Kłopoty budżetowe nie są polską specjalnością

Lesław Kretowicz
opublikowano: 2001-09-04 00:00

Kłopoty budżetowe nie są polską specjalnością

Polskie problemy finansów publicznych nie są czymś wyjątkowym w skali światowej. Zdaniem ekspertów, obecnie najlepszą politykę reform strukturalnych wśród krajów słabiej rozwiniętych prowadzi Rosja.

Kryzys finansów publicznych nie jest w naszym regionie nowym zjawiskiem. Przed Polską, z dużymi problemami finansów publicznych borykały się Czechy i Węgry. W mniejszym stopniu kłopoty dotknęły Słowację. Pozostałe kraje naszego regionu, ze względu na niewielką kapitalizację, nie są przedmiotem szczegółowych analiz, także ich znaczenie dla globalnej gospodarki jest znikome.

Nie jesteśmy pierwsi

W połowie lat 90. Czesi przeżywali problemy związane z nagłą deprecjacją korony. Znaczny spadek wartości czeskiej waluty oraz indeksu praskiej giełdy PX 50 spowodował pogorszenie nastrojów inwestorów i odpływ kapitału zagranicznego. Nie pomogła interwencja banku centralnego, podwyższenie stóp procentowych. Źle oceniony został rządowy program naprawczy, sytuacje pogorszyli ekonomiści zapowiadający dalsze osłabianie korony. Czesi zaczęli gwałtownie wymieniać rodzimą walutę, nie pomogło uruchomienie państwowych rezerw.

Podłoże kłopotów Węgrów to 10-proc. deficyt budżetowy oraz problemy w systemie bankowym. Sposobem na zmniejszenie deficytu były drastyczne reformy, np. spadek realnych wynagrodzeń czy znaczące redukcje w zatrudnieniu. Udało się obniżyć zadłużenie, a także przeprowadzić kosztowne reformy w systemie bankowym. Te działania, mimo że zastosowane z opóźnieniem, pozwoliły zminimalizować skutki zaniechania reform we wcześniejszych latach.

Innego typu zadania mają do rozwiązania rządy w krajach Ameryki Południowej, ich największym problemem jest zadłużenie zagraniczne. Kłopoty z obsługą długów przez Argentynę znajdują odzwierciedlanie na rynkach walutowych we wszystkich krajach wschodzących. Nawet pomoc Banku Światowego nie jest w stanie unormować sytuacji w tym kraju.

Brak kontroli i korupcja były tłem dla zawirowań w Turcji, tamtejsze banki udzieliły wielu złych kredytów. Zmniejszyło to wiarygodność kraju wśród inwestorów i odpływ kapitału z tamtejszego rynku. Dodając do tego wysoką inflację i brak reform sytuacja Turcji staje się bardzo poważna.

Inwestorzy z coraz większym niepokojem spoglądają w kierunku Azji. Gwałtowny rozwój kraje tego rejonu zawdzięczały kredytom, teraz w obliczu światowego kryzysu pojawiają się poważne problemy z obsługą zadłużenia. Pozytywnym przykładem na tym tle jest Rosja, tam przeprowadzane są reformy strukturalne, kraj ma zapewniony stały dopływ waluty z eksportu surowców, głównie ropy i gazu ziemnego.

— Obecnie wśród inwestorów Rosja jest postrzegana jako oaza bezpieczeństwa. W 2002 roku planuje się nawet osiągnięcie nadwyżki w budżecie tego kraju — mówi Krzysztof Rybiński, główny ekonomista ING Banku.

Wnioski dla ministra

Kłopoty innych krajów powinny być przestrogą dla Polski. Obecnie nie mamy problemu z zadłużeniem zagranicznym, jego wielkość (40 proc. PKB) nie zagraża negocjacjom z UE czy stabilności gospodarki. Jednak przyszłoroczny deficyt budżetowy wysokości 40 mld zł spowoduje wzrost zadłużenia do 50 proc. PKB.

— Dalsze odkładanie reform doprowadzi do niekontrolowanego wzrostu zadłużenia, powyżej 65-proc. PKB, czyli progu wymaganego przez UE. Nasze wymogi konstytucyjne to maksimum 50 proc. PKB, a tyle może być już w 2002 roku — ostrzega Marek Zuber, ekonomista BPH.

Przykład czeski wskazuje, jak niewielkie są w rzeczywistości rezerwy walutowe NBP. Czechy, interweniując na rynku walutowym, w ciągu tygodnia wydały 40 proc. rezerw, nie osiągając żadnego efektu. Nasze rezerwy wysokości 30 mld USD są duże w odniesieniu do kapitału spekulacyjnego na naszym rynku, ale w porównaniu z zadłużeniem polskich firm za granicą już nie.

— Zadłużenie polskich firm za granicą to około 29 mld USD, z czego 6 mld to kredyty krótkoterminowe. Przy nagłym odwrocie kapitału zagranicznego nasze rezerwy walutowe mogą okazać się niewystarczające — tłumaczy Marek Zuber.

Przeprowadzenie reform finansów publicznych jest konieczne także z uwagi na stabilność kursu złotego oraz inflacji. Nadmierne poluzowanie polityki monetarnej może doprowadzić do osłabienia sentymentu inwestorów do naszego rynku. Tego rodzaju konsekwencje zaniechania reform spotkały obecnie Turcję, w mniejszym stopniu pozostałe kraje rynków wschodzących. Wstrzymywanie o kolejne 2-3 lata niezbędnych zmian spowoduje dotkliwe reperkusje dla naszej gospodarki. Ekonomiści zwracają uwagę, że problemy naszych sąsiadów miały miejsce kilka lat temu, w okresie lepszej koniunktury na świecie. Nasze pojawiły w bardzo złym momencie i tym trudniej będzie wyjść na prostą. Czechom czy Węgrom naprawę gospodarki ułatwiał także kapitał zagraniczny, bardziej zaangażowany w tych krajach niż obecnie w Polsce.

— Kłopoty mają wszystkie kraje. Jednak dopiero, gdy nastąpiło globalne spowolnienie gospodarcze okazało się, jak bardzo są one poważne — podsumowuje Krzysztof Rybiński.