FISKUS KARZE RÓWNIEŻ UCZCIWYCH

Radosław Januszewski
opublikowano: 1998-10-26 00:00

FISKUS KARZE RÓWNIEŻ UCZCIWYCH

Błędy wykryte w firmie prowadzą do kontroli, które uderzają po kieszeni również niewinnych i rzetelnych kontrahentów

Praktyka urzędów podatkowych stale jest krytykowana przez przedsiębiorców, choćby działania przedstawicieli fiskusa wynikały nie z ich złej woli lub nadgorliwości, lecz z przepisów prawa podatkowego. Najgorsze jest to, że ofiarami tej instytucji stają się też przedsiębiorcy, którzy w rachunkowości nie popełnili błędów.

Podatek VAT to dla firm dużych i średnich istna droga przez mękę. Przedsiębiorca odpowiada bowiem wobec urzędu skarbowego za błędy własne i popełnione przez kontrahenta. Fiskus, gdy napotka nieprawidłowości w jednej firmie, wysyła swoich urzędników również do jej kontrahentów. Są to tzw. kontrole krzyżowe. Doświadczyła tej praktyki na własnej skórze firma Elektroinż.

Zasada domina

— W 1994 r. wzięliśmy w leasing forda transita, z firmy BISE Leasing. Po spłaceniu należności nawiedziła nas kontrola z urzędu skarbowego. Okazało się, że wcześniej zagościła w BISE Leasing. Znaleziono tam nieprawidłowości w dokumentacji VAT. Poszli więc do kontrahentów, także do nas. Konsekwentnie — te same nieprawidłowości wystąpiły i u nas — mówi Zdzisław Zalewski.

Jak nam powiedziała Janina Zalewska, główna księgowa Elektroinżu, dwie firmy BISE i BISE Leasing zawarły umowę o wspólnym finansowaniu operacji leasingowych. Zdaniem urzędu skarbowego powstał w ten sposób nowy podmiot gospodarczy i inna jednostka organizacyjna. Ten nowy podmiot nie zarejestrował się jako podatnik VAT i w związku z tym nie był uprawniony do wystawiania faktur VAT. Wszystkie faktury wystawione przez BISE Leasing były niejako fakturami od nie istniejącej firmy. Elektroinż został zobowiązany do zapłacenia niewłaściwie naliczonego VAT wraz z odsetkami od 1994 r.

— Udało nam się przeciągnąć sprawę do czasu aż zmieniło się prawo, więc zapłaciliśmy karę wielokrotnie mniejszą — mówi Janina Zalewska.

Same odsetki wyniosły 6 tys. zł. Na skalę przedsiębiorstwa to może niedużo, ale strach pozostaje. Wysyłanie pracowników, żeby sprawdzali każdą fakturę jest zbyt kosztowne i czasochłonne. Tym bardziej że w związku z reformą ubezpieczeniową i zdrowotną trzeba będzie zwiększyć obsadę działu kadr.

— Są więc inne, pilniejsze wydatki — podsumowuje Janina Zalewska.

Według pragnącego zachować anonimowość urzędnika Ministerstwa Finansów Podatnik ma zapłacić. Nieważne czy to on, czy jego kontrahent popełnił błąd. Taka zasada kieruje resortem. Urzędnicy dodają, że trzeba znać swojego klienta, a VAT jest ze swej natury podatkiem solidarnym.

Podatnik policjantem

O tym, co mogą firmie uczynić urzędnicy fiskusa, przekonał się również Przemysław Grzesiak, prezes firmy Złomrex z Poraja pod Częstochową. Jego przedsiębiorstwo obraca złomem.

— Kontrahent dostarcza mi towar. Ja upewniam się, że podmiot istnieje i jest płatnikiem VAT. A on nie odprowadza VAT. Wychodzi na to, że ja muszę płacić za niego. Za jedną z firm zapłaciłem 150 tys. Teraz znów płacę 150 tys. za innego kontrahenta. Tymczasem urząd skarbowy nie udzieli mi informacji, czy podmiot rzetelnie płaci VAT — tajemnica, mówią! Wymagają, żebym to ja sprawdził. Iluż ja ludzi musiałbym zatrudnić, żeby sprawdzić 5200 dostawców — uskarża się Przemysław Grzesiak.

Dodaje, że 300 tys., które wypadnie mu teraz zapłacić, jego firma jest w stanie wytrzymać. Ale jeśli fiskus znajdzie mu następnych niesolidnych płatników VAT, będzie musiał zwolnić 250 pracowników i zamknąć interes.

— To paranoja, w sprawie VAT Skarb Państwa przerzucił na podatnika funkcje policyjne! — zżyma się Zbigniew Kuśnierek, dyrektor generalny Huty Lucchinii w Warszawie

Z działaniami typu policyjnego dyrektor Kuśnierek spotkał się, gdy dwa lata temu pracował w Polskim Banku Rozwoju (obecnie inkorporowany w struktury BRE). Kontrola skarbowa szukała jakichkolwiek zaległości podatkowych, żeby zabrać ulgę inwestycyjną. Ustawa nie rozróżniała bowiem — i nie rozróżnia — błędu od celowego działania. W ostatnich latach, urzędy skarbowe zmieniły jednak podejście do podatnika: nie w każdym widzą złodzieja. Wpłynęła na to praktyka — urzędnicy poznali przedsiębiorców na licznych szkoleniach, na których obie strony się spotykają.

Trzy w jednym

Innym problemem jest działalność Urzędów Kontroli Skarbowej (UKS).

— Dopóki protokoły UKS podlegały weryfikacji izb skarbowych, można było się bronić. Od 1997 r. UKS działa jako pion całkowicie samodzielny. Pełni trzy funkcje naraz — śledczego, prokuratora i sędziego. Z tego względu obrona przed nim jest mało skuteczna, dochodzą do tego jeszcze koszty postępowania skarbowo - sądowego — twierdzi Zbigniew Kuśnierek.

