Gra o tron wciąga inwestora

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2016-06-29 22:00

Sezon nie zawodzi — poza królewskim tronem na letnich aukcjach krucha inwestycyjna porcelana, pałacowe lustro i zwykłe brzęczące szkło

Na inwestowanie w rzemiosło najlepsze są czwartki. 30 czerwca do obiegu trafi wszystko, co można było kiedyś ustawiać albo we wnętrzu, albo w sąsiedztwie meblościanki, a tydzień później — to, co musiało stać w pałacu.

TRON I PARKIET:
TRON I PARKIET:
Aktywa z rynku kapitałowego można różnicować rzemiosłem, ale koszt mebla należącego do Wilhelma II Orańskiego i Marii Stuart może wynieść nawet 100 tys. GBP (0,5 mln zł).
CHRISTIE’S

W królewskiej ofercie Christie’s estymacje dochodzą do 1 mln GBP (5,3 mln zł), natomiast w katalogu Desy Unicum nie brakuje dzbanuszków z PRL, które licytowane będą od 100 zł. Jaskrawe zestawienie nie służy przy tym żadnym innym refleksjom niż takim, że potencjału inwestycyjnego można szukać niezależnie od ceny, byle z zachowaniem zdrowego rozsądku.

300 proc. od 100 zł

Najcenniejszy obiekt z londyńskiego katalogu jest porcelanowy i powstał z myślą o tzw. menażerii, którą August II Mocny urządził sobie w swoim drezdeńskim Pałacu Japońskim. W związku z tym, że w pomieszczeniu o tak osobliwej nazwie pokazywane miały być okazy egzotycznych zwierząt, król zapragnął wysoce inwestycyjnego modelu dropia prawie naturalnej wielkości i w całości z miśnieńskiej porcelany.

Sporych rozmiarów figura przedstawiająca niespotykanego już w kraju ptaka układającego sobie pióra jest jednym z pięciu zachowanych egzemplarzy i jedynym nienależącym do kolekcji muzealnej. Do pałacu trafiła na początku lat 30. XVIII w., co oznacza, że jest jednym z pierwszych takich wyrobów w historii, bo początki europejskich fabryk porcelany przypadają właśnie na ten okres.

Na przykładzie dropia początkujący inwestor może więc odnotować, że wiekowe wyroby z Miśni są z reguły opłacalną lokatą — tyle tylko, że kompletnie niedostępną w kraju. Obrót zabytkową porcelaną zdecydowanie popularniejszy jest chociażby w Niemczech czy w Austrii, ale przed wyruszeniem na zakupy trzeba wiedzieć, że ani rozpoznanie pochodzenia, ani ocena stanu zachowania nie jest tak prosta, żeby obyło się bez doradzającego eksperta.

Najstarsze wyroby — czyli powstałe do 1910 r. — znakowane były na spodzie ręcznie i zazwyczaj na niebiesko, ale dla dokładnego datowania może mieć znaczenie nawet to, czy na filiżance namalowano psy określonej rasy, czy na przykład fiołki. Estymacja dropia dochodzi do 1 mln GBP — a papugi z zakładów w Chodzieży — do 600 zł.

Do menażerii rodem z PRL dołączyć mogłyby w dodatku leningradzkie żyrafa i zebra za kilkaset złotych, a także słynne ryby ze szkła barwionego w masie — czyli niby przezroczyste, ale z kolorami w środku. O wzornictwie minionego ustroju mówi się ostatnio sporo, ale nie wszystko, co pada w kontekście inwestycyjnym, wydaje się wiarygodne.

Serwisy uznanych projektantów z Ćmielowa czy Chodzieży, które ocalały w kompletnym składzie i bez większych wyszczerbień, rzeczywiście zaczynają być postrzegane jako warte kilka tysięcy złotych dobra luksusowe, ale zapewnienie, że rzemiosło PRL drożeje kilkasetprocent rocznie, to już nadużycie. Zupełnie typowy wazonik, który kosztował 50 zł, a ktoś kupił go za 200 zł, daje oszałamiający wynik 300 proc. — ale trudno założyć, że tempo wzrostu wartości będzie ciągle tak wysokie, a na przyzwoity zysk pozwoli już zakup kilku dzbanuszków.

Król inwestycji

Ocena inwestycyjnego potencjału rzemiosła nie jest prosta, a w przeciwieństwie do niektórych przykładów malarstwa lokata w meblach czy zastawie zwykle powinna być naprawdę długoterminowa. Trendy na tym rynku zmieniają się powoli, a czasem w obiegu jest na tyle mało wysokiej jakości obiektów, że problematyczne byłoby już samo ich wyznaczanie — wiadomo, że mniejszym zainteresowaniem cieszy się na przykład eklektyzm, a Polacy lubią to, co skandynawskie, ale zdarzają się też egzemplarze unikatowe i zupełnie spoza schematu, które i tak się sprzedają. Jednostkowe projekty są jednak wyjątkowo rzadkie, bo poza prototypami poszczególnych mebli czy realizacjami na specjalne zamówienie w grę wchodzą chyba tylko królewskie trony.

Na przykładzie tego wycenionego na 50-100 tys. GBP (266-532 tys. zł) inwestor może się przy tym dowiedzieć, na co zwracać uwagę, kupując zwykłe krzesła, bo w raporcie o stanie zachowania wymienione są takie czynniki podnoszące wartość, jak oryginalne obicie w doskonałej formie, kompletność elementów czy brak uszkodzeń dekoracji. Tron zdobiony rzeźbiarsko opracowanymi postaciami, zwierzętami i liściastymi roślinami, ma również element, którego trudno doszukiwać się w ofercie z PRL, czyli symbol przynależności do Wilhelma II Orańskiego i datowanie na lata 80. XVII wieku.

W przeciwieństwie do tronów krzesła wycenia się zwykle zależnie od ilości, a suma wartości pojedynczych egzemplarzy z reguły jest niższa niż cena kompletu. Zestawy czterech z lat 70. będą licytowane od 1,4-2,8 tys. zł, a para prototypów z lat 60. od 1,2 tys. zł, przy zapewnieniu, że to jedne z tych projektów, na których można siedzieć. Zestawiając aktywa pałacowe z tymi z Polski Ludowej, poza wystawnymi lustrami i paroma innymi dodatkami, właściwie zawsze można dopasować odpowiednik, a wśród par znaleźć nawet taką, która wymagałaby mniejszego zaangażowania kapitału.

Na używki mogłaby się sprawdzić na przykład zdobiona scenami tabakiera z muszli i złota z 1745 r., którą Christie’s wycenia do 120 GBP (639 zł). Para popielniczek z Huty Szkła Gospodarczego „Ząbkowice” w Dąbrowie Górniczej ma estymację do 500 zł, a od 100 zł licytowany będzie plakat BHP, który przy okazji wskaże też inwestorowi ewentualne ryzyko związane z paleniem, informując, że „pożar jest wrogiem dobrobytu”.