Plotki huczały od prawie roku, wkrótce mają pojawić się konkrety. Notowany na giełdzie w Amsterdamie InPost finiszuje prace nad własną usługą finansową. Spółka jeszcze latem ubiegłego roku zarejestrowała w urzędzie patentowym markę Izi, zaznaczając, że w zakresie jej kompetencji będzie „oprogramowanie do płatności elektronicznych związanych z usługami pocztowymi i kurierskimi". Rozwiązanie może pojawić się na rynku jeszcze w tym półroczu.
— Sądzę, że wkrótce zaprosimy na premierę naszego rozwiązania płatniczego. Nie ujawniamy szczegółów, ale zapewniamy, że nie kopiujemy istniejących rozwiązań. To będzie coś naprawdę innowacyjnego — mówi Szymon Wałach, wiceprezes ds. digital i strategii w InPoście.
Spółka, która w ubiegłym roku miała 7,08 mld zł przychodów (o 54 proc. więcej niż rok wcześniej) i obsłużyła 745 mln przesyłek na dziewięciu rynkach europejskich (większość w Polsce), widzi pole do wprowadzania nowych rozwiązań dla konsumentów.
— InPost stał się marką konsumencką. Nie chodzi tylko o to, że 16 mln osób w Polsce korzysta z naszych usług — bardzo ważna jest baza 10 mln użytkowników naszej aplikacji. Jesteśmy marką pierwszego wyboru, do której zaufanie jest duże, i kojarzymy się z innowacjami. To daje potencjał do wprowadzania w szerokiej skali i do szybkiej adaptacji nowych usług, choćby takich jak usługi płatnicze — tłumaczy Szymon Wałach.

Miejsce na paczkomaty
Pod koniec kwietnia InPost poinformował, że ma już w Polsce 20 tys. paczkomatów, w których dostępnych jest 3 mln skrytek. Ile jeszcze zmieści się na rynku?
— O wielkości naszej sieci decydują konsumenci, bo chcemy być obecni wszędzie tam, gdzie jest zapotrzebowanie na nasze usługi. Na razie rośniemy szybciej od rynku e-commerce, a wskaźnik utylizacji urządzeń jest wysoki, co oznacza, że potrzebne są kolejne maszyny. Miejsce na nowe jeszcze jest, a od dłuższego czasu wykorzystujemy zaawansowane technologie do wybierania kolejnych lokalizacji. Nie chodzi tylko o duże miasta: ze względu na naszą skalę możemy efektywnie kosztowo obsługiwać mniejsze miejscowośc. Tam także opłaca się stawianie naszych urządzeń — mówi Szymon Wałach.
Alternatywne sieci maszyn do odbioru przesyłek rozstawiają inne firmy, np. DPD, Orlen czy Allegro.
— Próby kopiowania naszej sieci mogą okazać się ślepą uliczką dla części firm: maszyna musi na siebie zarabiać, a więc otrzymywać regularnie odpowiednią liczbę przesyłek. My jesteśmy pod tym względem zdecydowanym liderem. Z naszych badań wynika, że nawet 40 proc. konsumentów rezygnuje z zakupów w internecie, gdy sprzedawca nie udostępnia im preferowanej formy dostawy, a jest nią dostawa przez paczkomat InPostu — mówi Szymon Wałach.
Międzynarodowe różnice
O ile w Polsce odbiór przesyłek w sieci urządzeń InPostu i innych maszynach przyjął się wśród konsumentów bardzo dobrze, o tyle na rynkach zagranicznych konsumenci znacznie chętniej korzystają z dostaw z odbiorem osobistym.
InPost ma ponad 5 tys. urządzeń w Wielkiej Brytanii, ponad 3 tys. we Francji, blisko 5 tys. w Hiszpanii i 1,2 tys. we Włoszech. We Francji, Portugalii, Hiszpanii, krajach Beneluksu i we Włoszech dostarcza też przesyłki do punktów odbioru osobistego, np. w sklepach.
— Jesteśmy liderem w skali europejskiej na rynku dostarczania przesyłek do punktów poza domem. Fundamentem naszej strategii jest przekonanie, że paczka powinna czekać na klienta, a nie klient na paczkę. W kolejnych latach ten rynek musi rosnąć, bo trudno sobie wyobrazić, by przy stałym wzroście liczby zamówień z e-commerce, do centrów miast mogły wjeżdżać kolejne samochody kurierskie, dostarczające przesyłki do domów. Ze względu na tempo wzrostu e-handlu i na rosnącą świadomość ekologiczną urządzenia do odbioru przesyłek są przyszłością rynku także w innych niż Polska krajach — mówi szef strategii InPostu.
