PUP.
Bywają też sytuacje paradoksalne, kiedy w okresie pandemii do PUP zgłaszanych jest mniej zwolnień grupowych niż rok wcześniej. Do białostockiego PUP zgłoszono w tym roku chęć zwolnienia w takim trybie niespełna 30 osób , a rok wcześniej zwolnienia grupowe dotyczyły tam ponad 40. W Rudzie Śląskiej w lutym i marcu po jednym pracodawcy zgłosiło plan zwolnienia łącznie 5 pracowników, w marcu 2019 r. jeden chciał zwolnić 20 osób. W Jeleniej Górze w tym roku nie było żadnych zgłoszeń, a w marcu zeszłego roku jeden z pracodawców deklarował, że rozwiąże umowy z sześcioma osobami.
Firmy zawieszają działalność
W marcu na zawieszenie działalności zdecydowało się prawie 36 tys. przedsiębiorców indywidualnych, a w pierwszych siedmiu dniach kwietnia — 22 tys. Łącznie w tym roku 100 tys. firm zamroziło funkcjonowanie, to 60 proc. poziomu z całego 2019 r — wynika z analizy serwisu BNF.pl.
W poniedziałek 16 marca działalność wstrzymało 2,5 tys. firm z CEIDG, a przez drugą połowę marca liczba kilkakrotnie dochodziła do tysiąca dziennie. Plaga dotyczy wszystkich branż. Wśród 30 podklas, które najszybciej zareagowały na ograniczenia, w czołówce są taksówkarze, ale eksperci BNF.pl wskazują, że mógł to być efekt wprowadzonej na początku roku nowelizacji ustawy o transporcie drogowym (konieczność uzyskania licencji taksówkarskiej). Jeśli wziąć to pod uwagę, najbardziej poszkodowani wybuchem pandemii są właściciele salonów fryzjerskich i kosmetycznych, spośród których aż 1612 zawiesiło działalność (ponadtrzykrotnie więcej niż w styczniu). Właściciele hoteli, pensjonatów i apartamentów zajęli drugie miejsce z poziomem 1043. Ucierpiały także firmy szkoleniowe, organizujące zajęcia sportowe, szkoły językowe, psycholodzy i psychoterapeuci, fizjoterapeuci i masażyści, dentyści i ortodonci, właściciele sklepów i straganów odzieżowych. Choć w marcu działalność zawiesiło dwukrotnie więcej niż w styczniu restauracji i barów (486 wobec 248), to wynik był trzykrotnie niższy niż w grupie salonów fryzjerskich i kosmetycznych.