Od przejęcia w 2015 r. władzy PiS zagwarantowało sobie w Sejmie większość bezwzględną zarówno w prezydium, jak też w każdej komisji. Medialna należy do grupy komisji średnich, liczy 31 członków, zaś aktualny przydział miejsc jest następujący: PiS – 16, KO/PO – 8, Lewica – 4, KP/PSL – 2, Konfederacja – 1. We wtorkowym posiedzeniu uczestniczyło 29 osób, ekipa PiS została bezwzględnie zdyscyplinowana, zatem pewna większość 16 głosów w każdym spornym punkcie była oczywistością. Ale akurat w przypadku tej ustawy nie istnieje proste komisyjne przełożenie na wynik głosowania całego Sejmu 11 sierpnia, albowiem w szesnastce PiS akurat nie ma ani jednego reprezentanta Porozumienia Jarosława Gowina. Tymczasem wicepremier konsekwentnie podtrzymuje wniesienie poprawki, która wysadzi w powietrze całą ustawę uderzającą w stację TVN, a dosłownie w kanał TVN24. Chodzi o rozszerzenie listy zagranicznych właścicieli koncesjonowanych telewizji poza Europejski Obszar Gospodarczy (który stanowi UE z kilkoma stowarzyszonymi sąsiadami) i objęcie ustawą również ogólnoświatowej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Jej członkiem założycielem są m.in. USA, zatem dla faktycznego właściciela stacji TVN – amerykańskiego koncernu Discovery – nic by się nie zmieniło.
Na razie nikt nie wie, czy Jarosław Gowin do 11 sierpnia nie wymięknie oraz iloma sejmowymi szablami naprawdę dysponuje. Jego przystawka w 2019 r. zdobyła na liście PiS aż 18 poselskich mandatów, ale jej stan jest płynny – przyjmijmy, że Porozumienie aktualnie liczy 11 posłów. Jarosław Kaczyński robi wszystko, by różnymi chwytami załatać arytmetyczną wyrwę w klubie, ale sam nie wie, na czym naprawdę stoi. Akurat 11 posłów liczy obrotowa Konfederacja, ale nawet oni sami także nie wiedzą, jak zagłosują nad którą poprawką i potem nad całością ustawy. Dlatego nerwowe podchody będą trwały do samego 11 sierpnia, całkiem możliwym wariantem jest zdjęcie telewizyjnej ustawy w ostatniej chwili z porządku obrad Sejmu, pod pretekstem skoncentrowania się na podatkach objętych Polskim Ładem. Notabene losy tej nowelizacji również pozostają na razie niepewne.

Wielogodzinna debata komisji poświęcona była głównie ostrej konfrontacji na temat wolności mediów w Polsce. Władcy kolejny raz wymieniali z opozycją argumenty od dawna już znane. A jednak poseł Marek Suski, firmujący ustawę podrzuconą do Sejmu 7 lipca ciemną nocą, popisał się kreatywnością. Otóż stwierdził, że projektu PiS nie powinno się postrzegać jako politycznego uderzenia w ostro krytykującą PiS telewizję TVN24, bo przecież to ustawa czysto… gospodarcza! Taka teza naprawdę jest nowalijką, dotychczas uderzenie w koncern medialny ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, czyli naszego głównego sojusznika z NATO, argumentowano względami… bezpieczeństwa Polski. Wydawało się, że to rekord absurdu i zakłamania. Wtorkowa teza Marka Suskiego naturalnie kojarzy się ze sporem o gazociąg Nord Stream 2, podobnie zresztą jak dekadę temu o jego pierwszą nitkę. Rząd Niemiec konsekwentnie akcentuje biznesowe znaczenie bałtyckiej rury, natomiast nasz polityczne, a dokładniej – geopolityczne. Poseł dający twarz ustawie nie zauważył, że uzasadniając „gospodarczy” cel uderzenia w TVN dokładnie skopiował niemiecką argumentację gazową, odwracając ją o 180 stopni.