Gdańskie wybory były oczywistością

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2019-03-04 22:00

Wyniki uzupełniających wyborów prezydenta Gdańska były tzw. oczywistą oczywistością.

Aleksandra Dulkiewicz, najbliższa współpracowniczka i naturalna następczyni tragicznie zmarłego 14 stycznia Pawła Adamowicza zdobyła 82,22 proc. ważnych głosów, przy niezłej — jak na wybory samorządowe w trakcie kadencji — frekwencji 48,67 proc. Przed rzuconą na bardzo głęboką wodę panią prezydent wielkie zadania. Nie chodzi tylko o zarządzanie ponad 460-tysięcznym miastem. Gdańsk to przecież gród wolności i solidarności, filar frontu oporu suwerena z wielkich miast przeciwko narzucaniu im tzw. dobrej zmiany.

Nowa prezydent Aleksandra Dulkiewicz rzucona została na bardzo głęboką wodę.
Fot. Łukasz Dejnarowicz

Wyniki głosowania naturalnie przekładane są na wybory 26 maja do Parlamentu Europejskiego. Cicho siedzi PiS, które całkiem odpuściło, ponieważ hipotetyczny kandydat nie miałby jakichkolwiek szans. Wiatr w żagle naturalnie złapała Koalicja Europejska, co merytorycznie nie ma żadnego sensu, ale propagandowo — owszem. Najciekawszy jest wynik Grzegorza Brauna, prawicowego filmowca, który jako zrzutek z Warszawy zebrał aż 11,86 proc. głosów. Chodziło mu o rozpoznanie bojem, na co może liczyć komitet, który o mandaty do PE walczy jako konfederacja pod nazwą: Korwin Braun Liroy Narodowcy (KBLN). Notabene internet już wybrał nieco inny skład liderów tej ekipy i ustawił je w kolejności: Liroy Godek Braun Terlikowski (LGBT). Po gdańskich wynikach konfederacja propagandowo rośnie pod niebiosa. Faktycznie, zdobycie blisko 12 proc. to hiobowa wieść dla PiS, bo przecież wiadomo, z której kupki prawicowcy podbiorą głosy. Dla władców kraju pociechą jest okoliczność, że 3 marca wielu wyborców PiS postanowiło jednak nie stać „z bronią u nogi”, lecz w kontrze wobec Aleksandry Dulkiewicz poprzeć w ciemno któregokolwiek z dwóch pozostałych kandydatów. 26 maja wrócą do macierzy.