Warszawa (PAP) - Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej uważa, że jest duże prawdopodobieństwo, iż w przyszłym roku dług publiczny przekroczy poziom 55 proc. PKB, jeśli rząd zrealizuje zapowiadane obecnie przez wicepremiera plany.
"Na razie z rządu płyną takie informacje, że deficyt w przyszłym roku rośnie z 39 mld zł w tym roku do ponad 54 mld zł w przyszłym. W jego finansowaniu przychody z prywatyzacji będą stanowiły około 6-7 mld zł. Pokazuje to skalę niezbędnego finansowania na rynku instrumentów dłużnych, co jest bardzo złą informacją dla tego rynku" - powiedział PAP w wywiadzie Grabowski.
Grabowski uważa, że w wyniku błędu metodologicznego 47 mld zł deficytu w przyszłym roku daje faktycznie 54 mld zł w warunkach porównywalnych z tym rokiem.
"Łącznie to pokazuje bardzo silne rozluźnienie polityki fiskalnej, co jest bardzo złą informacją dla tempa wzrostu gospodarczego i pokazuje przybliżenie się szybkim krokiem albo i przekroczenie bariery 55 proc. długu publicznego do PKB, co jest informacją o konieczności podjęcia niezbędnych drastycznych kroków z pełną konsekwencją dla gospodarki w 2005 roku" - dodał.
Zdaniem Grabowskiego, jeżeli rząd nie ograniczy deficytu budżetowego w 2004 roku poniżej 40 mld zł, to uniknięcie przekroczenia bariery 55 proc. długu publicznego do PKB będzie przypadkowe.
"Zwiększenie deficytu do 54 mld zł jest bardzo złą wiadomością, gdyż byłoby bardzo prawdopodobne, że w 2004 roku byśmy przekroczyli 55 proc. bariery ustawowej długu publicznego do PKB" - powiedział.
Jerzy Hausner, wicepremier koordynujący politykę gospodarczą, powiedział w środę, że dług publiczny w przyszłym roku zbliży się do granicy 55 proc. PKB, ale jej nie przekroczy.
Ustawa o finansach publicznych przewiduje specjalne procedury, gdy dług publiczny przekroczy 50 proc. PKB. Jeżeli dług budżetu przekroczy 50 proc. PKB, to rząd musi przygotować budżet na kolejny rok, w którym relacja deficytu do dochodów budżetu nie może być wyższa niż w bieżącym roku.
Gdy dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB, to kolejny budżet musi zapewniać spadek długu w stosunku do PKB. Jeśli dług wyniesie 60 proc. PKB albo będzie wyższy, to w kolejnym budżecie państwa i w budżetach samorządów wydatki nie mogą przekraczać dochodów. Skarb Państwa nie może też udzielać już poręczeń i gwarancji.
DEFICYT 2004 PONAD 54 MLD ZŁ, A NIE 47 MLD ZŁ
Grabowski powiedział PAP, że Hausner podając urealnione szacunki deficytu budżetowego na przyszły rok popełnił błąd metodologiczny polegający na ujmowaniu wpływów prywatyzacyjnych w dochodach.
"Wyliczenia deficytu budżetowego, które przedstawia premier Hausner są błędne i wprowadzają metodologiczny bałagan" - powiedział.
"Wpływy z prywatyzacji mają tylko znaczenie przy sposobie finansowania deficytu, ale one nie są przecież elementem dochodów budżetowych. Bez względu na poziom tych wpływów nie mają one wpływu na poziom deficytu budżetowego. Hausner poprzez dodawanie do 33 mld zł 9 mld zł z rezerwy rewaluacyjnej i następnie 5 mld zł domniemanych mniejszych wpływów budżetowych wprowadził totalny bałagan" - dodał.
Według wicepremiera Hausnera niemożliwy jest deficyt budżetowy w 2004 roku w wysokości 33 mld zł, jak planował to były minister finansów Grzegorz Kołodko, ale raczej w wysokości 46-47 mld zł.
Hausner do 33 mld zł deficytu założonego przez Kołodkę dodał 9 mld zł z rezerwy rewaluacyjnej, na wykorzystanie której nie zgodził się bank centralny, oraz dodał zmniejszone wpływy z prywatyzacji, które Kołodko założył na poziomie 12 mld zł, a zdaniem Hausnera będzie sukcesem, gdy wyniosą one 6 mld zł.
"Mamy obowiązujące założenia, które mówią, że albo porównujemy 39 mld zł z tego roku z 54 mld zł, jak do tej pory przewidywanymi i niepodważonymi przez premiera Husnera w 2004 roku. Albo porównujemy oba deficyty 2003 roku i 2004 roku nie uwzględniając wpłat do OFE w wydatkach i wtedy deficyt w tym roku jest na poziomie 27 mld zł" - powiedział Grabowski.
"Według metodologii stosowanej w tym roku deficyt w przyszłym roku wyniesie 54 mld zł po wycofaniu się z rezerwy rewaluacyjnej i dodaniu do 33 mld zł 12 mld zł transferów do OFE i 9 mld z rezerwy rewaluacyjnej. Nową wiadomością i niepokojącą jest to, że w finansowaniu 54 mld zł nie możemy liczyć na 12 mld zł z prywatyzacji, a na znacznie niższe 6-7 mld zł" - dodał.
Według Grabowskiego według metodologii wprowadzonej przez Grzegorza Kołodkę ujmującego transfery do OFE w rozchodach w tym roku deficyt budżetu ma wynieść na 27 mld zł, a w przyszłym ponad 42 mld zł.
Zgodnie z ustawą o finansach publicznych wpłaty z budżetu do OFE są uznawane za wydatki budżetowe.
Grabowski uważa, że przyszłoroczny deficyt, uwzględniający korektę metodologiczną powinien zostać powiększony z powodu obniżenia prognozy wzrostu gospodarczego w przyszłym roku i doszacowanie wydatków związanych z Unią Europejską.
"Dodatkowo minister finansów powiedział, że skoryguje prognozy tempa wzrostu gospodarczego, zgodnie z prognozami większości ekonomistów, co będzie oznaczało mniejsze dochody, a więc zwiększenie deficytu powyżej 54 mld zł" - powiedział Grabowski.
"Ponadto minister Raczko powiedział, że w założeniach makroekonomicznych mamy niedoszacowane wydatki budżetu z tytułu integracji z Unią Europejską, co również zwiększyłoby dodatkowo deficyt powyżej 54 mld zł" - dodał.
"Rynki finansowe nie powinny przywiązywać uwagi do jakiejkolwiek liczby deficytu budżetowego podawanego przez pana wicepremiera Hausnera, dopóki nie zostanie uporządkowane metodologicznie wyliczenia i nie zostaną przedstawione publicznie" - powiedział członek RPP.
Ministerstwo Finansów uważa, że wzrost PKB w 2004 roku może być niższy niż zakładane obecnie 5 proc. i może wynieść 4,5 proc.
Minister finansów Andrzej Raczko poinformował w środę, że poprzedni minister finansów Grzegorz Kołodko nie uwzględnił w założeniach do przyszłorocznego budżetu wydatków związanych z wejściem do Unii Europejskiej i płatnościami bezpośrednimi, nie podał jednak szczegółów.
Beata Arasim-Jarząbek
: