Hutnicy modlą się za energetyków

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2021-09-28 20:00

Elektryfikacja hutnictwa zwiększy pięciokrotnie zapotrzebowanie tego sektora na prąd. Mimo to hutnicy – poza KGHM-em – nie myślą o własnym atomie. Liczą, że energetyka się zmieni.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie są prognozy zużycia prądu w hutnictwie
  • kto liczy na mały atom, a kto nie
  • czy hutnik ma ochotę zostać energetykiem
  • co o elektryfikacji hutnictwa mówią przedstawiciele CMC, ArcelorMittal i Cognora

Z 6 TWh do 30-32 TWh – taki gigantyczny skok zapotrzebowania na prąd w polskim hutnictwie przewiduje Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

- Takie zużycie energii będzie według naszych prognoz konieczne, jeśli zakładamy całkowite przejście hutnictwa na tzw. zieloną stronę mocy – mówi Stefan Dzienniak.

Wodór potrzebuje prądu

Polska zużywa ok. 170 TWh energii elektrycznej rocznie, więc huty już dziś odpowiadają za 3,5 proc. tego rynku. Prognozowany potężny skok wynika z koncepcji, wedle której zielony wodór produkowany ze źródeł odnawialnych mógłby w przyszłości zastąpić wykorzystywane dziś w hutnictwie koks i gaz. Produkcja wodoru w porównaniu z produkcją czy wydobyciem koksu i gazu jest bardziej energochłonna. Prąd jest bowiem potrzebny do zasilenia elektrolizera, który z wody wytworzy wodór i tlen.

- Dlatego hutnictwo nigdy nie będzie w stanie samo zapewnić sobie prądu. Pozostaje nam modlenie się za energetyków, by inwestowali w odnawialne źródła energii i zmieniali polski miks energetyczny, najgorszy w Unii Europejskiej – zauważa Stefan Dzienniak.

Mały atom? Dla innych

Drugim co do wielkości odbiorcą prądu w Polsce jest państwowy KGHM, który zużywa 3 TWh rocznie, ale zasila tą energią nie tylko swoje huty miedzi, ale również kopalnie tego metalu. Z ostatnich deklaracji miedziowego koncernu wynika, że nie zamierza się modlić, lecz produkować prąd nie tylko dla siebie, ale też dla innych. KGHM podpisał porozumienie z amerykańską firmą NuScale Power, która rozwija małe reaktory atomowe. Pierwszy z nich miałby zacząć zasilać KGHM w 2029 r.

W czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach sceptycznie na temat małego atomu wypowiedzieli się przedstawiciele firm prywatnych - ArcelorMittal Poland i Cognora.

- Małe reaktory modularne są może jakąś wizją, ale to niesłychanie duży wydatek. Według nas funkcję dostarczania energii powinien wziąć na siebie ktoś inny – mówił Tomasz Ślęzak, członek zarządu ArcelorMittal Poland.

- Cena energii jest bardzo ważnym tematem, ale samodzielna produkcja jest dla nas niemożliwa. Jesteśmy skazani na tradycyjne źródła i dostawców energii – dodawał Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognora.

Nie liczy na własne źródła
Nie liczy na własne źródła
Cognor, na którego czele stoi Przemysław Sztuczkowski, zajmuje się hutnictwem stali i obrotem złomem. Ani wiatr, ani słońce nie zaspokoją jego zapotrzebowania na prąd. Potrzebny będzie tradycyjny dostawca energii.
Grzegorz Kawecki

Ograniczenia już straszą

O własnej produkcji myśli też Jerzy Kozicz, prezes CMC Poland.

- Trudno się wypowiadać na temat zastosowania małych reaktorów atomowych w hutnictwie, skoro nie znamy ani ceny, ani parametrów tych urządzeń, a produkować energię mają zacząć dopiero pod koniec dekady. Jeśli polski miks energetyczny do tego czasu się nie zmieni, to czeka nas import energii albo ograniczenia poboru – uważa Jerzy Kozicz.

Jedynym ratunkiem, ale wciąż tylko częściowym, jest dla hut inwestowanie we własne zielone źródła.

Weź udział w konferencji online “Prawne aspekty funkcjonowania sieci przesyłowych i dystrybucyjnych”, 21 października 2021 >>

- Dlatego niezbędne jest szybkie zniesienie zasady 10h blokującej wiatraki lądowe. To obecnie jedyna technologia, po którą przemysł może sięgnąć, by jednocześnie znacząco obniżać koszt zakupu energii i się zazieleniać. Fotowoltaika jest dobrym uzupełnieniem, ale ma zbyt małą moc – musielibyśmy obłożyć nią prawie 2 tys. ha, by zaspokoić potrzeby grupy CMC w Polsce – tłumaczy Jerzy Kozicz.

Stefan Dzienniak dodaje, że energetyka i hutnictwo mają przed sobą wspólny potężny projekt – budowanie elektrowni wiatrowych na morzu. Planowane na polskiej części Bałtyku 11 GW pochłonie aż 2,5 mln ton stali.

- Niech szewc zna się na produkcji butów, a my na produkcji stali. Liczymy na rewolucję w energetyce, a hutnictwo się do niej dostosuje – konkluduje Stefan Dzienniak.