Dzięki rządowym grantom, które od 2004 r. dostało niemal 90 firm, w Polsce powstanie 55 tys. miejsc pracy. Program wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki z budżetem na poziomie 672,4 mln zł powoli się kończy. Co prawda formalnie funkcjonuje w latach 2011-20, ale umowy z inwestorami będą zawierane tylko do końca 2015 r. Budżet na kolejne lata ma zapewnić wyłącznie wypłatę dotacji firmom, które wcześniej podpiszą umowy z Ministerstwem Gospodarki (MG). Co dalej?

— Jesienią będzie wiadomo, czy wyczerpiemy obecny budżet. Jeśli nie, będziemy mogli pomyśleć o przedłużeniu programu o rok. Jeśli okaże się, że nie ma więcej pieniędzy, można albo wnioskować do ministra finansów o dołożenie jakiejś kwoty do programu i wydłużyć go o rok, albo przyjąć nowy, który powinien wejść w życie od stycznia 2016 r. — mówi Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki.
Budżet programu wynosił od około 30 mln zł w latach 2011-13, przez blisko 100 mln zł w latach 2015-17, po 60-80 mln zł do 2020 r. Dotychczas co roku część pieniędzy wracała do budżetu centralnego. Do tej pory łącznie nie wykorzystano 57 mln zł.
Bez względu na wybór drogi jesienią powinien być gotowy projekt nowego programu. — Obecny program powstał na bazie tego z 2005 r. Nie jest do końca czytelny, a dotacje są niskie. Chcielibyśmy przebudować program i dawać mniej dotacji, ale wyższych — mówi Teresa Korycińska z MG.
Rewolucyjne podejście
Zmian będzie więcej.
— Program cieszy się ogromną popularnością. Podjęliśmy próbę napisania nowego, bazując na obecnie funkcjonującym, na naszych doświadczeniach i sugestiach inwestorów. Ma on wypełniać niszę między ofertą specjalnych stref ekonomicznych i działaniami z nowej perspektywy finansowej. Będzie to oferta skierowana przede wszystkim do większych firm, polskich i zagranicznych. Mniejsze spółki będą mogły ubiegać się o granty tylko z bardzo innowacyjnym produktem. Chcemy podejść do firm w rewolucyjny sposób — odejść od sztywnego trzymania się sektorów, a szukać wartości dodanej — wspierać projekty o charakterze proeksportowym, z ciekawym produktem i wartościowymi miejscami pracy — dodaje Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor departamentu inwestycji zagranicznych w Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ).
Polska na tle
PAIIZ jest w 1/3 drogi.
— Skończyliśmy właśnie prace nad nowymi kryteriami wejścia. Zastosujemy je do dotychczasowych projektów i będziemy dalej kalibrować. Przy ustalaniu progów wejścia i wysokości wsparcia weźmiemy również pod uwagę ofertę konkurentów z regionu, która też dopiero powstaje. Byłoby dobrze zakończyć prace nad założeniami przed wakacjami — aby udało się zatwierdzić dokument jeszcze w tym roku — twierdzi Iwona Chojnowska- -Haponik. Eksperci dobrze mówią o nowym programie.
— Położenie nacisku na inwestycje, które generują miejsca pracy, i zwiększenie grantów to dobry pomysł. Warto wesprzeć projekty, które nie będą mogły zdobyć dofinansowania z funduszy UE, czyli produkcyjne i usługowe, ale niekoniecznie badawczo-rozwojowe, bo one są przez Brukselę traktowane priorytetowo. Z jednej strony granty nie powinny być symboliczne, lecz motywować do wyboru Polski. Z drugiej mamy do zaoferowania więcej niż inne kraje, więc nie musimy przepłacać — uważa Paweł Tynel z EY.
Program grantów rządowych powstał w 2005 r. i poprzedził decyzje o historycznych inwestycjach (LG, Sharp, MAN). Kilka koreańskich firm z grupy LG obiecało w Kobierzycach pod Wrocławiem za 2,6 mld zł i 9,6 tys. etatów. Każda dostała rządowy grant wysokości kilku-kilkudziesięciu milionów złotych. W latach 2009-10 firmy zweryfikowały plany — do 1,9 mld zł inwestycji i stworzenia 5,6 tys. miejsc pracy. W konsekwencji rząd obniżył wysokość wsparcia. Najwyższy w historii grant — ponad 148 mln zł — wynegocjował amerykański Dell, który w Łodzi zbudował fabrykę komputerów. Pierwotnie miała kosztować 794 mln zł i zatrudniać 3 tys. osób. Potem firma renegocjowała warunki umowy z rządem, bo nigdy nie stworzyła tylu etatów. Najniższy dotychczas grant — 800 tys. zł — dostała firma McKinsey, która utworzyła w Poznaniu centrum kompetencyjne zatrudniające 251 osób. Powiedzenie „szewc bez butów chodzi” jest tu dobrą ilustracją. Podobne centra zwykle dostawały wyższe wsparcie — powyżej miliona złotych.