Choć kryzys na południu Europy wchodzi w trzeci rok, to nic nie wskazuje na to, by miał wkrótce się zakończyć. Co stałoby się z kredytami denominowanymi we wspólnej walucie, gdyby strefa euro zupełnie się rozpadła? Choć to mało prawdopodobny scenariusz, postanowiliśmy sprawdzić, co wtedy czekałoby tych Polaków, którzy zaciągnęli takie kredyty.
To grupa licząca 90 tys. osób. Dotychczas zdołali uniknąć tarapatów, jakie mieli chociażby ich frankowi towarzysze niedoli. Jeżeli jednak kryzys będzie postępował, to szczęście może długo nie potrwać. Wszystko przez tlące się ryzyko całkowitego rozpadu unii walutowej. Taka perspektywa oznaczałaby dla kredytobiorców spore nerwy.
Zniknięcia waluty, w której udzielane są pożyczki, nie przewiduje polskie prawo ani umowy kredytowe zawierane przez banki.
— W takim wypadku musiałyby ukształtować się kursy walut narodowych do dawnego euro — przewiduje Piotr Kuczyński, ekonomista Xelion. Jak ocenia bank Nomura, nowa marka zyskałaby na wartości, a waluty z południa Europy błyskawicznie by się osłabiły.
Efekt? Za markę trzeba byłoby zapłacić nawet 2,4 greckiej drachmy. Taki scenariusz zdaniem Piotra Kuczyńskiego oznaczałby nad Wisłą dwu-trzydniowe wakacje bankowe. Jak podkreśla, klienci banków mogliby wybierać pomiędzy przewalutowaniem kredytów na złotego, a przejściem np. na markę. Marek Rogalski ocenia, że w roli podstawy do obliczenia wysokości rat kredytowych euro zastąpiłyby notowania koszyka nowo powstałych walut narodowych. Zdaniem Konrada Wilczki, analityka Comperii, kredyty we wspólnej walucie musiałyby automatycznie zostać zamienione na złote. To scenariusz, którego kredytobiorcy mogą obawiać się najbardziej.
O tym co jeszcze może czekać posiadaczy kredytów w euro czytaj w środowym wydaniu "Pulsu Biznesu" oraz TUTAJ>>