W pierwszej połowie tego roku aż 208 przedsiębiorstw ogłosiło upadłość, a wobec 2160 wszczęto postępowanie restrukturyzacyjne – wynika z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. W drugim kwartale było mniej upadłości (103) niż w pierwszym (105), a jednocześnie przyniósł on większą liczbą restrukturyzacji - 1108 wobec 1052. Zmniejszyło się natomiast z 70 mln zł (I kw.) do 64 mln zł (II kw.) łączne zadłużenie, jakie pozostawili za sobą niewypłacalni przedsiębiorcy – wynika z analiz Krajowego Rejestru Długów (KRD) Biura Informacji Gospodarczej.
Zwiastun problemów
W drugim kwartale aż 60 proc. bankrutujących przedsiębiorstw było wpisanych do KRD w dniu ogłoszenia upadłości. Choć jedynie 14 proc. wśród nich to jednoosobowe działalności gospodarcze (JDG), a pozostały odsetek (86 proc.) stanowią spółki prawa handlowego, to właśnie te pierwsze mają więcej do oddania swoim wierzycielom. Ich zadłużenie wynosi łącznie 7 mln zł, natomiast spółek - 5,5 mln zł.
Natomiast spośród firm, które w II kwartale ogłosiły restrukturyzację, 38 proc. było wpisanych do KRD w dniu ogłoszenia restrukturyzacji. Tutaj aż 65 proc. stanowiły jednoosobowe działalności gospodarcze, spółek było jedynie 35 proc. Restrukturyzowane firmy miały do zwrotu łącznie 51,2 mln zł, z których 28,6 mln zł to zaległości JDG.
– Co prawda liczba wierzycieli bankrutujących firm zmalała w ujęciu kwartał do kwartału, ale zwiększyła się liczba wierzycieli, których dłużnicy rozpoczęli proces restrukturyzacji. Mówimy o setkach firm w Polsce, które mogłyby uniknąć współpracy z dłużnikiem i trudnych do odzyskania należności, gdyby sprawdzały i monitorowały jego kondycję finansową. Co czwarta nierzetelna firma widniała w bazie danych KRD już na dwa lata przed ogłoszeniem upadłości. Na trzy miesiące przed upadłością była tam wpisana już ponad połowa firm. Prawdopodobieństwo, że jako przedsiębiorcy trafimy na niewypłacalnego kontrahenta, jest więc ogromne – wyjaśnia Katarzyna Starostka, ekspertka Rzetelnej Firmy.
Metropolia bankrutów
Najwięcej firm, które ogłosiły upadłość, zlokalizowanych jest na Śląsku. Tam 14 przedsiębiorstw ma do zwrotu ponad 7 mln zł. Dużo bankrutów jest w województwach pomorskim i mazowieckim. W każdym z nich sześć firm ma do oddania odpowiednio 600 tys. zł i 500 tys. zł. Wielu upadłych przedsiębiorców pochodzi z Warmii i Mazur oraz Małopolski – po pięć firm musi tam zapłacić łącznie odpowiednio 500 tys. zł i prawie 800 tys. zł.
Najwięcej do odzyskania mają wierzyciele z branży finansowo-ubezpieczeniowej. Dłużnicy mają im zwrócić prawie 6 mln zł. Z kolei firmy handlowe czekają na niemal 2 mln zł, a przedsiębiorstwa energetyczne mają do odzyskania 1,4 mln zł.
Z danych KRD wynika, że najwięcej zaległości ma branża wydawnicza (4,6 mln zł). Tuż za nią plasuje się przemysł, który musi zwrócić 3,6 mln zł. Z kolei rolnictwo ma zaległości w wysokości miliona zł.
– Na niewypłacalność nie powinno się patrzeć przez pryzmat wielkości pozostawionych długów. One mogą być niewielkie, ale w przypadku małych firm to może być wystarczające, by stracić zdolność do regulowania zobowiązań. Trzeba jednak pamiętać, że po drugiej stronie są wierzyciele. Im mniejsi, tym bardziej dotkliwy jest dla nich jest brak zapłaty kilkunastu czy nawet kilku tysięcy złotych – mówi Adam Łącki, prezes zarządu KRD Biura Informacji Gospodarczej.
