Żadna – tak można streścić reakcję rynków finansowych na wzrost napięcia geopolitycznego w wyniku dołączenia się Stanów Zjednoczonych do izraelskich ataków na Iran. W nocy z soboty na niedzielę amerykańskie bombowce strategiczne zaatakowały obiekty nuklearne w Iranie, a mimo spekulacji na temat różnych form irańskiego odwetu po otwarciu handlu rosły indeksy nawet na giełdach krajów Zatoki Perskiej.
Praktycznie żadnej negatywnej reakcji nie było też widać na parkietach europejskich. Większość głównych giełd Starego Kontynentu przybrała co prawda kolor czerwony, ale spadki były niewielkie. Polski WIG20 tracił od początku poniedziałkowej sesji i ostatecznie spadł o 1,6 proc., ale taka skala przeceny była w poniedziałek negatywnym wyróżnikiem warszawskiej giełdy.
Ponadto na rynku walutowym przeceny polskich aktywów widać w zasadzie nie było. Zresztą innych istotnych ruchów też nie. Również złoto trwało na wcześniejszych poziomach. Ropa brent taniała, a gatunek WTI raz taniał, raz drożał względem piątkowego zamknięcia. W pierwszych godzinach handlu amerykańskie giełdy zdradzały niewielką tendencję wzrostową.
- Reakcja jest powściągliwa, co może pokazywać, że inwestorzy realnie oceniają możliwości Iranu co do odwetu i dalszej eskalacji wojny przez Stany Zjednoczone – komentuje Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM Banku Ochrony Środowiska.
Zwraca uwagę, że Donald Trump zaczyna mieć problemy w związku z tym, że nie wnioskował o zgodę Kongresu przed atakiem na Iran.
- Niepewność, jaką obserwujemy w ostatnim czasie, coraz częściej staje się dla inwestorów nową normalnością. Oznacza to, że dopóki napięcia nie będą dalej narastać - choć taki scenariusz wciąż pozostaje możliwy - można oczekiwać względnego spokoju – dodaje Paweł Majtkowski, analityk eToro.
Cieśnina Ormuz jest kluczowa
Marek Rogalski uważa, że trudno jest obecnie oszacować szkody gospodarcze wynikające z weekendowego ataku.
Próba blokady cieśniny Ormuz przez Iran zakłóciłaby nie tylko łańcuchy dostaw rynku ropy, ale także gazu ziemnego czy nawozów, wywołując potencjalnie silny globalny impuls inflacyjny. Specjaliści zgodnie twierdzą, że jest to mało prawdopodobne ze względu na relacje Iranu z Chinami, które są jednym z głównych odbiorców ropy z Zatoki Perskiej.
Marek Rogalski zwraca przy tym uwagę, że ewentualna irańska blokada nie oznacza automatycznie wstrzymania ruchu tankowców. Z asekuracją amerykańskiej marynarki mogłyby one płynąć po wodach Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Omanu.
- Wydaje się, że główne wydarzenie, które mogłoby sprowokować reakcję rynków, czyli blokada cieśniny Ormuz, nie będzie miało miejsca. W związku z tym nie ma zagrożenia dla dostaw ropy naftowej, a więc to, co się stało, nie grozi niczym poważnym dla światowej gospodarki. Ograniczenie światowych dostaw ropy o 5-10 proc. w wyniku blokady cieśniny Ormuz byłoby bowiem czymś istotnym dla globalnej gospodarki - tłumaczy Daniel Kostecki, analityk rynków finansowych w polskim oddziale CMC Markets.
Na uzależnienie reakcji różnych globalnych rynków od notowań ropy naftowej wskazuje również Paweł Majtkowski.
- Jeśli działania odwetowe będą wymierzone w infrastrukturę naftową lub zakłócą szlaki transportowe, cena surowca może dalej rosnąć w krótkim terminie. Kluczowym zagrożeniem pozostaje jakakolwiek destabilizacja w rejonie cieśniny Ormuz, która jest strategicznym punktem dla globalnych dostaw ropy. Dla inwestorów giełdowych zagrożeniem pozostają nie tylko bieżące zagrożenia geopolityczne, ale również to, co oznaczają wyższe ceny ropy w dłuższym terminie: możliwy powrót presji inflacyjnej i zmiana oczekiwań co do stóp procentowych – twierdzi analityk eToro.
Gorzej w długim terminie
Marek Rogalski zwraca uwagę, że bliscy Iranowi jemeńscy Huti mogliby nasilić ataki na żeglugę przez Kanał Sueski, ale jego zdaniem to, co mogłoby się w związku z tym stać – czyli gigantyczny wzrost kosztu ubezpieczeń ładunków transportowanych w tamtym regionie świata - już się wydarzyło.
- Mimo wszystko reakcja rynków może wydawać się zbyt optymistyczna, wręcz lekceważąca. Teheran może nie odpowiedzieć na amerykańskie naloty równie spektakularnie, bo może nie mieć do tego zasobów. Może natomiast utrudniać globalnej społeczności funkcjonowanie od strony gospodarczej. Już teraz koszty logistyki przez cieśninę znacznie wzrosły choćby ze względu na skok cen ubezpieczeń. Jeśli będzie dochodzić do incydentów, może to przełożyć się na bardziej długotrwały wzrost cen i zakłócenia w łańcuchach dostaw – coś, z czym i tak mamy już do czynienia po wyciszonej, ale nie zakończonej, wywołanej przez Donalda Trumpa wojnie celnej – ostrzega Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Jego zdaniem jeśli rynki nie doczekają się w najbliższym czasie reakcji Iranu na amerykański atak, mogą skoncentrować swoje zainteresowanie na innym temacie, ale zaogniony konflikt na Bliskim Wschodzie będzie kolejnym elementem stopniowego procesu deglobalizacji.
- Nie wiemy, jak sytuacja się rozwinie, ale przedłużający się konflikt na Bliskim Wschodzie i polityka celna Donalda Trumpa będą popychać świat w tym samym kierunku, czyli ku obniżeniu wzrostu gospodarczego. Tego rynki nie lubią – podsumowuje Daniel Kostecki.