Elżbieta Grzybowska jest pierwszą rzeczniczką w Kościele. Bardzo lubi realizm magiczny "Stu lat samotności" Marqueza. W długie zimowe wieczory zaczytuje się jednak bestsellerem Carlosa Ruiza Zafona "Gra Anioła" i chodzi do kina. Latem i jesienią bardziej liczy się przygoda (ostatnio: wymarzona pielgrzymka do Ziemi Świętej) i przyroda: rower, las i spływy kajakiem.
Pasje i przyzwyczajenia Elżbiety Grzybowskiej, choć wiele o niej mówią, wyróżniają ją wśród innych 37-letnich humanistek, które znalazły swoje miejsce w public relations, tylko trochę. Tak naprawdę wyróżnia ją bowiem stanowisko. Jedyna rzeczniczka diecezji w Polsce twierdzi, że gdy przyjmowała funkcję, nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, co ją czeka.
Atrakcyjny, bo czarny
Decyzja biskupa Piotra Libery o powierzeniu kobiecie stanowiska rzecznika prasowego diecezji płockiej odbiła się szerokim echem. W świat poszło, że polski Kościół się zmienia, nowocześnieje, że to przełom. Dotąd bowiem rzecznikami w Polsce byli księża lub świeccy mężczyźni. Listopadowa nominacja sprawiła też, że o płockiej kurii przestało się mówić głównie jako o tej, której przytrafiła się afera z oskarżeniem o molestowanie przez księży.
Elżbieta Grzybowska, podsumowując pierwsze tygodnie swojej pracy, stroni od przypisywania sobie wielu zasług. Ale zauważa, że media lubią robić Kościołowi czarny PR.
- Interesują się poczynaniami Kościoła najczęściej wtedy, gdy mogą mu wytknąć błędy, pokazać anachroniczną instytucję i jej problemy. Ja chcę budować pozytywny wizerunek Kościoła. W tym widzę swoją rolę - zapewnia Elżbieta Grzybowska. Wsparcia na razie nie ma. Nie słyszała, by odbywały się szkolenia dla kościelnych rzeczników o platformie wymiany informacji i wiedzy w "branży". Ale nie załamuje rąk.
- Biskup dał mi wolną rękę w pełnieniu funkcji rzeczniczki, nie narzucił żadnych ram. Ale nie jest tak, że dlatego, iż mam tę funkcję, to uważam, że pozjadałam wszystkie rozumy. Zaczynam - dlatego wybieram się na studia podyplomowe z PR. Muszę mieć więcej wiedzy teoretycznej. Choć już dziś mogę powiedzieć, że muszę nie tylko informować o wszystkich najważniejszych wydarzeniach z życia płockiej diecezji, ale i w miarę możliwości ewangelizować. Dlatego planuję, na przykład, rekolekcje dla dziennikarzy w Wielkim Poście - opowiada Elżbieta Grzybowska.
Język za zębami
Z ważniejszych pozycji w CV, które przesądziły o tym, że Elżbieta Grzybowska dostała szansę na stanowisku rzeczniczki diecezji (tajemnicą poliszynela jest, że nie była na czele listy kandydatów - wyprzedzał ją mężczyzna), trzeba wymienić to, że od lat była dziennikarką "Tygodnika Płockiego". I ma doktorat z teologii.
- Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, ale nie zastanawiałam się długo nad przyjęciem propozycji. Zastanawiam się za to teraz - uśmiecha się Grzybowska.
Skąd ten uśmiech?
Pierwszym zadaniem, którego się podjęła, było zorganizowanie konferencji kończącej Rok Błogosławionego Arcybiskupa Antoniego J. Nowowiejskiego w Diecezji Płockiej.
Na początku grudnia z jednej strony na sali zasiedli ksiądz biskup i księża profesorowie, z drugiej - lokalni i regionalni dziennikarze. Pierwsi musieli się przestawić i reagować na to, co mówi świecka kobieta, ich była studentka. I słuchać jej. Drudzy musieli zrozumieć, że Ela nie rozmawia już z nimi jak z kolegami po fachu.
- Sama musiałam się przestawić na to, by trzymać język za zębami. Jestem otwarta, zwykle mówię prawdę w oczy, szczególnie osobom, które znam. Doświadczenie dziennikarskie jeszcze potęguje we mnie chęć formułowania dosadnych sądów. Ale konferencja raczej się udała. Choć nie było bezstresowo. - zwierza się pani rzecznik.
