ING Securities najlepszy dla inwestora

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2016-02-02 22:00

W czwartej edycji rankingu rachunków maklerskich „PB” lider został zdetronizowany

Tradycyjnie na przełomie stycznia i lutego porównaliśmy rachunki maklerskie dla aktywnego inwestora indywidualnego, czyli obracającego co miesiąc równowartością 150 tys. zł. Większością na rynku kasowym, ale z wyłączeniem obligacji, które mają wciąż marginalny udział w handlu na GPW. 10 proc. obrotów postanowiliśmy przypisać kontraktom indeksowym — według typowego dla brokerów przelicznika, 1 kontrakt równa się 1 tys. zł obrotu akcjami. Założyliśmy przy tym, że nasz inwestor nie czeka do wygaśnięcia serii. Woli sprzedać kontrakty i otworzyć pozycję już z nową serią. Wszystkie transakcje wykonuje przez internet.

Prowizje decydują…

Choć nasze zestawienie robiliśmy już trzy razy, zwycięzca zawsze był ten sam — rachunek db Makler, prowadzony przez DB Securities, ale sprzedawany wyłącznie przez Deutsche Bank Polska. W tym roku się to zmieniło. Koszulkę lidera zdobyło ING Securities z Kontem Aktywnym. Zostało ono wprowadzone do oferty 15 lipca 2015 r. i pozwala handlować akcjami z prowizją 0,19 proc. od zlecenia. To tyle samo, ile u zwycięzcy trzech dotychczasowych rankingów. Do wygranej ING przyczyniły się jednak głównie: wyraźnie niższy koszt dostępu do notowań i aplikacja mobilna do składania zleceń, rekompensująca najwyższą na rynku opłatę abonamentową za posiadanie rachunku (120 zł rocznie). Wszystko bowiem przeliczaliśmy na pieniądze i każdego złotego wypadającego z portfela inwestora traktowaliśmy jak punkt karny.

Opłatom związanym z handlem i prowadzeniem rachunku przypisaliśmy 70-procentową wagę. Pozostałe 30 proc. oceny przyznaliśmy za coś, co można określić jako szeroko rozumiany komfort obsługi. Następnie wynik zwycięzcy uznaliśmy za 100 pkt., a rezultaty konkurencji przeliczyliśmy w relacji do wyniku lidera. Braliśmy pod uwagę standardowe tabele opłat. Ignorowaliśmy prowizje negocjowane, choć wiemy, że klienci generujący 135 tys. zł obrotów miesięczne na rynku kasowym płacą w niektórych biurach maklerskich mniej, niż wynika z tabeli. Trzeba to jednak indywidualnie ustalić, podczas gdy u konkurencji obniżkę dostaje się automatycznie, co premiowaliśmy jako rozwiązanie transparentne. Nikt nie zyskał w naszym zestawieniu w konsekwencji zaoferowania lepszych stawek w pierwszym roku po podpisaniu umowy, członkom Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII) lub studentom.

Jako że szukaliśmy propozycji optymalnej dla inwestora, a nie spekulanta, odrzuciliśmy day trading. Ponieważ jednak nasz inwestor jest aktywny, potrzebuje dostępu do pięciu linii w arkuszu zleceń i obraca w ciągu miesiąca znaczną częścią swojego kapitału, nieprzekraczającego 0,5 mln zł. Na potrzeby brokerów, którzy już na tym poziomie pobierają osobną opłatę za przechowywanie walorów, przyjęliśmy, że w dniu jej pobrania mają one wartość 135 tys. zł, czyli równowartość obrotów generowanych co miesiąc na rynku kasowym. Z badań SII wynika, że osoby z takim portfelem zaczynają już bywać na walnych zgromadzeniach — przyjęliśmy więc, że nasz inwestor zdecyduje się na to raz w roku. Trzy razy wypłaci zaś przez internet pieniądze z rachunku maklerskiego na zwykłe konto bankowe.

