Kibice dostają zawrotu głowy

Urszula Światłowska
opublikowano: 2006-11-13 00:00

Przybywa kanałów sportowych. Do istniejących dołączyły ostatnio dwa nowe, a w blokach startowych pojawił się kolejny.

Współczesny kibic powinien być zadowolony. Zwłaszcza gdy ma dostęp do telewizji kablowej lub platformy cyfrowej. W każdej ma zazwyczaj minimum dwa kanały sportowe. A do tego dochodzi jeszcze sport w antenach ogólnych. Tak naprawdę można spędzić większość dnia, oglądając zmagania sportowców. I to na żywo. Wystarczy wybrać.

Trudny wybór

Polski kibic może mieć jeden problem — co wybrać. Musi manewrować między kilkoma kanałami. Canal+ Sport, Canal+ Sport 2, Polsat Sport, Polsat Sport Extra, Sport Klub, Eurosport i Eurosport 2 oraz N-Sport. Jakby tego było mało, wkrótce zadebiutuje TVP Sport. W sumie osiem kanałów.

Wydawałoby się, że wszystkie można wrzucić do jednego worka. Niestety to nie takie proste. Każdy proponuje inną ofertę i różni się dostępnością. O ile oba kanały Eurosportu dostępne są w większości telewizji kablowych i platform cyfrowych, o tyle już Canal+ Sport jest kanałem premium — dodatkowo płatnym. Oba sportowe kanały Polsatu można oglądać w niektórych kablówkach i na platformie Cyfrowego Polsatu, N-Sport na platformie N, a Sport Klub jedynie w kablówkach.

Wniosek. Zanim zdecydujemy się na nadawcę, wybierzmy, jaki sport chcemy oglądać. I tak w Canal+ Sport jest angielska, hiszpańska, francuska i polska liga piłki nożnej oraz rozgrywki koszykarskiej ligi NBA. W Polsacie Sport zagustują fani piłkarskiej ligi włoskiej, szkockiej i holenderskiej oraz miłośnicy meczów tenisowych na kortach Wimbledonu. N-Sport proponuje Ligę Mistrzów. I jeszcze Eurosport — choć nie ma tu rozgrywek pucharu UEFA, to jest Tour de France czy pełen przegląd dyscyplin zimowych, czyli także skoki narciarskie. Zostaje jeszcze TVP Sport. Widzowie tego kanału będą mogli oglądać, m.in. polskie rozgrywki ligowe koszykówki i siatkówki oraz mecze pucharu UEFA z udziałem polskich drużyn. Spory wybór. Pytanie tylko, czy rynek i widzowie uniosą tyle kanałów sportowych i czy jest jeszcze miejsce na kolejne?

— Wszystko wskazuje na to, że tak. Prowadzimy coraz aktywniejszy tryb życia, pojawiła się też moda na dyscypliny sportowe, kiedyś uznawane za elitarne, dlatego coraz chętniej podpatrujemy naszych idoli. A to wpłynie na rozwój kanałów sportowych. Od jakiegoś czasu obserwujemy właśnie rozwój kanałów tematycznych. Z czasem nadawcy zaczną szukać nisz do wypełnienia, i właśnie takie kanały będą się jeszcze pojawiać. Dodatkowo z roku na rok coraz więcej osób uzyska dostęp do platform cyfrowych i sieci kablowych. Jeszcze rok temu wydawało się, że nie ma miejsca na nową platformę cyfrową, tymczasem platforma N w miesiąc sprzedała 20 tys. zestawów. Przed kanałami tematycznymi maluje się świetlana przyszłość — przewiduje Tomasz Tęcza z domu mediowego SPC Mouse of Media.

Nie wszyscy jednak podzielają jego optymizm.

— Nie sądzę, żeby w biznesie telewizji sportowych w Polsce chodziło bezpośrednio o nowe kanały. Ważne są przede wszystkim prawa do konkretnych imprez sportowych, których atrakcyjność zmienia się w czasie. Ostatnie przykłady medialnego sukcesu Adama Małysza czy Roberta Kubicy pokazują, że ważna jest przede wszystkim zawartość, a nie kanał jako taki. Jeżeli pojawiają się na rynku interesujące prawa lub nastąpi konsolidacja istniejącej oferty przez przejęcia, znajdzie się z pewnością miejsce na nowe projekty. Jeśli w najbliższym czasie nic się nie wydarzy, nie ma już, moim zdaniem, miejsca na nowe sportowe kanały tematyczne, chyba że bardzo niszowe, dla wąskiego odbiorcy — dodaje dyrektor programowy Sportklub Peter Clayden — Spence.

