HUTOM ZAGRAŻA OTWARCIE RYNKU
Stalownie nie zdążą z modernizacją przed zniesieniem ceł ochronnych
WIELKA NIEWIADOMA: Zachodni eksperci prognozują, że za pięć lat poprawi się stalowa koniunktura i światowe zużycie wyrobów hutniczych znacznie wzrośnie. Jest więc szansa, że zagraniczne koncerny zamiast zwiększać import do Polski, wybiorą inne rynki. Mimo wszystko, nie można jednak wykluczyć upadku niektórych hut — uważa Tadeusz Torz, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. fot. Borys Skrzyński
Krajowe huty obawiają się, że po zniesieniu ceł importowych na wyroby hutnicze, co nastąpi już 1 stycznia 2000 r., zachodnie koncerny stalowe zwiększą ekspansję na naszym rynku. Tymczasem polskie stalownie wciąż nie są konkurencyjne.
Zagraniczne koncerny hutnicze, wprowadzając do Polski własne wyroby, muszą płacić 3 proc. cła. Jednak za niespełna półtora miesiąca otworzymy ten rynek i stalowe cła zostaną zniesione.
Tadeusz Torz, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej uważa, że może to spowodować wzrost importu produktów hutniczych.
— Cła na przywóz do Polski wyrobów stalowych zmniejszają się od kilku lat. Systematycznie wzrasta import tych produktów. Przy tym 60 proc. importu pochodzi z krajów Unii. W 1997 roku do Polski trafiło 1,5 mln ton wyrobów stalowych, w ubiegłym roku już 1,9 mln ton, a w ciągu sześciu miesięcy 1999 aż 1,26 mln ton — mówi Tadeusz Torz.
Podobne obawy ma Wilhelm Kirsz, prezes Huty Łabędy, który prognozuje znaczne zmniejszenie produkcji krajowych spółek.
Zagrożenie ze Wschodu
Fakty są nieubłagane. W 1998 roku 30 proc. zużywanych na polskim rynku wyrobów stalowych pochodziło z importu, a w połowie tego roku już 38 proc.
Szef HIPH dodaje także, że dużym zagrożeniem dla polskiego hutnictwa jest ekspansja wschodnich producentów. Import ich wyrobów, głównie blach gorącowalcowanych, wzrósł w połowie 1999 r. o 143 tys. ton w porównaniu z analogicznym okresem 1998 r. — czyli czterokrotnie
Resort gospodarki szacuje, że ceny produktów pochodzących z krajów wschodnich są średnio o 30 proc. niższe niż w polskich hutach. Dlatego też ministerstwo zdecydowało się objąć krajowych producentów blach walcowanych na gorąco postępowaniem ochronnym.
Nadzieja na parasol
Na rządowy parasol liczy m.in. Huta Batory. Janusz Miśta, dyrektor ds. handlowych tej spółki, nie obawia się konkurencji zachodniej, szczególnie w produkcji rur. Edward Szlęk, prezes Huty Zawiercie, też podkreśla, że firma jest w pełni przygotowana do rywalizacji z zagranicznymi koncernami.
— Zniesienie ceł nic nie zmieni na naszym rynku — uważa szef Zawiercia.
Spóźniona modernizacja
Inni przedstawiciele branży są jednak mniejszymi optymistami.
Tadeusz Torz podkreśla, że krajowe firmy nie zakończyły jeszcze procesu modernizacji, a otwarcie rynku może utrudnić realizację programów restrukturyzacyjnych.
Ewa Karpińska, rzecznik prasowy Huty Lucchini uważa, że dotychczasowe cła były bardzo dobrym parasolem wspomagającym technologiczne inwestycje w branży. Możliwości nie zostały jednak wykorzystane.
— Mieliśmy rozpocząć modernizację już w 1993 roku. Musieliśmy jednak uporządkować sprawy związane z własnością gruntów. Wymagały tego Bank Światowy i EBOR, nasi kredytodawcy. Trwało to dwa lata. Do tej pory zakończyliśmy tylko pierwszy etap modernizacji — tłumaczy Ewa Karpińska.
Dopiero teraz huta przygotowuje projekty modernizacji walcowni i zamierza kontynuować inwestycje w stalownie. Konieczne nakłady nie są na razie znane.
Zmiany czekają też Hutę Katowice. W inwestycjach pomoże jej jednak przyszły inwestor.
— Zrobiliśmy wszystko co było można, by sprostać zagranicznej konkurencji i przygotować się do zniesienia ceł. Obniżyliśmy w tym roku koszty o 200 mln zł — podkreśla Jarosław Zwoliński, rzecznik prasowy HK.