…wygoda pomaga

Na trzecim i czwartym miejscu zostały sklasyfikowane rachunki maklerskie oferowane przez Bank Zachodni WBK i Alior Bank. W 2015 r. oba załapały się do pierwszej trójki, ale po zmianie taryfy opłat przez ING Securities musiały ustąpić jej miejsca. BZ WBK zawdzięcza pozycję w dużej mierze prowizjom — może nie niskim, ale umiarkowanym. Alior winduje całodobowa infolinia. Nie zawsze zręcznie jest bowiem rozmawiać w pracy na tematy związane z obsługą rachunku. Premiowaliśmy obsługę telefoniczną poza godzinami 8 a 18. Każdą godzinę obsługi przez konsultanta, poza wspomnianymi widełkami, wyceniliśmy na 8 godzin pracy naszego inwestora rocznie. Kwotę tę odejmowaliśmy od kosztów prowadzenia rachunku. Założyliśmy, że nasz inwestor nie jest krezusem, ale zarabia ponadprzeciętnie. Równowartość przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłaty nagród z zysku z ubiegłego roku (4120,15 zł) dostaje do ręki. Każda godzina urwania się z pracy lub spóźnienia może go więc kosztować 25,75 zł. W podobny sposób jak obsługę telefoniczną przez żywego człowieka premiowaliśmy posiadanie ponad 10 oddziałów. Za każdy z przedziału 11-20 odpisywaliśmy od kosztów prowadzenia rachunku równowartość 2 godzin pracy naszego inwestora. Za każdy następny — pół godziny. Uwzględnialiśmy jednak wyłącznie placówki domów maklerskich, odrzucając bankowe, franczyzowe itp. Gdy potrzeba, często okazuje się, że z różnych powodów nie można w nich załatwić wszystkiego. Redukcja liczby placówek jednak postępuje. Osiemnastu brokerów sklasyfikowanych w naszym tegorocznym zestawieniu ma ich razem 197 wobec 211 rok temu. Znakiem czasu jest także upowszechnienie się mobilnych kanałów obsługi. W tym roku użytkownicy równo połowy sklasyfikowanych przez nas rachunków mogą składać zlecenia przez aplikację na telefon komórkowy lub mobilną wersję strony www. Dotychczas była to oferta zdecydowanej mniejszości domów maklerskich. Te, które nadal nie mają mobilnej oferty, obciążaliśmy czterema godzinami pracy naszego inwestora.

Zdyskwalifikowani

W rankingu nie uwzględniliśmy Noble Securities i Banku BGŻ BNP Paribas, które udostępniają klientom notowania wyłącznie przez platformę Sidoma. Umożliwia ona dostęp do notowań historycznych zaledwie do roku wstecz. Uznaliśmy, że to za mało.

 

Dostępność IPO

Założyliśmy, że nasz inwestor brał udział w ofertach pierwotnych, w ramach których inwestował jedną piątą kapitału, którym co miesiąc obraca. Tę kwotę odjęliśmy od obrotów miesięcznych na rynku wtórnym. Jako że w ofertach pierwotnych nie biorą zazwyczaj udziału wszystkie biura, a prowizje są niższe niż standardowe, do wyliczenia kosztów udziału posłużyliśmy się ofertami Uniwheels, Wirtualnej Polski oraz Idea Banku — trzema największymi w zeszłym roku. W przypadku brokerów oferujących akcje tych spółek posłużyliśmy się rzeczywistymi kosztami zapisów. Pozostałym przypisaliśmy koszty, jakie poniósłby ich klient, zapisując się na akcje u konkurenta o najniższej opłacie za transfer papierów do innej instytucji, niepobierającego jednocześnie opłaty za samo prowadzenie rachunku. Do suboceny za komfort obsługi doliczyliśmy wartość dwóch godzin pracy naszego inwestora za każdą ofertę, z której nie mógł skorzystać w swoim macierzystym biurze. To ekwiwalent czasu, który musiałby poświęcić na formalności związane z otwarciem innego rachunku i transferem instrumentów.

Dostępność IPO

Założyliśmy, że nasz inwestor brał udział w ofertach pierwotnych, w ramach których inwestował jedną piątą kapitału, którym co miesiąc obraca. Tę kwotę odjęliśmy od obrotów miesięcznych na rynku wtórnym. Jako że w ofertach pierwotnych nie biorą zazwyczaj udziału wszystkie biura, a prowizje są niższe niż standardowe, do wyliczenia kosztów udziału posłużyliśmy się ofertami Uniwheels, Wirtualnej Polski oraz Idea Banku — trzema największymi w zeszłym roku. W przypadku brokerów oferujących akcje tych spółek posłużyliśmy się rzeczywistymi kosztami zapisów. Pozostałym przypisaliśmy koszty, jakie poniósłby ich klient, zapisując się na akcje u konkurenta o najniższej opłacie za transfer papierów do innej instytucji, niepobierającego jednocześnie opłaty za samo prowadzenie rachunku. Do suboceny za komfort obsługi doliczyliśmy wartość dwóch godzin pracy naszego inwestora za każdą ofertę, z której nie mógł skorzystać w swoim macierzystym biurze. To ekwiwalent czasu, który musiałby poświęcić na formalności związane z otwarciem innego rachunku i transferem instrumentów.