Francja groźniejsza niż Cypr

Mimo tego dramatyzmu, bezpośredni wpływ Cypru na europejską gospodarkę będzie śladowy. Inwestorzy znacznie bardziej powinni obawiać się tego, co dzieje się we Francji.

Przyszłość Cypryjczyków nie rysuje się w różowych barwach. Niezależnie od tego, co ostatecznie zostanie postanowione, czeka ich kilka chudych lat. Dodatkowo bez względu na to, czy podatek zostanie zaakceptowany, czy też nie, Cypr w oczach wielu firm i inwestorów przestał być wiarygodny. To stawia pod znakiem zapytania model gospodarczy tego kraju. Nawet jednak, jeśli część cypryjskich banków upadnie, wpływ na europejski system bankowy będzie ograniczony. Tak naprawdę Cypr przypomina jedynie inwestorom, jak nieudolnie politycy rozwiązywali europejski kryzys do czasu, aż pomocną rękę wyciągnął EBC. Przypomina o innych ryzykach, które być może zostały zlekceważone.

Jednym z takich ryzyk jest koniunktura we francuskiej gospodarce.  Francja jest drugą co do wielkości gospodarką strefy euro i jej wiarygodność jest bardzo istotna dla mechanizmów mających ustabilizować euro (zarówno ESM, jak i poprzez EBC). Kraj ten stracił w ubiegłym roku najwyższy rating od Moody’s i S&P, ale rynek nie przejął się tym przesadnie, mając nadzieję, iż ożywienie rozwiąże problemy fiskalne. Tak się jednak nie dzieje. W wyniku sztywności rynku pracy Francja systematycznie traci konkurencyjność, co boleśnie objawia się w okresie słabego popytu, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Tymczasem wszystkie agencje ratingowe utrzymują dla Francji perspektywę negatywną i zapowiedziały, iż mogą obniżyć rating, jeśli koniunktura gospodarcza pogorszy się. Dane za pierwsze trzy miesiące nie pozostawiają wątpliwości, że właśnie tak się dzieje. Dla inwestorów kluczową kwestią zdaje się być fakt, iż ryzyko to nie jest praktycznie wycenione. Premia od francuskich obligacji względem bundów utrzymuje się od miesięcy na bardzo niskim poziomie 60bp. Indeks CAC40 wzrósł w ciągu ostatnich 9 miesięcy o 30%. Potencjał do odwrotu zatem jest znaczny.