Gorbaczow kazał wyciąć

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2002-11-29 00:00

Do Kiszyniowa poleciałem, by zobaczyć i — jeśli się da — pokosztować win z kolekcji Hermana Goeringa.

To był jeszcze bezpośredni lot z Warszawy (teraz trzeba przesiadać się w Budapeszcie) — w komforcie świeżo odmalowanego farbą olejną wnętrza An 24. Ale warto było, gdyż dzień później w Cricovej objawiło nam się znalezisko Armii Czerwonej, która kiedyś — łupiąc Królewiec — natknęła się na mnóstwo zgromadzonych przez hitlerowskiego dostojnika butelek z cenną zawartością. Trafiły właśnie do części cricovskich podziemi.

Plątanina tuneli

Tamtejsze piwnice to małe miasteczko, wydrążone u schyłku życia wielkiego Soso — podobno jeszcze przez jeńców niemieckich. Tunelowate piwnice, wypełnione milionami butelek z winem, ciągną się przez ponad 60 km! Kiedy jechaliśmy samochodem — w egipskich ciemnościach, 70 m pod ziemią — zauważaliśmy migające w świetle reflektorów nazwy podziemnych „ulic”: Merlot, Cabernet Sauvignon, Pinot Aligote...

Kulminacją podróży stało się właśnie zwiedzanie kolekcji Goeringa. Było na co popatrzeć! Najlepsze regiony winne świata i producenci! Narodowosocjalistyczne poglądy marszałka Rzeszy nie przeszkodziły mu w gromadzeniu win „rasowo nieczystych”, czego przykładem niech będzie żydowskie wino paschalne z 1902 r. (producent David Bogid), którego współczesna cena może, według gospodarzy, przekraczać nawet 150 tys. dolarów za butelkę.

Warunki leżakowania wina w Cricovej mają wyborne: wilgotność 95 proc., temperatura 10-14 st. C, niezależna od regularnych wyłączeń światła i braków ciepłej wody: zimowych bolączek mieszkańców republiki.

Czerwone i białe

W podziemnych salach degustacyjnych przy lokalnych przysmakach próbowaliśmy przednich czerwonych win, nalewanych często z omszałych butelek. Było się nad czym zadumać... Zabłąkanemu w piwnice Cricovej polskiemu turyście poleciłbym zwłaszcza czerwone wina kolekcjonnyje. Już same lakowane i numerowane butelki wróżyły, że będziemy mieli do czynienia z czymś wyjątkowym. Zwłaszcza leżakujące latami (roczniki 1964, 75, 83) jednoszczepowe wina z winogron Cabernet Sauvignon uderzyły niebywałym bukietem, a ich wspaniały posmak długo pozostawał w ustach.

Kupując kilkunastoletnie mołdawskie wina, nie nastawiajmy się jednak, że w każdej butelce tego samego wina znajdziemy to samo. Standard produkcji win w dawnym Związku Radzieckim z założenia nie gwarantował utrzymania stałej jakości. Mimo to — statystycznie — więcej możemy się spodziewać sukcesów niż niemiłych zaskoczeń.

W ogóle to cud, że wina te przetrwały. I to tylko dlatego, że zakochanym w winach Mołdawianom udało się uchronić je przed „rzezią”... Gorzej powiodło się wówczas na powierzchni winnym latoroślom — z rozmachem wycięto w „mrocznym” okresie gorbaczowowskiej kampanii antyalkoholowej niemal jedną czwartą winnic!

Do pałacu Buckingham

Dla Mołdawian obrona wina przed nieprzyjaciółmi to nie pierwszyzna. Podczas kilkusetletniej okupacji tureckiej wytwarzanie win zakazane było ze względów religijnych. Potem car Aleksander II — doceniając, że warunki klimatyczne Mołdawii podobne są bardzo do tych w Burgundii — zachęcił francuskich winiarzy do osiedlania się tam. W Chisinau w 1850 roku car ufundował Instytut Wina. Także z inicjatywy władcy powstała wytwórnia Romanesti, ciesząca się przez stulecia doskonałą reputacją. Do dziś wiele szczepów winogron winnych w Mołdawii ma francuskie korzenie.

Wina mołdawskie bardzo smakowały na carskim dworze. ZSRR podtrzymał winną reputację Mołdawii, zamieniając jedynie jakość na ilość. Do chlubnych wyjątków należało m.in. Negru der Purcari, systematycznie importowane — nawet w czasach zimnej wojny — przez pałac Buckingham.

Niepodległa od 1991 r. Republika Mołdowy znów postawiła na jakość. Sypnęły się już medale — i to w Anglii czy Francji. Najlepiej Mołdawianom wychodzą wina białe (70 proc. produkcji), czerwone (są wyjątki!) nie są już tak dobre.

Ugruntowana przez stulecia renoma win mołdawskich w Rosji sprawia, że niemal 80 proc. eksportowanych win trafia właśnie na ten rynek. Napotykane od czasu do czasu na półkach polskich sklepów wina mołdawskie zazwyczaj nie wzbudzają — mówiąc delikatnie — entuzjazmu. Ale i tu pojawią się jaskółki. Wszystko wskazuje na to, że już w niedalekiej przyszłości trafią do nas naprawdę dobre wina mołdawskie — i to w bardzo przystępnych cenach! W swoim czasie damy o tym znać.