Do uruchomienia procedury opuszczania Unii Europejskiej rząd będzie potrzebował wcześniejszej zgody parlamentu — zdecydował we wtorek rano brytyjski Sąd Najwyższy. To decyzja dająca większe szanse na tzw. łagodny brexit (kompromis wynegocjowany przez Komisję Europejską i Wielką Brytanię), gdyż większość parlamentarzystów utożsamiana jest z podejściem proeuropejskim. Orzeczenie staje w sprzeczności ze stanowiskiem brytyjskiego rządu, ale jest zgodne z oczekiwaniami rynku. Do tego, wyjaśniła się także kwestia partycypacji rządów Szkocji, Walii i Irlandii Północnej w procedurze. Sąd orzekł, że rząd Theresy May nie będzie musiał uzyskiwać zgody tamtejszych lokalnych władz, co zwiększa prawdopodobieństwo szybszego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Marcin Kiepas, główny analityk easyMarkets, podkreśla, że rynek już wcześniej przetrawił informację o możliwym złagodzeniu warunków wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur unijnych.

— Po zeszłotygodniowym wystąpieniu Theresy May, na którym brytyjska premier przedstawiła strategię rządu w sprawie brexitu, dzisiejsza decyzja w pewnym sensie straciła na znaczeniu. Rynek od tamtego czasu cicho liczy na to, że widmo twardego brexitu zostało zażegnane — twierdzi Marcin Kiepas.
Tydzień po przemówieniu Theresy May przyniósł wyraźną ulgę mocno pokiereszowanej brytyjskiej walucie. W relacji do polskiego złotego funt umocnił się od tamtego czasu o ponad 2 proc. Na parze GBP/USD zaobserwowaliśmy wzrost rzędu 3,5 proc. Bezpośrednio po wtorkowym orzeczeniu sądu funt zaliczył korektę względem dolara amerykańskiego, euro i polskiego złotego (do godz. 14 spadki wynosiły od 0-6 do 0,4 proc.). Zdaniem Marka Rogalskiego, głównego analityka walutowego DM BOŚ, brytyjska waluta straciła paliwo do dalszych zwyżek. Nie przesądza jednak, że rozpoczęty w zeszłym tygodniu trend wzrostowy na parze GBP-USD uległ zakończeniu, przynajmniej dopóki kurs nie zejdzie poniżej szczytu z 17 stycznia (1,2415). Mimo niepewności co do ostatecznego kształtu brexitu Marcin Kiepas uważa, że w najbliższym czasie pozytywne nastroje wokół brytyjskiej waluty powinny przeważyć. Analityk prognozuje, że do końca pierwszego kwartału tego roku na parze GBP-PLN mamy szansę zobaczyć 5,20-5,25. Przy obecnym poziomie 5,07 oznacza to wzrost rzędu 2,6-3,6 proc. O nadchodzącym umocnieniu brytyjskiej waluty jest też przekonany Tomasz Bursa, wiceprezesOpti TFI. Jego zdaniem, w perspektywie kilkuletniej funt może zachowywać się lepiej niż główne waluty europejskie.
— Brytyjska waluta została mocno przeceniona. Gospodarka Wielkiej Brytanii jest na tyle silna, że dalszy spadek kursu byłby nieuzasadniony. Oczywiście, kwestia brexitu wywołuje niepokój, ale niewykluczone, że w niektórych przypadkach jest on przesadzony — twierdzi Tomasz Bursa.
Zdaniem eksperta, jednym z rodzajów ryzyka jest ograniczenie przepływów kapitałowych. Jednak, jego zdaniem, tak naprawdę nikomu na tym nie zależy. Ważne, aby uwierzyli w to inwestorzy, bo Wielka Brytania ma dużo argumentów za tym, aby stać się bezpieczną przystanią dla kapitału.
— Militarnie po Francji to najbezpieczniejszy kraj w Europie. Do tego, Brytyjczycy mają mocny rynek wewnętrzny, odrębną walutę, a brexit daje im możliwość wynegocjowania bardzo dobrych warunków handlowych. Wielka Brytania jest zbyt silna, żeby z nią poważnie nie rozmawiać — przekonuje wiceprezes Opti TFI.