Ceny na plusie

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wciąż rosnąca liczba kanałów sportowych to powód do radości. Z jednej strony na pewno. Stacje telewizyjne, by przyciągnąć widza zaciekle walczą o najbardziej łakome kąski. Efekt pozytywny — coraz ciekawsza oferta. Negatywny — brak ciągłości, ponieważ prawa do transmisji trafiają do tego, kto zapłaci więcej.

— Sytuacja, w której tworzy się wiele nowych stacji, nie jest dobra zarówno dla nadawców, jak i dla widzów. Na ograniczonym rynku dostępnych praw sportowych prowadzi ona do dużego rozdrobnienia i podziału tych praw. W konsekwencji, aby obejrzeć interesujące rozgrywki, widz musi mieć dostęp do kilku kanałów, a nie jak dotychczas np. do jednego — dodaje Jacek Okiłczyc, dyrektor ds. sportu w Canal+.

Jest jeszcze jeden problem. Wymierny. Ceny transmisji rosną w rekordowym tempie. Nadawcy, walcząc o prawa do danej imprezy, licytują się, często śrubując ceny. A im więcej nadawca musi zapłacić, tym droższe staną się same kanały. Także dla widza.

— W tej chwili sprzedający prawa do transmisji zacierają ręce. Często ceny windowane są do absurdalnych poziomów, np. za licencję na transmisję wyścigów Formuły 1 na trzy sezony trzeba zapłacić 12 mln dolarów. A to się wiąże z ryzykiem. Wiadomo, że oglądalność wzrasta, gdy polski zawodnik odnosi sukcesy, w tym przypadku Robert Kubica, ale nie wiadomo już, czy za rok ulubieniec widzów dalej będzie startował i wygrywał. Dlatego nie ma pewności, czy się nie przeinwestowało — mówi Jakub Kwiatkowski z Eurosport Polska.

Broń idealna

Skoro właściwie wszyscy nadawcy mają jakąś smakowitą przynętę na widza, to walczą jakością. I to jest dobra wiadomość dla kibiców.

— Kanały, które chcą pozostać na rynku, muszą bronić się jakością oferty i konceptem transmisji. Obok oferty istotną rolę pełni też dobry komentarz sportowy i osobowość komentatora. Pod tym względem również toczy się rywalizacja między wszystkimi stacjami — wyjaśnia Robert Korzeniowski, dyrektor TVP Sport.

Dlatego nadawcy inwestują w nowe technologie.

— W zeszłym roku zainwestowaliśmy w system CyberSport do prezentowania oprawy wydarzeń sportowych podczas transmisji rozgrywek piłkarskich. Umożliwia on, np. przy rzutach wolnych, dokładny pomiar dystansu między piłką i bramką, precyzyjny pomiar linii spalonego. To najnowocześniejsza sportowa technologia graficzna wykorzystywana obecnie na świecie, m.in. przez stacje telewizyjne transmitujące rozgrywki ligowe w Anglii, Francji i Hiszpanii czy we Włoszech — przyznaje Jacek Okiłczyc.

Podobne rozwiązanie zastosowała TVP podczas transmisji z ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej. Kolejnym krokiem jest telewizja HD. Właściwie wszyscy nadawcy zapowiadają produkcję programów w wysokiej rozdzielczości i inwestują w nowy sprzęt.

Ostra konkurencja

Jak długo będzie dostępnych tak wiele kanałów sportowych, trudno orzec. Jakub Kwiatkowski przewiduje, że walka rozegra się w najbliższych dwóch latach.

— Zwłaszcza że prawa do wszystkich najważniejszych imprez na najbliższe dwa lata są wykupione — dodaje Jakub Kwiatkowski.

Gdy znów przyjdzie do negocjacji, ceny mogą jeszcze szybciej poszybować w górę i w grze pozostaną najmocniejsi. Pozostali zaś znajdą swoją niszę. Na razie reklamodawcy coraz przychylniej patrzą na kanały tematyczne i zamieszczają tam swoje reklamy. A jak pokazał TV 4, zawsze, ni stąd, ni zowąd, można wejść do gry i pomieszać szyki konkurentom.