Jaki marketing, takie wybory

Eryk Mistewicz
opublikowano: 2005-04-19 00:00

Musimy się przyzwyczaić: sondaże to stały element przedwyborczej gry. Polityka to przecież — w uproszczeniu — idea, kadry i marketing. Dwa pierwsze elementy nie zmieniają się, za to marketing przed wyborami odgrywa główną rolę. Generowane są spory (choćby wokół prawa emisji przedwyborczych reklamówek), pokazywana jest logistyczna perfekcja (Sala Kongresowa i standing ovation dla Lecha Kaczyńskiego), porywa się publikę hasłami prostymi i niewybrednymi („teczki” na Kwaśniewskiego w Moskwie, NIE traktatowi konstytucyjnemu) i już Prawo i Sprawiedliwość może cieszyć się wyborczym wzrostem, grając wynikami sondaży. I nic dziwnego — kto bowiem pracuje, ten ma.

Najbliższe wybory będą rywalizacją sztabów wyborczych, pomysłów i wykonawstwa. Już wiadomo, że ludzie gospodarki, przedsiębiorcy, chcą głosować na Platformę Obywatelską w wyborach parlamentarnych i na senatora Zbigniewa Religę w wyborach prezydenckich. Taki wybór oznacza dla nich spokój, pracę, stabilność i gwarancję rozwoju kraju i firm. Zarówno Platforma jak i profesor Religa wiedzą, co to ciężka praca. Pytanie jest teraz tylko jedno — czy ich sztaby znajdą taki pomysł na dotarcie do wyborców, aby zapewnić im dominującą pozycję w przyszłej Polsce. Kluczem do wzrostu gospodarczego w następnych latach jest jakość politycznych pomysłów tych dwóch ośrodków.

Eryk Mistewicz, specjalista marketingu politycznego