Idą cięcia zarobków w aparacie skarbowym

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2020-09-14 22:00

Związkowcy skarbówki usłyszeli, że w 2021 r. urzędnicy pożegnają się z premiami. To dopiero początek możliwych cięć płac i zatrudnienia

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie składniki wynagrodzeń urzędników mają być zamrożone
  • jak kierownictwo MF tłumaczy oszczędności
  • na jakim etapie są negocjacje ze związkami zawodowymi
  • czy nastąpi eskalacja konfliktu

Magdalena Rzeczkowska, szefowa Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) i wiceminister finansów, spotkała się z przedstawicielami tzw. komitetu protestacyjnego związków zawodowych. Związkowcy prosili o spotkanie z ministrem Tadeuszem Kościńskim najpóźniej 10 września, lecz ma do niego dojść dopiero pod koniec miesiąca. Komitet protestacyjny, w skład którego wchodzą przedstawiciele największych organizacji związkowych, domagali się od kierownictwa Ministerstwa Finansów (MF) konkretnych informacji na temat zapowiedzianych redukcji zatrudnienia i zarobków w skarbówce.

JESZCZE LICZĄ:
JESZCZE LICZĄ:
Magdalena Rzeczkowska, szefowa KAS, wydała wczoraj komunikat, że informacje o ewentualnych redukcjach zatrudnienia w skarbówce ma podać minister finansów 30 września.
Fot. ARC

— Minister Rzeczkowska na spotkaniu poinformowała nas, że w przyszłym roku pracownicy nie będą dostawać premii kwartalnych. Byłby to duży ubytek w dochodach osób uprawnionych do premii, bo obecnie taka premia wynosi kilkaset złotych, a nawet 1 tys. zł brutto na kwartał. Zamrożony ma też być jakikolwiek wzrost wynagrodzeń. To bardzo złe decyzje szefostwa MF, których efektem może być demotywacja do pracy — mówi „PB” Dominik Lach, przewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników Administracji Podatkowej na Śląsku.

Jaka jest przyczyna odebrania urzędnikom premii, skoro rząd często chwali się uszczelnieniem systemu podatkowego i znaczną poprawą ściągalności podatków?

— Usłyszeliśmy, że konieczne są oszczędności, a winny jest wielki deficyt budżetowy — wyjaśnia Dominik Lach.

Na początku tego roku rząd zapowiadał, że po raz pierwszy nie będzie deficytu a budżet zostanie zrównoważony. Jednak wybuch pandemii boleśnie zweryfikował te plany. Nowelizacja tegorocznego budżetu przewiduje deficyt w wysokości 109 mld zł. Mimo apeli ekspertów rząd nie zamierza ciąć wydatków socjalnych. Próbuje szukać oszczędności gdzie indziej. Jednym ze sposobów ma być redukcja zatrudnienia i płac w sferze budżetowej. Taką uchwałę pod koniec sierpnia 2020 r. podjęła Rada Ministrów.

Zobowiązała Michała Dworczyka, ministra w kancelarii premiera, aby zebrał od wszystkich ministerstw propozycje w tym zakresie. Sytuację analizuje także MF i szuka potencjalnych oszczędności płacowych oraz w zatrudnieniu. Niedawno o konieczności cięcia kadr i płac kilkakrotnie mówił w mediach minister finansów Tadeusz Kościński i nawet posunął się do stwierdzenia, że urzędnicy są dla gospodarki kosztem, który należy ograniczać. To rozsierdziło komitet protestacyjny, który zażądał spotkania z ministrem i wyjaśnień co do planowanych cięć. Informacje te mają zostać podane związkowcom podczas spotkania 30 września.

— Jeżeli na tym spotkaniu nie dostaniemy konkretnych informacji, to nastąpi eskalacja konfliktu. W skarbówce już wrze i ludzie domagają się od związkowców rozpoczęcia akcji protestacyjnych. Jeżeli dojdzie do cięcia płac i zatrudnienia, to je rozpoczniemy — mówi Dominik Lach.

Pracownicy fiskusa będą więc bronić podwyżek, które z trudem wywalczyli w tym roku (po ok. 800 zł brutto) po wielu latach zamrożenia płac. Biuro prasowe MF napisało do nas, że ministerstwo „obecnie nie prowadzi żadnych działań zmierzających do zmniejszenia zatrudnienia w resorcie finansów”, a ewentualne działania będą podejmowane w wyniku uzgodnień szefa kancelarii premiera z poszczególnymi ministrami.