Jest to jedna z ciekawszych idei, które narodziły się podczas sopockich spotkań — „Nocne marków rozmowy”, seria późnowieczornych debat, odbywających się w pierwszym i drugim dniu Europejskiego Forum Nowych Idei (EFNI). W kameralnych pomieszczeniach, przy winie, w luźniejszej niż na codziennych panelach atmosferze i przy dużej frekwencji, jak na tak późną porę, toczą się ciekawe debaty ze sporym zaangażowaniem publiczności. Środowe nocne rozmowy zatytułowane „Jaki kapitalizm dla Polski” zapowiadały się nadzwyczaj interesująco, bo jednym z gości miał być Piotr Duda, szef NSZZ Solidarność. Związkowców na panelach raczej się nie spotyka, a na forum kojarzonym z jedną z organizacji pracodawców — ze świecą ich szukać. Niestety, przewodniczący się nie stawił.

Przedsiębiorca, nie kapitalista
Mimo to rozmowa panelistów była ciekawa. Moderator, prof. Andrzej Koźmiński, znalazł wyjście z sytuacji i związkowca Piotra Dudę zamienił na przedsiębiorcę Henryka Orfingera, założyciela i szefa Dr Irena Eris. W panelu zasiedli też Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu i Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego. Rozmowa o kapitalizmie w Polsce sprowadziła się do debaty o bieżącej polityce rządu. Prof. Koźmiński żartował, otwierając dyskusję, że kapitalista Henryk Orfinger będzie musiał krytykować kapitalizm, występując w zastępstwie Piotra Dudy. Okazało się jednak, że szef kosmetycznej firmy wcale za kapitalistę się nie uważa — jest przedsiębiorcą i generalnie jest zdystansowany wobec kapitalizmu.
— Jestem przedsiębiorcą, i to nietypowym. Zaczynaliśmy budowę naszej firmy 30 lat temu, w czasach PRL, i do tych czasów wracamy. To, co robiliśmy, to zawsze była przedsiębiorczość, a nie kapitalizm. Koncentrowaliśmy się na wartości, a nie na zysku — powiedział Henryk Orfinger. Dzięki długoletniemu doświadczeniu nie boi się bieżących zagrożeń, bo jako szef firmy planuje w horyzoncie kilkuletnim.
W związku z tym nie może przejmować się tym, kto dzisiaj rządzi. Niemniej sporo rzeczy go martwi. — Koncentracja banków w rękach państwa odbije się negatywnie na przedsiębiorcach, bo banki państwowe są obciążone nieumiejętnością elastycznych działań — stwierdził szef Dr Irena Eris.
Światowe trendy
Pozostali paneliści podzielili się rolami: Janusz Jankowiak wystąpił z pozycji ostrego krytyka polityki gospodarczej rządu, a Marcin Kędzierski szukał pozytywów, tłumaczył i wyjaśniał, że socjalny charakter działań ekipy PiS jest elementem ogólnoświatowych trendów.
Janusz Jankowiak zapytał, czy to prawda, że Instytut Sobieskiego stanowi zaplecze intelektualne rządzącej ekipy. — Ja jestem z Klubu Jagiellońskiego. Jeśli chodzi o Instytut Sobieskiego, to nie jest zapleczem, bo cały jest w rządzie — odpowiedział ekspert. Ekonomista Polskiej Rady Biznesu zarzucił rządowi, że stosuje retorykę, pod którą podpisze się każdy — trzeba wejść na wyższy etap rozwoju, postawić na innowacyjność, ale praktyka stoi w sprzeczności z tymi deklaracjami.
— Dzisiaj plany rozwojowe firmuje człowiek, który ma je finansować i realizować. Mateusz Morawiecki będzie wdrażać 500+, budownictwo+ i inne plusy i ma na to znaleźć pieniądze. Na dłuższą metę nie zostanie z tego nic — powiedział Janusz Jankowiak. — To, co chce realizować Morawiecki, nie jest ekonomiczną aberracją. Na świecie mówi się o tym od 15 lat — kontrował Marcin Kędzierski.
Jego zdaniem, dylemat: wybrać kapitalizm czy kapitalizm regulowany, ma globalny charakter. — Po kryzysie państwa próbują odzyskać kontrolę nad gospodarką, to samo dzieje się w Polsce. Jest natomiast pytanie, jak pożenić przeżywającą kryzys demokrację z kapitalizmem, który jest w kryzysie — powiedział ekspert Klubu Jagiellońskiego.
