Wiele wskazuje na to, że słowacka firma inwestycyjna J&T postanowiła skłonić PKN Orlen do wykupienia mniejszościowych akcjonariuszy Unipetrolu, czeskiej spółki zależnej polskiego koncernu paliwowego. J&T ogłosiła, poprzez agencję Bloomberg, że ona sama ma 8 proc. akcji, a wraz z klientami kontroluje 27 proc. kapitału Unipetrolu. Chce też miejsca w radzie nadzorczej.
— Można spekulować, że tak naprawdę J&T dąży do wyjścia z Unipetrolu. Firma zainwestowała przecież w Unipetrol w 2007 r., czyli w dobrych czasach, licząc na dywidendę. A tej od 2007 r. już nie wypłacano. Teraz, czyli w czasach gorszych, J&T dąży zapewne do skłonienia PKN Orlen, który ma 63 proc., do wykupienia akcji należących do niej i klientów — przypuszcza Petr Hlinomaz, analityk czeskiego biura BH Securities.
Pakiet wart miliard
Przypuszczenia analityka mają silne podstawy. Nasze źródło zbliżone do Unipetrolu przyznaje, że „opcja wykupienia akcjonariuszy mniejszościowych i ewentualnego wycofania spółki z praskiej giełdy jest logiczna”.
— Ta opcja była rozważana już w momencie przejęcia Unipetrolu przez PKN Orlen w 2005 r. I pozostaje otwarta — dodaje nasz rozmówca, chcący zachować anonimowość. Sama J&T przekazała Reutersowi, że zależy jej przede wszystkim na doprowadzeniu do wypłaty dywidendy z Unipetrolu. Petra Hlinomaza takie deklaracje nie przekonują.
— Wystarczy policzyć: przepływy operacyjne pozwoliłyby Unipetrolowi na wypłacenie 10-11 CZK na akcję. To oznacza, że J&T i klienci dostaliby łącznie 489-538 mln CZK. A wycena ich pakietu akcji to dziś 7,7 mld CZK [1,18 mld zł — red.], czyli o wiele więcej. Oczywiście Unipetrol, który prawie nie ma zadłużenia, mógłby wziąć kredyt na wypłatę większej dywidendy, uwzględniającej zatrzymane zyski z lat ubiegłych. Wątpię jednak, aby Orlen się na to zgodził — uważa Petr Hlinomaz.
Inny czeski analityk, wypowiadający się anonimowo, również widzi w ruchach J&Tprzede wszystkim chęć wywołania hałasu i wywarcia presji na Orlenie. Analitycy są też zgodni, że ewentualnych decyzji o wykupie nie należy się spodziewać wcześniej niż w 2015 r. Jeśli rzeczywiście dojdzie do rozmów o cenie wykupywanych akcji, to mogą się okazać trudne. Wchodząc do Unipetrolu, J&T płaciła średnio 280 CZK za akcję, a teraz notowania są na poziomie 158 CZK, i to po zeszłorocznych zwyżkach. Sytuacja biznesowa Unipetrolu też nie jest różowa, choć się poprawia. Firma wciąż narzeka na niekorzystne otoczenie makroekonomiczne oraz na szarą strefę w Czechach, która odbiera jej rynek sprzedaży paliw. Zeszły rok Unipetrol zamknął z 1,4 mld CZK straty netto (ok. 215 mln zł) i 893 mln CZK straty operacyjnej (ok. 137 mln zł).
Drogie auta i piłka
Sama J&T uchodzi za barwną firmę. To grupa inwestycyjna wywodząca się ze Słowacji i inwestująca dziś przede wszystkim w ojczyźnie, Czechach i w Rosji. Założyciele to Ivan Jakabovic i Patrik Tkac, czterdziestokilkulatkowie,opisywani przez media poprzez pryzmat ich hobby, czyli m.in. kupowania drogich samochodów oraz klubów piłki nożnej. Wymieniani byli również w kontekście „toskańskiej afery” z 2009 r., czyli skandalu polityczno-lobbystycznego, w który zaangażowany był m.in. były premier Czech Mirek Topolanek. Dyskutuje się też na temat pochodzenia fortuny założycieli J&T, ale ci odpierają ataki, wskazując, że ich grupa jest pod kontrolą nadzoru bankowego i finansowego. W 2012 r. J&T zarobiła na czysto ponad 47 mln EUR, a jej łączne aktywa wyceniano na 5,7 mld EUR.