Piątkowa sesja w USA była w poniedziałek w pełni zdyskontowana przez rynki Eurolandu. Nawet bardziej niż zdyskontowana, bo w USA indeksy jedynie osunęły się, a w Eurolandzie znów sporo spadły. Po sesji w USA wydarzeń nie było. Jedynie sektorowi farmaceutyków może pomóc odniesienie rekomendacji przez J.P.Morgan. Do środy włącznie nie będzie żadnych raportów z danymi makro, co uniemożliwi ustawianiu punktu kontrolnego podczas sesji. Wszystkim będzie sterowała geopolityka i w mniejszym stopniu informacje ze spółek.
Inspektorzy ONZ wrócili z Bagdadu i wydaje się, że misja była udana, co oczywiście będzie bardzo nie na rękę USA. Nie można wykluczyć, że do 14.02 Amerykanie nie będą komentowali procesu kontroli. To jednak dałoby przeciwnikom wojny kilka dni na pozyskanie opinii publicznej. W czasie weekendu w agencjach krążyła informacja o planie Francji i Niemiec, które chcą rozbrojenia Iraku pokojowymi metodami. To była ciekawa koncepcja, tyle że francuska minister obrony zdementowała te informacje. Jednak po kilku godzinach istnienie planu potwierdził niemiecki minister obrony. Rosja poparła plan, który nie wiadomo, czy istnieje... Wyobraźmy sobie, że taka informacja zaczyna krążyć w czasie sesji giełdowej, a potem zostaje zdementowana.
Jeśli okazałoby się, że przełożenie wojny jest możliwe, albo w grę wchodzi pokojowe rozwiązanie konfliktu, to rynki chwilowo zaczęłyby wzrastać. Gdyby zaś Stany Zjednoczone szybko powiedziały, że nie są zainteresowane pokojowym rozwiązaniem (a tak już zdążył się wyrazić sekretarz obrony), skutek będzie odwrotny. Paniki udałoby się uniknąć — po prostu nadal nie byłoby kupujących. Jak w takich warunkach inwestować?
Irak zwiększył zakres współpracy, pokojowy plan zapewne istnieje i zostanie przedstawiony 14.02. Jeśli Rada Bezpieczeństwa go przyjmie, to zmusi USA do skorzystania z prawa weta. Jakie wnioski dla inwestorów? Jeśli taki scenariusz zostanie zrealizowany (a wszystko może się jeszcze zmienić), to USA zaatakowałyby Irak bez zgody ONZ, co byłoby najgorszym rozwiązaniem. Inwestorzy mogli jednak wykorzystać te informacje do wygenerowania wzrostów na giełdach europejskich, licząc na odroczenie wojny, ale nie skorzystali z tego (obawy były za duże). Indeksy trzymały się blisko piątkowego zamknięcia.
Nasz rynek, a także węgierski, zachowywał się dużo lepiej. Nie widać było agresywnego popytu, ale obrót był większy, a indeksy rosły. Uważam, że fundusze kupowały najbardziej przecenione akcje, licząc na hossę po rozpoczęciu wojny. Nie mogą napełnić portfeli tuż przed wojną, bo muszą kupić dużo, a tego w jeden dzień zrobić się nie da. Poza tym fundusze zapewne doszły do wniosku, że do wypełnienia formacji RGR na S&P 500 pozostało jeszcze tylko około 3 proc., więc mogą już zacisnąć zęby i nie sprzedawać.
Dziś na forum senackiego Komitetu ds. Bankowości i jutro na forum Komisji Finansowej Izby Reprezentantów Kongresu (zazwyczaj jest to powtórzenie pierwszego wstąpienia) wystąpi szef amerykańskiego banku centralnego Alan Greenspan z półrocznym raportem o stanie gospodarki i jej przyszłości. Oczywiście, jak to ostatnio czynił, będzie się starał brzmieć bardzo optymistycznie. Jednak w komunikacie Fed po ostatnim posiedzeniu było tyle niepewności, że wątpię, by to pomogło giełdom. W każdym razie inwestorzy będą na nie czekali z lekkim optymizmem.
Uważałem i uważam, że dopóki będzie się utrzymywał układ: obrót mniejszy na wzroście i większy na spadku, to trend spadkowy będzie trwał. Wczoraj jednak obrót lekko wzrósł przy zwyżce rynku. Pozostaje czekać na następne sesje, by zobaczyć, czy układ obrotów się zmienia. Wszyscy wiemy, że każda informacja może przekręcić indeksy o 180 stopni w ciągu kilku minut. Nadal więc to jest rynek gracza, a nie inwestora.