Imagine economy
— Jestem praktykiem i przyznam, że niewiele rozumiem z tego, co panowie mówią — stwierdził Henryk Orfinger. — Henryk nie jest jedyną osobą, która nas nie rozumie. To, że politycy też, jest OK, bardziej martwi mnie fakt, że nie rozumieją nas zwykli ludzie — powiedział Janusz Jankowiak, dodając, że nie jest to zjawisko typowo polskie. Niedawno brytyjska Partia Pracy zapowiedziała wprowadzenie podatku od bogactwa, minimum 10 GBP za godzinę pracy, 100 mld GBP na inwestycje z narodowego banku, co w połączeniu z inwestycjami prywatnymi ma stworzyć lewar o wartości 500 mld GBP.
— Czy to państwu czegoś nie przypomina? Zjazd partii odbywał się w Liverpoolu i jeden z mówców powiedział, że są w miejscu, gdzie urodził się John Lennon, co inspiruje partię do tego, żeby mieć marzenia. To się nazywa imagine economy. W najbardziej zamożnych krajach dzieją się rzeczy, które powinny nas zaniepokoić — powiedział ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Marcin Kędzierski rozwinął twórczo ten wątek, stwierdzając, że świat czekają spore turbulencje, że możliwa jest wojna USA z Chinami, a UE prawdziwe kłopoty ma dopiero przed sobą, gdyż Włochy i Hiszpania „trwale utraciły możliwość konkurowania przez udział w strefie euro”. — Na koniec przyjdzie czas na Francję. Wzrost napięć między Paryżem a Berlinem to może być początkiem końca Unii — powiedział Marcin Kędzierski.
Godzina duchów
Prof. Koźmiński zapytał, jaka będzie rola i miejsce pracy w coraz bardziej zautomatyzowanym świecie. Przytoczył amerykańskie badania, według których 43 proc. zawodów można już dziś zastąpić robotami. Zdaniem Marcina Kędzierskiego, w przyszłości praca nie będzie gwarantowała dochodu, co doprowadzi do coraz większych napięć społecznych. Rozwiązaniem może być rozpowszechnienie akcjonariatu pracowniczego.
Janusz Jankowiak stwierdził natomiast, że dziś trudno powiedzieć, czy za 20-30 lat praca będzie dobrem rzadkim. Jedno jest pewne: w najbliższych latach model „jednozawodowstwa”, jednej pracy na całe życie odejdzie w przeszłość i trzeba będzie stale podnosić kwalifikacje, żeby być gotowym na zmianę pracy. Według Marcina Kędzierskiego, w przyszłości fundamentem gospodarki będzie nie kapitał rzeczowy, lecz ludzki.
— Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak nie wyprzedać kapitału ludzkiego. Skoro nie braliśmy udziału w pierwszej, drugiej i trzeciej rewolucji przemysłowej, to może w czwartą wejdźmy na równi z USA. Taki jest cel Morawieckiego — stwierdził Marcin Kędzierski. Rękawicę natychmiast podjął Janusz Jankowiak.
— Słabość instytucji, prawa i administracji, nadmiernie rozbudowana administracja, liczba koncesji, instytucji kontrolnych, niska efektywność administracji, mała skłoność do oszczędzania i innowacji. To nie jest manifest Lewiatana, to jest zapisane w planie Morawieckiego. I jakie jest na to remedium — 500+? — powiedział Janusz Jankowiak.
— Godzina duchów nadeszła. Próbujecie wywołać ducha Morawieckiego, próbujcie dalej — stwierdził prof. Koźmiński, kiedy zegar wybił północ. Próby się nie powiodły. Rozmowa zeszła na braki w edukacji młodzieży i nauczycieli, Janusz Jankowiak wytknął obecnemu na sali Jerzemu Buzkowi, że wskutek zaniechań poprzednich rządów nadal mamy ponad 360 spółek skarbu państwa — najwięcej, po Węgrzech, w Europie. Marcin Kędzierski ponownie przestrzegł przed napięciami społecznymi, które mogą doprowadzić do rewolucji. — Mieliśmy wywołać ducha Morawieckiego, a pojawił się duch Marksa — zakończył dyskusję prof. Koźmiński. © Ⓟ