Opoka IV Rzeczypospolitej, czyli Centralne Biuro Antykorupcyjne, pokonała kolejny etap na drodze do jej zmaterializowania się. Wczoraj Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o utworzeniu CBA i skierowała go do Sejmu.
Opinii publicznej oficjalnie zaprezentował się polski Eliot Ness, czyli Mariusz Kamiński — weteran Ligi Republikańskiej, poseł AWS i obecnie PiS, twórca ustawy, a wkrótce pierwszy szef CBA. I w pierwszych zdaniach, prawem kaduka, ogłosił listę „tak zwanych wielkich biznesmenów”, których ciemnymi sprawkami — a zwłaszcza „kolekcjonowaniem na swoich stołkach byłych ministrów i posłów” — w pierwszej kolejności zajmie się CBA. Publicznie podał wierchuszkę korupcyjnej talii kart nowej służby specjalnej — pierwszym w kolejności, czyli asem pikowym, jest Jan Kulczyk, kierowym — Aleksander Gudzowaty, karowym zaś — Ryszard Krauze. Asa treflowego, inne figury oraz blotki szef CBA zachował dla siebie.
Kierownictwo polityczne PiS zbeształo Kamińskiego za ośmieszenie idei antykorupcyjnej i szef CBA zaczął gwałtownie nie zgadzać się z własną wypowiedzią — że oczywiście nikogo nie podejrzewa, że owi biznesmeni działają w dobrej wierze, że nie to miał na myśli. Ale bezprawne groźby poszły w eter...
A prezentacja ustawy zaczęła się nawet rzeczowo, ponieważ premier Kazimierz Marcinkiewicz bardzo słusznie podkreślił paraliżujący wpływ korupcji na obrót gospodarczy, wycofywanie się z Polski inwestorów zagranicznych etc. Akurat „Puls Biznesu” zna te kwestie bardzo dobrze i tematyka walki z łapówkarstwem jest nam bardzo bliska. Barometrem Korupcji systematycznie mierzymy wraz z IBOiR Pentor nastroje polskich przedsiębiorców. Przesłanie badania tuż przed wyborami, brzmiało „niech zwalczaniem łapówkarstwa zajmie się PiS, PO zaś niech zadba o to, by zdrowe układy w gospodarce nie dawały podstaw do przestępczych zachowań”. Jak wiadomo, z koalicji nici, ale mimo to nasze ostatnie badanie wykazało znaczny wzrost nadziei środowisk biznesowych.
Polscy przedsiębiorcy jednak mało optymistycznie wypowiadają się na temat utworzenia nowego, zbędnego w ich opinii tworu — CBA. A najbardziej kategorycznie — aż 91 proc. z nich — sprzeciwiają się powierzeniu kierowania tym urzędem czynnemu politykowi, na dodatek z rządzącej opcji! I w tym kontekście deklaracja Mariusza Kamińskiego, iż gwarancją niezawisłości szefa CBA jest jego kadencyjność — przy czym ta kadencja ma trwać cztery lata, czyli pokrywać się z kadencją parlamentu — wywołuje tylko śmiech.