Na koniec roku za euro zapłacimy 3,8 zł. To początek wspinaczki — uważa renomowany bank brytyjski.
Największy europejski bank radzi kupować naszą walutę
Na koniec roku za euro zapłacimy 3,8 zł. To początek wspinaczki — uważa renomowany bank brytyjski.
Największy europejski bank radzi kupować naszą walutę
Na koniec roku za euro zapłacimy 3,8 zł. To początek wspinaczki — uważa renomowany bank brytyjski.
"Zwrot na złotym" — takim tytułem opatrzono raport specjalistów HSBC z 5 sierpnia. Przewidują oni proces gwałtownego powrotu do zdrowia naszej waluty, który "choć z opóźnieniem, właśnie się rozpoczął".
"Wierzymy, że złoty w najbliższych miesiącach będzie się umacniał i na koniec roku osiągnie poziom 3,8 zł za euro. Później dalej będzie rósł w siłę" — czytamy w raporcie. Na koniec przyszłego roku euro ma już kosztować nad Wisłą tylko 3,4 zł.
Skąd ten optymizm? "Na świecie wzrósł apetyt na ryzyko. To umacnia wszystkie waluty w regionie Europy Środkowo-Wschodniej" — argumentują analitycy HSBC.
W przypadku złotego gwałtowne umocnienie zaczęło się dopiero z początkiem lipca. Wtedy za euro Polacy płacili nawet 4,5 zł. W czwartek — już tylko 4,14 zł. Sygnałem do zakupów naszej waluty były — według HSBC — bardzo dobre dane dotyczące salda na rachunku obrotów bieżących, które zresztą potwierdziły siłę polskiej gospodarki na tle słabych sąsiadów.
"Do tej pory wyższy wzrost PKB i konsumpcja w Polsce, oraz mocniejsza izolacja od Zachodu (w postaci mniejszego udziału eksportu w PKB) nie przekładały się na siłę złotego" — czytamy w raporcie.
Brytyjscy eksperci zauważają również, że złoty został zbyt mocno przeceniony między październikiem a marcem tego roku — zwłaszcza w porównaniu z innymi walutami naszego regionu (chociażby z węgierskim forintem). I to pomimo relatywnej siły polskiej gospodarki. HSBC wylicza, że naszej walucie zaszkodziła wtedy największa płynność rynku walutowego w regionie (rynek złotego jest dwa razy większy od rynku forinta i czeskiej korony razem wziętych), rozluźnienie polityki pieniężnej i zmniejszające się szanse na przyjęcie euro w 2012 roku.
Raporty HSBC warto czytać. W ostatnich miesiącach sprawdzały się, jak mało których analityków. Już miesiąc temu Brytyjczycy przewidywali, że złoty zacznie w błyskawicznym tempie odrabiać straty. W połowie lutego, czyli w samym dołku koniunktury na GPW, podwyższyli natomiast rekomendację dla polskich akcji i obwieścili "powstrzymanie wyprzedaży złotego, która dotąd uderzała w akcje".
Marcin Grotek, analityk rynków finansowych w Raiffeisen Banku
Fundamenty polskiej gospodarki są w bardzo dobrym stanie. Ponadto z powodu wysypu pozytywnych informacji z globalnej gospodarki awersja do ryzyka zmniejszyła się. Inwestorzy kładą więc coraz mniejszy nacisk na bezpieczeństwo kapitału, a większy na wyższą stopę zwrotu. Z tego powodu zyskują waluty rynków wschodzących. Polska na tle Europy bardzo dobrze radzi sobie z kryzysem, więc złoty jest naturalnym wyborem dla inwestorów. Wszystko wskazuje na to, że polska waluta będzie się nadal umacniać, choć już nie w takim tempie jak w lipcu. 3,8 zł za euro to zbyt optymistyczna prognoza, naszym zdaniem bezpiecznym poziomem jest 4 zł.
Aleksandra Świątkowska, ekonomistka PKO BP
Naszym zdaniem, na koniec roku za euro zapłacimy 4 zł, choć trzeba przyznać, że kurs poniżej tej wartości nie jest wykluczony. Sytuacja na rynku walutowym jest obecnie tak zmienna, że trudno dokładnie ją przewidywać. W lipcu skala umocnienia polskiej waluty była znacznie większa niż innych walut regionu. Nawet poprawa globalnych nastrojów też nie zapowiadała takiego rajdu. Można więc spodziewać się, że złoty nadal będzie zyskiwał na sile. Oczywiście korekty są możliwe, ale wszystko wskazuje na to, że nie będą one duże.
Podpis: Andrzej Stec