Od dziś obowiązują przepisy dotyczące utrzymania 1,5 m odległości między stanowiskami pracy. W wielu zakładach to wyzwanie, któremu sprostanie graniczy z cudem.

- Nie da się zastosować tej zasady podczas realizacji niektórych prac na rynku kolejowym. Część zakładów powinna więc właściwie już wstrzymać produkcję – mówi Adrian Furgalski, przewodniczący zarządu Railway Business Forum.
Problem dotyczy niektórych producentów systemów kolejowych oraz pojazdów szynowych. Ich przedstawiciele nie chcą jednak mówić o nim oficjalnie.
Maski, testy, rękawiczki
Adrian Furgalski napisał pismo do resortów zdrowia i infrastruktury z prośbą o zmianę przepisów. Zaproponował, by na stanowiskach, na których pracownicy nie mogą zachować 1,5 m odległości, dopuścić pracę z zastosowaniem masek, przesłon i innych środków ochrony osobistej. Wczoraj w tej sprawie zorganizowano także telekonferencję organizacji kolejowych i budowlanych z przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury. Reakcja była błyskawiczna. Rządowe rozporządzenie zostało zmienione. Wynika z niego, że zachowanie 1,5 m odstępu między stanowiskami pracy jest obowiązkowe, chyba że jest niemożliwe ze względu na charakter działalności, a pracodawca zapewnia środki ochrony przed COVID-19.
Przedsiębiorcy twierdzą, że już kupują maski, rękawiczki itp., by zabezpieczać pracowników. Jeden z rozmówców poinformował „PB”, że stara się także nabyć w Chinach tzw. szybkie testy.
- Jeśli uda się nam je kupić, przekażemy testy do laboratorium i będzie można przebadać naszych pracowników – mówi jeden z przedstawicieli firm kolejowych.
Zakłady chcą to robić, by ograniczyć ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Boją się, że jeśli ktoś zachoruje, będą musieli część załogi skierować na kwarantannę, a w skrajnym przypadku nawet zamknąć czasowo całą firmę.
Zerwane łańcuchy
Ryzyko ograniczenia lub zatrzymania produkcji nie wiąże się tylko z bezpieczeństwem. Przedsiębiorcy sygnalizują, że mają problemy z odbiorem produkowanych pojazdów i urządzeń, a także z dostawami materiałów i podzespołów.
- Jeśli w dłuższej perspektywie zakłócenia w terminach dostaw będą się nasilać, możemy zostać zmuszeni do gruntownej rewizji planów. Może się wówczas pojawić ryzyko czasowego wstrzymania produkcji. Obecnie jednak nie mamy takich planów – mówi Józef Michalik, członek zarządu Newagu.
Należąca do Alstomu fabryka Konstal w Chorzowie już została zamknięta na miesiąc.
- Decyzja wynika ze wstrzymania dostaw – informuje Rafał Piętka, odpowiadający za kontakty Alstomu z prasą.
Spółka odczuwała problemy z dostawą komponentów, a także dostarczaniem własnych wyrobów. Lwią część produkcji przeznacza na eksport, a w testach i odbiorach często muszą uczestniczyć pracownicy producenta i odbiorcy, co w warunkach ograniczeń migracyjnych jest trudne do zrealizowania.