Na małym parkiecie zadebiutował pierwszy regionalny producent złocistego trunku — Browar Gontyniec, należący do funduszu Black Lion. Naśladowców wprawdzie znajdzie, ale nieprędko.
— Na razie musimy skończyć inwestycje i restrukturyzację, ale pod koniec roku możemy się do giełdy przymierzyć — twierdzi Tadeusz Żyliński z Krajana Browarów Kujawsko-Pomorskich.
— Żeby w nowoczesny sposób pozyskać pieniądze, trzeba wiedzieć, jak to zrobić, a browary lokalne to w zdecydowanej większości firmy rodzinne. Gontyniec jest tutaj wyjątkiem, bo weszli do niego menedżerowie z doświadczeniem finansowym. My, na tym etapie rozwoju Pinty, nie rozważaliśmy debiutu na parkiecie. W przyszłości — być może — dodaje Ziemowit Fałat z Browaru Pinta.
Debiutant, choć pierwszy, wcale nie jest największym graczem pośród małych browarów.
Jego moce produkcyjne to 30 tys. hektolitrów piwa rocznie, które mają wzrosnąć wkrótce do 65 tys. hektolitrów. Lider tego rynku, Browar Amber, produkuje rocznie 200 tys. hektolitrów piwa, a dotychczasowe inwestycje realizował z pieniędzy własnych i unijnych.
— To najpewniejsza i najstabilniejsza ścieżka rozwoju dla naszej firmy. Wejście na giełdę umożliwia dostęp do kapitału, ale też wiąże się z ryzykiem i wysokimi kosztami. A my jesteśmy rodzinną firmą opartą na działalności gospodarczej. Nie planujemy w najbliższych latach zmiany formy działalności oraz emisji akcji, co nie znaczy, że nie będziemy się nadal rozwijać — przekonuje Marek Skrętny, dyrektor marketingu Browaru Amber.
Wielkie plany podboju rynku piwa ma Marek Jakubiak, właściciel m.in. Browaru Ciechan. Buduje grupę piwną, która ma być za pięć lat numerem 5 w Polsce, posiadać 5-6 browarów i 36 marek piwa. Na razie również on chce sobie radzić bez pieniędzy giełdowych inwestorów.
— Po prostu nie mamy takiego zapotrzebowania na finansowanie i zmierzamy raczej w stronę firmy rodzinnej. Docelowo jednak mamy być spółką akcyjną, więc również wejście na giełdę jest możliwe. Za już debiutujących na parkiecie kolegów trzymamy kciuki — zapewnia Marek Jakubiak.
Regionalne piwo już dość mocno rozpycha się na rynku pośród największych graczy. Według danych Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich (SRBP), zdobyło 6-7 proc. udziałów. Czy wpłynięcie na giełdę nie jest więc naturalną konsekwencją rozwoju tego segmentu?
— Dzisiaj nie jest to dla nas sprawa pierwszorzędna. Zajmujemy się budową jak najszerszego portfela marek, a to nie wymaga dużego kapitału, lecz pomysłu — twierdzi Andrzej Olkowski, prezes SRBP.