Przetarg na samolot wielozadaniowy prowadzony jest oficjalnie w przestrzeni trójwymiarowej, rozpiętej na trzech osiach wzajemnie prostopadłych, symbolizowanych przez trzy resorty: MON (walory bojowe samolotu), MF (cena) oraz MG (program offsetowy). Jednak im bliżej terminu wyboru samolotu, tym bardziej prawdziwa okazuje się teza, iż wszystko rozstrzygnie się w czwartym wymiarze.
Strona amerykańska jest absolutnie pewna zwycięstwa, boć przecież chodzi o wyposażenie lotnictwa NATO!!! Amerykańscy generałowie uważają samą konieczność poddawania się przez Lockheeda procedurze przetargowej za nieporozumienie. Z trudem przyjęli do wiadomości, iż Polska wymaga również jakiegoś tam offsetu... Gripen — cóż, szwedzka broń cieszy się wysoką renomą, ale przez cały XX wiek za bardzo nie udało się jej sprawdzić na polu walki. Francja — niby członek założyciel NATO, ale demonstracyjnie pozostający poza strukturami wojskowymi. Hm...
Nerwówka wśród rywalizujących o polskie niebo koncernów narasta. Do kąta idzie wszelka biznesowa etyka, wzajemnie wytykane są prawdziwe lub wyimaginowane niedomagania konkurencji. Argumenty uczestników przetargu sięgają dna, dokładniej — drugiego dna, którym jest końcówka negocjacji Polski z Unią.
Jeśli na szczycie Rady Europejskiej w Kopenhadze (12-13 grudnia) nie zapadną OSTATECZNE decyzje w sprawie warunków wejścia Polski do UE, to nie ma mowy o dotrzymaniu przez Polskę terminu 27 grudnia jako dnia ogłoszenia wyboru samolotu. Wygląda na to, że poruszanie się w przestrzeni n-wymiarowej sprawia decydentom spore trudności.