Właśnie skończyły się ferie, które w tym roku Polacy spędzili głównie w domu. Biura podróży mają bardzo ograniczoną ofertę w porównaniu z ubiegłym rokiem.
– Liczba kierunków spadła o połowę, liczba miejsc – o 70 proc. Klientów zniechęciło rozporządzenie o kwarantannie po powrocie – podsumowuje zimę 2020/21 Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
– W ubiegłym roku mieliśmy osiem kierunków na przeloty czarterowe dreamlinerami, w tym roku jest jeden. Zawsze mieliśmy w ofercie loty liniami sieciowymi na wycieczki po całym świecie. W tym roku ten ruch jest niewielki. W trakcie świąt i ferii mieliśmy 15 proc. zeszłorocznej liczby klientów. Zobaczymy, jak będzie w lutym i marcu – mówi Maciej Szczechura, członek zarządu giełdowej spółki Rainbow.
Narty wodne
– Latamy o 80 proc. mniej niż rok temu. Dobrze sprzedają się kraje, w których nie ma testów: Zanzibar, Dominikana, Meksyk, natomiast popyt na Wyspy Kanaryjskie, Egipt i Maderę jest bardzo niewielki. Dlatego część oferty kanaryjskiej i egipskiej, którą dodaliśmy od sylwestra, musieliśmy anulować. Zawsze mogliśmy dobrze zarobić w okresie ferii, tym razem uniemożliwiła to kwarantanna, która też przełożyła się na popyt. Na dodatek nie ma sprzedaży oferty narciarskiej – dodaje Marcin Dymnicki, dyrektor zarządzający TUI Poland.
Rainbow nie zabierze klientów na narty do Włoch i Andory, dopóki ośrodki będą zamknięte. Na Wyspy Kanaryjskie i do Egiptu wysyła turystów samolotami wspólnie z pozostałymi członkami wielkiej trójki: Itaką i TUI.
– Postawiliśmy na Dominikanę. Latamy tam od drugiego dnia świąt. Wprowadziliśmy tę ofertę tydzień przed wylotem, ale nie było problemu z wypełnieniem dreamlinera, a wręcz w ostatniej chwili podmieniliśmy maszynę na większą, z 295 miejscami. Mamy też czarter do Kenii – mówi przedstawiciel Rainbowa.
Austria i Włochy będą zamknięte prawdopodobnie do końca lutego. Podobnie Czechy i Słowacja.
– Szwajcaria to obecnie jedyne miejsce w Europie, gdzie można jeździć na nartach — parlament uchwalił, że kraj będzie otwarty przez cały sezon zimowy, a na lodowcach, na 3,5 tys. m n.p.m. można jeździć aż do maja – mówi Maciej Nykiel, założyciel i prezes biura Nekera.
Raj bez wirusa
Hitem wśród Polaków jest tej zimy Zanzibar.
– To najbardziej pożądany kierunek. Powód jest prosty: leci się bez testów, a na miejscu nie ma żadnych obostrzeń. Zaczęliśmy od jednego samolotu tygodniowo z Warszawy, potem dodaliśmy loty z Katowic, a następnie z Wrocławia. Łącznie tygodniowo zapełniamy ponad 680 miejsc. To pierwszy sukces od marca 2020 r., może nie finansowy, choć trochę na tym kierunku zarabiamy, ale wizerunkowo-produktowy – mówi Piotr Henicz.
Największe biuro podróży w Polsce wysyła też turystów na Maderę (testy na miejscu na koszt kraju), do Egiptu (możliwość zrobienia testu PCR w Polsce lub na miejscu), Wyspy Kanaryjskie (test PCR w Polsce), Wyspy Zielonego Przylądka (testy antygenowe na miejscu) a od czterech tygodni – na Kubę. W ubiegłym tygodniu biuro zlikwidowało jednak tę ofertę.
– Kubańczycy zmienili procedurę, wymagają podwójnego testowania – w Polsce i na miejscu, a warunki dla ewentualnych zakażonych nie są takie, jakie miały być. Tydzień temu zamknięta została Hawana, a większość turystów chce ją zobaczyć – wyjaśnia Piotr Henicz.
Kubę Itaka zastąpiła Dominikaną, która nie wymaga testów. 16 stycznia poleciał tam pierwszy samolot z klientami biura.
Letnie odbicie
Touroperatorzy wiążą nadzieje z sezonem letnim.
– Czekamy na lato. Zakładamy, że dobry biznes zacznie się jednak dopiero pod koniec czerwca – przewiduje Marcin Dymnicki.
– Bardzo dobrze wystartowała sprzedaż trzech letnich kierunków, które w ostatnim sezonie były wolne od covidowych restrykcji, czyli Grecji, Bułgarii i Chorwacji. Powoli rusza się Turcja, która została wstrzymana przez nowe tureckie restrykcje. Włochy, Hiszpania i Portugalia na razie stoją i jest niewiele pojedynczych rezerwacji – dodaje Maciej Nykiel.
Piotr Henicz prognozuje, że podobnie jak ostatniego lata touroperatorzy będą zmieniać ofertę w zależności od aktualnych obostrzeń.
– Jesteśmy jednak o rok mądrzejsi, już wiemy, z czym mamy do czynienia, będzie coraz więcej zaszczepionych – twierdzi wiceprezes Itaki.
Również przedstawiciel Rainbowa, który obecnie wysyła turystów za granicę, żeby „nie usnąć w oczekiwaniu na powrót lepszych czasów”, spodziewa się poprawy już w lecie.
– Niezależnie od skali trzeciej fali wirusa oraz tempa szczepień zaszczepionych będzie przybywać. W maju mogą stanowić 30 proc. społeczeństwa. Przybywać będzie też ozdrowieńców. Skoro letnie kierunki - jak Grecja, Hiszpania, Chorwacja i Bułgaria - przyjmowały turystów, gdy nie było szczepionki, tym bardziej zrobią to w tym roku. Zoptymalizowaliśmy firmę kosztowo, a popyt będzie rósł. Spodziewam się wyraźnego odbicia do poziomu 50-70 proc. z 2019 r. – mówi Maciej Szczechura.
Jak to robić
Członek zarządu Rainbowa uważa, że dobrym rozwiązaniem byłoby przyjmowanie wyłącznie turystów już zaszczepionych lub po niedawnym przebyciu choroby.
– Lobbujemy w Głównym Inspektoracie Sanitarnym za rozwiązaniem wprowadzonym już w Nadrenii-Północnej Westfalii, a rozważanym w całych Niemczech, by zwolnić z kwarantanny osoby, których test po powrocie da wynik negatywny – informuje z kolei Piotr Henicz.
Liczy też na rozwiązania na poziomie UE.
– Mamy nadzieję, że zaplanowane na 21 stycznia rozmowy państw UE pójdą w dobrym kierunku i zostanie wprowadzony paszport szczepień, który będzie umożliwiał poruszanie się bez ograniczeń w strefie Schengen. To pieśń przyszłości, bo osoby, które podróżują najczęściej, nie będą zaszczepione w pierwszej kolejności. Takie rozwiązanie pomogłoby nam jednak w przyszłym sezonie zimowym. Ważne też, by kraje UE doszły do porozumienia w sprawie ozdrowieńców. To wielka grupa ludzi, która mogłaby korzystać z wyjazdów wakacyjnych. Należałoby jednak uregulować kwestię ewidencjonowania, wprowadzić może kody QR – mówi Piotr Henicz.