Poszło o rybę — co do niej właściwie pić? Konserwatyści wykrzykiwali, że białe — i tylko białe! Liberał grzmiał, że można, co się chce, a biała dominacja dobra była za cara!
Zgadzał się, że kiedyś może było inaczej, ale wtedy prym wiodły regionalne europejskie kuchnie, świetnie współgrające z lokalnymi białymi winami. Huczał, że dziś nikt nie jest mu w stanie zabronić pić z rybą tego, na co ma akurat ochotę. Ktoś szepnął, by do węgorza spróbował Fanty. Kęs zamarł mu w ustach... Ale nadal konsekwentnie upierał się przy swoim.
Sytuacja robiła się niezręczna
Zaproponowano kompromis. Wspólnie przeprowadzimy rybno-winną degustację, a potem tajne głosowanie. Przeszedł przez aklamację, nawet przy poparciu białej Konserwy! Dufali, że jak się Liberał publicznie sparzy, to zmityguje się w końcu w swoich awangardowych winnych zapędach. Uzgodniono, że skoro ryba rybie nierówna, trzeba wybrać jeden typ rybnego dania do degustacji. Padło na rybne carpaccio. Gdzie? Ktoś bywały w restauracjach zaproponował Rubikon. Propozycję poparł Liberał. Czuł, że wygra i triumfalnie przekroczy rubikon winnego ciemnogrodu. Liczył oczywiście na wiktorię czerwonych.
Zawitaliśmy
Gdy pojawiliśmy się w Rubikonie, wszyscy zamówili po dwa carpaccia — jedno z tuńczyka, drugie z okonia morskiego z łososiem. Na talerzach rybki prezentowały się znakomicie. Zdaliśmy się na wina oferowane na kieliszki, a było ich zatrzęsienie. Słownie — trzy. Jedno białe i aż dwa czerwone, niestety bliżej niesprecyzowane. Poprosiliśmy o uściślenie winogron jedynego białego — padło, że „sycylijskie”. Rzeczywiście, pochodziło z Sycylii. Do obu carpaccio pasowało jak pięść do nosa. Zwłaszcza z tym z okonia poszło mu na noże. Szkoda, bo dania same w sobie naprawdę godne polecenia! Prawdziwa tragedia rozegrała się, gdy nadciągnęły czerwone. Sam Liberał nie mógł wyhamować nieprzyjemnego grymasu, choć jednego z nich (Chateau Segla-Laplagne Puisseguin Saint- Emilion) na pewno warto spróbować ze słynną rubikonowską jagnięciną.
Dyskusja wybuchła...
Po krótkiej ciszy wybuchła ożywiona dyskusja. Pierwszy przemówił Liberał. Skupił się oczywiście na białym niewypale. Potem zabulgotała Konserwa. Na czerwonych nie pozostawili suchej nitki. Pokrętnie tłumaczyli klęskę faworyta, że ponoć białe białemu nierówne. Dowodzili konieczności doboru zupełnie innych białych do ryb morskich niż do słodkowodnych. Podkreślali decydującą rolę przypraw, sosów, a także dodatków.
...i sięgnęła zenitu
Padały argumenty, że do delikatnych ryb słodkowodnych można jedynie białe z chłodnych, europejskich regionów. Przekrzykiwano się w propozycjach. W tajnym głosowaniu przeszło Chablis. Przeważył chyba argument, że rybki skropione cytrynką są wymarzonym partnerem dla europejskiego Chardonnay. Próbowano wybrać partnera również wśród czerwonych tancerzy. Zgodzono się, że wchodzić mogą w rachubę jedynie te o niskiej zawartości tanin, bo te bogate w garbnik mogą dać efekt metalicznego podniebienia. Padło wiele nazw szczepów — w tym Gamay i Pinot Noire, wymieniano też Bardollino i Valpolicellę. Zdecydowanego lidera jednak nie było. Wyszło, że — by uczciwie przeprowadzić próbę — trzeba zamówić wiele butelek. Nie było jednak z czym win już spróbować — carpaccia dawno zniknęły z talerzy. A pić same jakoś nie szło...