Inspektorzy kontroli skarbowej wynagradzani są od efektów pracy. Dostają premię uzależnioną od wykrytych uszczupleń wpływów Skarbu Państwa. Co nie jest zapewne bez znaczenia dla wyników kontroli.

Jan Deliś, wicedyrektor Departamentu Kontroli Skarbowej Ministerstwa Finansów powiedział nam jednak, że gratyfikacje nie zależą od samych wyników kontroli — brane są pod uwagę nie tylko ustalenia, ale także wyniki procesu odwoławczego. Niemniej każdy pracownik otrzymuje odpis ze środka specjalnego, tworzonego z sum wykrytych i ściągniętych — dotyczy to wszystkich służb. Dyrektor Deliś twierdzi, że gros tych pieniędzy idzie na polepszenie działalności aparatu skarbowego.

Z ludzką twarzą

Tylko jedno nie budzi zastrzeżeń: urzędnicy przeprowadzający inspekcje ucywilizowali się.

— To już nie te czasy, żeby zrywać klepki z podłogi i pruć ściany. Od jakichś 2-3 lat urzędy skarbowe nie traktują już przedsiębiorcy jak wroga, lecz jak podmiot dostarczający dochodów dla Skarbu Państwa. Tak jest już w Warszawie, ale i w innych miastach urzędnicy nie są zbyt okrutni — żartuje Mieczysław Bąk z Instytutu Badań nad Demokracją i Przedsiębiorstwem Prywatnym.

Mimo wszystko, kontrola to dopust boży. Dezorganizuje pracę firmy i bywa traktowana jako zło konieczne. Tym bardziej że trudno jest znaleźć przedsiębiorstwo idealne — błędy zdarzyć się mogą każdemu.

Niebezpieczny galimatias

Przepisy sfery podatkowej zmieniają się bardzo często. W samej ustawie o kontroli skarbowej naliczyliśmy ponad dwadzieścia nowelizacji. Nawet w takim galimatiasie dobry księgowy czy audytor potrafi się rozeznać. Gorzej, jeśli widzi, że przepis podatkowy koliduje z innym przepisem. Istnieje co prawda orzecznictwo NSA, które wyznacza pewną praktykę dla urzędów skarbowych. Ale ośrodków NSA jest w Polsce kilkanaście i — siłą rzeczy — orzecznictwo jest niejednolite.

Kryminał reprezentacyjny

Przepisy starają się uniemożliwić przerzucenie kosztów prywatnych w działalność przedsiębiorstwa. Toteż koszty reprezentacji bywają ograniczone. Wynoszą one obecnie 0,25 proc. rocznego obrotu firmy. Nie stanowi to kłopotu w przypadku wielkich przedsiębiorstw. Dotkliwe jest jednak dla firm małych. Powiedzmy, że mała firma ma 500 tys. zł obrotów. Ćwierć procenta od tego daje 1250 zł. Właściciel stara się wtedy koszty reprezentacji ukryć w innych wydatkach. A to już jest łamanie prawa.

Może się też zdarzyć, że przedsiębiorstwo ponosi wydatki na projekt i nie uzyskuje z tego wpływu, bo np. klient zrezygnował z transakcji. Urząd Skarbowy sprawdza, czy koszty związane są z przychodem. Przychodu nie było, a podatek trzeba płacić.

— To sprawia, że przedsiębiorcy przestają być aktywni w poszukiwaniu nowych form zarabiania pieniędzy — twierdzi Mieczysław Bąk.

Fiskus odpowiada na to, że podatki trzeba płacić i dodaje po łacinie: culpa in contrahendi, co na polski tłumaczy się — ostrożnie dobieraj wspólników. Tylko czy taka ostrożność nie zamieni ducha przedsiębiorczości w asekuranctwo ze strachu przed karą?

SYMPATYCZNA EGZEKUCJA: Panie z urzędu skarbowego były miłe, nawet pochwaliły, że dobrze prowadzimy księgi, ale karę i tak musiałem zapłacić. I to nie za swoje grzechy, a za grzechy kontrahenta — skarży się Zdzisław Zalewski, dyrektor firmy Elektroinż. fot. Borys Skrzyński

PRZEDSIĘBIORCZY FISKUS: Fiskus uważa, że całe ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej leży po stronie przedsiębiorcy, a przecież nie wszystkie zamiary biznesmena muszą się skończyć sukcesem — stwierdza Mieczysław Bąk z Instytutu Badań nad Demokracją i Przedsiębiorstwem Prywatnym. fot. Małgorzata Pstrągowska

WYPACZONE PRAWO: Ustawa o kontroli skarbowej daje kontrolerom zbyt szerokie uprawnienia. To może prowadzić do wypaczeń. Łatwo nieprawidłowo zinterpretować przepis. Najlepszy dowód na prawdziwość tego stwierdzenia to fakt, że wyroki sądów w takich samych sprawach podatkowych często bywają odmienne — zauważa Zbigniew Kuśnierek, dyrektor generalny administracyjny Huty Lucchini w Warszawie. fot. Grzegorz Kawecki

TREŚĆ WAŻNIEJSZA OD FORMY: Od czterech lat zauważam większy liberalizm urzędników podatkowych. Formalne naruszenie przyjętych zasad księgowania przychodów i kosztów prowadzenia działalności firmy nie jest już nieodwołalnie uznawane za naruszenie prawa, jeśli treść zgadza się z rzeczywistością, a podatek w całości został uiszczony — komentuje Michał Lachert, wspólnik w kancelarii adwokackiej Wardyński i Wspólnicy. fot. Małgorzata Pstrągowska